Q8 znamy od 2018. W wersji e tron nie jest szczególnie popularnym autem na polskich ulicach, czego nie powiemy o spalinowej odmianie, zwłaszcza z nadwoziem typu Sportback. Przeprowadzony niedawno lifting nie przyniósł spektakularnych modyfikacji, ale Audi straciło kilka zmarszczek i zyskało nieco więcej elegancji. Czy to wystarczy, by klienci szturmem ruszyli do salonów? Czas pokaże. Póki co, elektromobilność w Polsce rozwija się powoli, ocierając się o 2 procent udziału w sprzedażowym torcie. Niemniej, to z SUV-ami premium wiele koncernów wiąże swe nadzieje. Przyczyna jest prosta. Segment zarezerwowany dla najbogatszych rozwija się każdego roku.
Zaczynamy od lakieru nadwozia. Kupujemy oczami, zatem to istotne, czy dany kolor koresponduje z ulubioną torebką lub butami. W Audi musimy przygotować się na spory wydatek, jeśli zależy nam na odcieniu nietuzinkowym. Szarość bez metalicznego połysku dostępna jest bez dopłaty. Jeżeli Wam się podoba brązowy Ipamena metalik, należy przygotować nieco ponad 18 tysięcy zł. Ten pochodzi z palety Audi exclusive i robi na żywo bardzo dobre wrażenie. Efektu dopełniają 21-calowe felgi za 7200 zł. W pakiecie otrzymamy 3-letnie ubezpieczenie opon w rozmiarze 285/40.
Kolejna rzecz to reflektory LED. Zwykłe dostajemy w standardzie. Za 7 tysięcy wyposażymy Audi w adaptacyjne światła Matrix. Są w zupełności wystarczające, ale to te za 22 tysiące zł zrealizują nam spektakl każdego dnia po zmroku. Wystarczy ustawić funkcję Auto, by elektronika dopełniła całości. Nie dość, że snop świetnie reaguje na zmienne warunki na drodze, optymalizując widoczność, to na asfalcie dostrzeżemy wskazówki dotyczące chociażby wypadku lub awarii innego pojazdu. Ciekawie również przedstawia się inscenizacja powitalna i pożegnalna. Do wyboru pięć różnych wersji ustawianych w menu centralnego wyświetlacza.
Poza tym, SQ8 to kawał elektryka. Jego długość to 491,5 cm. Wrażenie robi też szerokość - 193,5 cm, a wysokość na poziomie 162 cm zapewnia dość niski współczynnik oporu powietrza. W standardzie otrzymujemy pneumatyczne zawieszenie, zatem prześwit możemy regulować w zakresie 17-22 cm. Mechanizm pracuje niezwykle cicho i świetnie radzi sobie z ubytkami w jezdni, mimo zainstalowania 21-calowych obręczy.
Co zmieniło się po lifcie? Niewiele. To między innymi większe otwory w grillu, skromna listwa LED między reflektorami, a także przeprojektowany dyfuzor. Reszta elementów jest tożsama z edycją wprowadzoną na rynek pięć lat temu. Co ciekawe, Sportback jest niższy od klasycznego e-trona o 1,5 centymetra.
W kabinie mamy do dyspozycji mnóstwo elektronicznych gadżetów. Kokpit zdominowały trzy duże ekrany. Ten przed oczami kierowcy ma 12,3 cala, rozdzielczość HD i możliwość dopasowania grafiki do preferencji użytkownika. Pośrodku konsoli umieszczono kolejne dwa. Górny 10,1 cala. Pasażerowie mogą go obsługiwać gestami, głosowo lub palcem. System oparto na Androidzie, więc jego interfejs jest zbliżony do smartfonów, a poruszanie się po dość zawiłym menu nie jest takie trudne, jak je malują. Istotne, że nawigacja 3D współpracuje z internetem, przez co analizuje bieżące natężenie ruchu i podpowiada, gdzie naładujemy auto. Gorzej ma się rzecz z obsługą głosową. Po komendzie „hej, Audi", odpowie nam sztuczna inteligencja, która przeciętnie radzi sobie z polską mową. Szkoda, bo wpisywanie celu podróży przez dolny wyświetlacz zajmuje sporo czasu. Najlepiej robić to na postoju.
Poniżej znajdziemy kolejny panel dotykowy. Ten zawiaduje 4-strefową klimatyzacją i funkcją HUD. Z uwagi na sporych rozmiarów ikonki, zmiana temperatury i kierunku nawiewu jest możliwa również poza utwardzonym szlakiem. Mniej korzystnie przedstawia się współpraca z kamerami bocznymi zastępującymi lusterka. Ten gadżet wyceniono na około 8 tysięcy złotych i potrafi mocno utrudnić życie. Kąt widzenia dopasujemy poprzez dotyk na dodatkowym ekranie. Z pozycji kierowcy sterujemy obiema kamerami. Nie dość, że trudno ustawić optymalną pozycję, to w gęstym ruchu zmiana pasa stanie się sporym wyzwaniem. Do tego widoku niełatwo się przyzwyczaić, a e tronem przejechaliśmy ponad tysiąc kilometrów. W ocenie sytuacji pomagają zielone i czerwone kontrolki, choć przy dynamicznych zmianach kierunków będziemy czuć duży dyskomfort. Zdecydowanie lepiej sprawdzają się klasyczne lusterka.
Sportback ma rozstaw osi na poziomie 293 cm. Takie same parametry cechują klasycznego e-trona. To przekłada się na sporo przestrzeni w dwóch rzędach, choć z tyłu przydałoby się więcej przed kolanami. To poziom kompaktowych SUV-ów. Istotne, że miejsca nad głowami nie brakuje też w specyfikacjach z panoramicznym, otwieranym oknem dachowym. Kokpit można wzbogacić dekorami z aluminium, drewna lub włókna węglowego. Po lifcie mamy do wyboru drewno orzechowe i ekologiczną tapicerkę częściowo wykonaną z przetworzonych butelek PET. W SQ8 dobre wrażenie robią mocno wyprofilowane fotele. Wygodne podczas długiej podróży i odpowiednio przytrzymujące ciało w ostrych łukach. W opcji mają podgrzewanie, wentylację i elektryczną regulację z pamięcią ustawień.
Bez zarzutu wypada też spasowanie i nastrojowe, diodowe oświetlenie. Za plecami pasażerów wygospodarowano natomiast bagażnik mieszczący 528 litrów. Kufer ma foremny kształt i liczne uchwyty ułatwiające przewożenie bagażu, ale dość wysoko zlokalizowany próg załadunku. Po złożeniu asymetrycznego oparcia, pojemność rośnie do 1567 litrów. Tyle ma Sportback, a klasyczny e-tron mieści od 569 do 1637 l.
Podstawę oferty stanowi wariant z liczbą 50 przy oznaczeniu. To przekłada się na 340 KM i 664 Nm. W standardzie dostajemy napęd na obie osie i baterię o pojemności 89 kWh netto. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 6 sekundach, a prędkość maksymalna wynosi 200 km/h. E-tron 55 to dwie jednostki elektryczne, których moc systemowa wynosi 408 KM i 664 Nm. Całość trafia na koła obu osi w trybie stałym.
Na drugim biegunie znajdziemy e-trona SQ8. Ma 503 KM i 973 Nm. To najmocniejsza specyfikacja. Być może Audi ma też plany z odmianami RS, ale próżno wypatrywać ich w ogłoszeniach duszpasterskich. Niemniej, tak pokaźny zastrzyk mocy może pobudzać wyobraźnię. Tym bardziej, że zainstalowano tutaj aż trzy silniki. Dwa przy kołach tylnej osi, by lepiej rozłożyć masę.
Z uwagi na gabaryty i pojemność baterii na poziomie użytecznych 106 kWh, musimy pogodzić się ze sporą nadwagą. W tym przypadku ociera się o 2700 kilogramów, czego akurat wcale nie czuć na drodze. Pomagają w tym adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne, które dopasujemy do własnych preferencji i precyzyjny układ kierowniczy. Poszczególne parametry i czułość poszczególnych podzespołów zależna jest od wybranego ustawienia. Wybierając Comfort, możemy jednym palcem wykonywać parkingowe manewry. Wystarczy jednak kliknąć ikonkę Dynamic, by całą elektrownię przywołać do życia. Wtenczas, niemiecki SUV wykazuje się dużą zwinnością i chętnie wykonuje polecenia kierowcy. Mimo litery S w nazwie, nie jest sportowcem, ale pneumatyka trzyma auto w ryzach. Mamy wrażenie obcowania ze znacznie mniejszym i lżejszym pojazdem. W tej kategorii Niemcy wykonali kawał pracy.
Na prostych odcinkach, SQ8 żwawo nabiera prędkości. Dodatkowy zastrzyk momentu obrotowego (boost) dostępny jest przez kilkadziesiąt sekund z uwagi na troskę o nie przegrzanie litowo-jonowej baterii. Niemniej, odczucia są naprawdę przyjemne. Sprint do setki trwa 4,5 sekundy, a wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 210 km/h. Istotne, że mamy do czynienia z pełnokrwistym elektrykiem, zatem spore pokłady momentu obrotowego otrzymujemy od chwili ruszenia. Z łatwością będziemy też przeprowadzać manewry wyprzedzania. Reakcja na gaz jest natychmiastowa, a stabilność bez zarzutu.
Nieco więcej wyobraźni musimy natomiast zachować w ostrych łukach. Tutaj dochodzą do głosu prawa fizyki i masa własna Audi. Brak mu zwinności RS3, choć pewnie taki chciałby być. Niemniej, pewność prowadzenia to i tak sporo frajdy. W tym aspekcie większość elektryków tej wielkości może pozazdrościć. Szkoda, że wzorem Taycana, nie możemy tu usłyszeć kosmicznych dźwięków. Niezależnie od ustawień, w kabinie panuje przejmująca cisza.
Przeciętnie za to przedstawia się zużycie prądu. Auto użytkowaliśmy przy temperaturze za oknem od 0 do 7 stopni Celsjusza. W cyklu mieszanym, komputer pokładowy wskazywał wyniki na poziomie 33 kWh na 100 kilometrów. Na 10-15-kilometrowych odcinkach miejskich zużycie wyniosło 36-40 kWh. Prędkości autostradowe wywindują zapotrzebowanie do 35-42 kWh. Jeśli zapuścimy się na niemieckie drogi z brakiem ograniczeń, e-tron przy 160-170 km/h wykaże apetyt na prąd przekraczający 50 kWh.
Ile przejedziemy kilometrów na pełnym zbiorniku? Przy oszczędnym traktowaniu w mieście i korzystaniu z rekuperacji, licznik zatrzyma się na 300 km. Spokojna jazda autostradą pozwoli na pokonanie dystansu między Warszawą a Poznaniem, ale nieco ostrzejsza sprawi, że będziemy rozglądać się za ładowarką co 180-200 kilometrów. Sytuacja powinna się poprawić przy wiosennych temperaturach. Wówczas, zużycie prądu spadnie o 15-25 procent.
Należy jeszcze wspomnieć o ładowaniu. Jeśli korzystamy z ładowarki prądu zmiennego o mocy 11 kW, tankowanie od 0 do 100 procent zajmie ponad 10 godzin. Takie urządzenie możemy zainstalować w domu. Jeśli jednak podłączymy się do szybkiego urządzenia transmitującego nawet 170 kW, uzupełnianie energii od 5 do 80 proc. zajmie zaledwie 40 minut. Co ważne, już po niespełna 10 minutach zyskujemy dodatkowe 120 km zasięgu. To jednak teoria. Praktyka pokazuje, że wartości nominalne podawane przez sieci Greenway oraz Ionity, dalekie są od rzeczywistości. E-tronem korzystaliśmy z wielu ładowarek w kilku dużych miastach. Mimo mocy słupków na poziomie 140-200 kWh, komputer pokładowy wskazał maksymalnie podczas jednej sesji 123 kW. Pozostałe ładowania trwały znacznie dłużej, bowiem realny transfer nie malował się w kolorowych barwach. Raz wskazania nie przekroczyły 33, a innym razem 64 kW. Czasem też na ekranie pojawiał się błąd łączności. Podczas wpinania kabla, warto go docisnąć i przytrzymać. Łatwiej wtedy o sukces.
W swojej klasie, Q8 e-tron jest całkiem konkurencyjny cenowo. Wyraźnie tańszy od BMW iX, Volvo EX90 oraz Mercedesa EQE. Zabawę z konfiguratorem zaczynamy od wersji 50 - 353 tysiące zł (89 kWh). Za Sportbacka zapłacimy o 11 tysięcy więcej. SQ8 to już wydatek rzędu 444 300 zł. Jeśli jednak postanowimy sowicie doposażyć upragniony egzemplarz, musimy liczyć się z uszczupleniem portfela o ponad 600 tysięcy zł.
Niemało, ale konkurencja życzy sobie jeszcze więcej. Audi przekonuje właściwościami jezdnymi i mocnym napędem. Sprosta też oczekiwaniom 4-osobowej rodziny, ale raczej na niezbyt długich dystansach. Rozczarowuje zużycie prądu, które powinno być wyraźnie niższe w cieplejsze dni. Punktuje za to dość przejrzystą aparaturą multimedialną i jakością wykończenia. Przestrzegamy natomiast przed elektronicznymi lusterkami. To niepraktyczny, a czasem wręcz niebezpieczny gadżet. Lepiej pozostać przy klasycznym rozwiązaniu. Samochód do testu udostępniło Audi Polska. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść publikacji.