Tworząc te ranking, braliśmy pod uwagę kilka czynników. Samochód nie może być zbyt stary, by jeszcze bardziej nie zaniżać średniego krajowego wieku aut w Polsce. Ba, jeden z nich właściwie jeszcze pachnie nowością i tylko przez zbieg okoliczności trafił do zestawienia. Kluczowy jest duży bagażnik, choć równie ważne są takie cechy jak przestronność wnętrza czy poziom bezpieczeństwa. Staraliśmy się również wybrać w miarę niezawodne modele - lepiej wydać pieniądze na rodzinę niż na naprawy, prawda? Oprócz oczywistych modeli wybraliśmy też te nieco niszowe, by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.
Najnowsza generacja C5 przypomina niemieckie, toporne i pozbawione polotu limuzyny, więc miłośnicy fantazyjnych samochodów à la francaise powinni zastanowić się nad zakupem poprzedniej wersji Citroëna klasy średniej. Po pierwsze, jest on stosunkowo tani (wystarczy koło 13 tys. na bardzo przyzwoitą sztukę). Po drugie, wygląda trochę dziwnie, ale odkąd to dziwne jest złe? Po trzecie, to idealny transporter rodzinny. Jest ogromny (kombi mierzy 4,8 m, a kufer połyka od 565 do 1660 l), wybitnie komfortowy (każda wersja ma hydropneumatyczne zawieszenie) i wyposażony lepiej niż niemieccy rywale.
Poza tym jest mnóstwo silników do wyboru (od 90 do 170 KM), a zawieszenie ma regulowaną wysokość (obniża się w czasie szybszej jazdy, można je podnieść w czasie wolniejszej przejażdżki). Awaryjność? Elektryka miewa złe humory, podobnie jak czujniki ciśnienia doładowania. Filtr cząstek stałych bywa nieco kłopotliwy (na pocieszenie warto dodać, że podobnie jest w modelach innych marek), ale generalnie źle nie jest. Najbardziej zawsze martwi owo zawieszenie, ale Citroën robi je już od tylu lat i to jego specialité de la maison, więc naprawdę nie jest ono kłopotliwe.
No dobra, Dacia trafiła do tego zestawienia tylko dlatego, że udało nam się znaleźć egzemplarz za, uwaga, 19900 zł. Logan MCV to stosunkowo nowe auto (produkowane jest od 2007 roku) i przemawia za nim kilka faktów. O, choćby taki, że to najtańsze kombi na rynku i najtańszy siedmioosobowy samochód na rynku. Poza tym Logan MCV oferuje ogromny kufer (od 198 do 2350 l), trwałe i oszczędne silniki Renault (benzynowe o mocy 84 lub 105 KM, wysokoprężne o mocy 75 i 90 KM) oraz całkiem atrakcyjne nadwozie. No dobrze, nie jest to może mistrz wymyślnych przetłoczeń, ani tym bardziej finalista konkursu na najbardziej designerskie wykończenie, ale wszechobecna i szczera prostota tego modelu mają swój niezaprzeczalny urok. Logan MCV to propozycja dla tych, którzy nie mają zajawki na prestiżową, zachodnią markę i chcą mieć auto bardziej nowe niż używane. I nie lubią przepłacać.
To propozycja, można powiedzieć, dla odważnych. Auto jest bogate w elektronikę, która poprawia komfort, ale miewa swoje humory. Lybra bazuje na płycie podłogowej Alfy Romeo 156, ma niezależne zawieszenie wszystkich kół i kilka ciekawych rozwiązań (np. sprężyny śrubowe i amortyzatory nie są mocowane współosiowo, lecz zupełnie oddzielnie). Niestety, na dziurawych polskich drogach szybko wybijają się silentblocki i sworznie, co oznacza kosztowną wymianę kompletnych wahaczy. Koszty użytkowania? Są nieco wyższe niż w przypadku popularnych modeli. Części można zdobyć z łatwością (wiele jest identycznych z tymi stosowanymi we Fiatach), ale stacji serwisowych jest niewiele. Jak to więc bywa, nonkonformizm i prestiż swoje kosztują.
Mimo to Lybra to ciekawy i oryginalny samochód, wyjątkowo komfortowy i bardzo dobrze wyposażony. Bagażnik połyka od 420 do 1300 l, a silniki mają od 103 do 170 KM. Lancia klasy średniej produkowana była w latach 1999-2005. Oferta modeli używanych jest niewielka - można kupić Lybrę za mniej niż 9 tys. zł, ale lepsze sztuki zmieniają właściciela za około 15 tys. zł.
Klasa E z lat 1996-2003 zasłynęła tym, że jako pierwszy model tej marki patrzyła na świat przez okrągłe okulary. Model W210, następca niezniszczalnego W124, nie jest tak niezawodny i wytrzymały na trudy codzienności (i na korozję) jak poprzednik, ale nieliczne słabości nadrabia wygodnym, przestronnym i komfortowym wnętrzem, przeogromnym bagażnikiem (600 l), niezliczoną ilością wersji silnikowych (od R4 po V8, od 88 do 405 KM), bogatym wyposażeniem, możliwością zamówienia napędu na cztery koła i tym czymś, tym czynnikiem X, który sprawia, że będąc pasażerem klasy E czujesz się lepiej niż pasażerowie innych modeli.
Klasa E świetnie się sprawdza jako taksówka (czy jest coś bardziej uspokajającego niż powrót tym modelem, w środku nocy, z obolałą głową, z niezapomnianej imprezy?), auto rodzinne (wakacje z widokiem na gwiazdę na masce to dobre wakacje) i jako luksusowa limuzyna (to w końcu Mercedes, więc welur, skóra, drewno i elektroniczne gadżety są na miejscu). Ludzie z TÜV uważają, że modele 6- i 7-letnie plasują się w rankingu niezawodności na 47. miejscu, a ja uważam, że zamiast kupować sfatygowane egzemplarze za około 10 tys. zł, lepiej trochę dołożyć i mieć niezłą sztukę za około 17 tys. złotych. Minusem są duże przebiegi -z tego Mercedesa nie kupuje się po to, by stał w garażu.
Obecnie Nissan stawia na terenówki i crossovery, ale jeszcze niedawno oferował "normalne" samochody, choć by takie jakie Primera kombi. Jednak japoński model klasy średniej tak do końca "normalny" nie jest, bo nawet teraz, 10 lat po debiucie (produkcja od 2002 do 2008 roku), wygląda lepiej niż niejeden nowszy rywal za sprawą kosmicznego, bezczelnie nowoczesnego nadwozia. Umieszczone centralnie wskaźniki są spektakularne, ale czy jest coś złego w tym, jeśli znajdują się przed oczami kierowcy?
Bagażnik Primery pomieści 465 l, a silniki oferują od 90 do 204 KM (turbodiesle pochodzą z magazynu Renault). Owszem, Primera może i nie jest najbardziej oczywistym modelem, jeśli chodzi o zestawienie używanych kombi, tym bardziej, że za najtańsze egzemplarze trzeba zapłacić około 18 tys. zł, a te przyzwoite kosztują nieco ponad 20 tys. zł, ale przecież nie każdemu podobają się niemieccy, nieco toporni rywale, prawda? Primera, z tym swoim futurystycznym nadwoziem i niszowym charakterem, to propozycja dla swego rodzaju konesera.
Oto propozycja dla tych, którzy chcą mieć duuużo auta za małą cenę. Omega B, produkowana od 1994 do 2003 roku, to jeszcze do niedawna największy i najbardziej luksusowy model Opla. Odmiana kombi mierzy prawie 4,9 m długości, ma bagażnik o pojemności od 540 do 1800 l, a do tego ponad pół tony ładowności. Spora bryka, nie ma co!
Awaryjność? Zarówno silniki benzynowe, jak i diesla spisują się nieźle, ale trzeba pamiętać o regularnych wizytach w serwisie i terminowej wymianie pasków rozrządu. W zamian odwdzięczą się pracą przez dłuuugie lata - benzynówki wytrzymają bez remontu około 350 tys. km, podobnie zresztą jak diesle. Egzemplarze z pierwszych lat produkcji mają jednak problem z rdzą (pojawia się w różnych miejscach, najczęściej na krawędziach błotników z tyłu), więc warto na to zwrócić uwagę. Ceny? Przyzwoity egzemplarz można kupić za około 12 tys. zł. Tyle, co nic!
Saab umarł, ale kto wie, może jeszcze powstanie niczym feniks z popiołów? Aby mieć szwedzkie kombi w dobrym stanie, z niezłym wyposażaniem i przyzwoitym silnikiem, trzeba wyłożyć koło 17 tysięcy złotych. W zamian nie dostaniemy nieogarnionej w swojej wielkości przestrzeni bagażowej (od 416 do 1490 l), ale za to atrakcyjne nadwozie pełne rozwiązań poprawiających bezpieczeństwo. Bezpieczne zagłówki, wszechobecne poduszki (9-5, jako jeden z pierwszych modeli, miał boczne airbagi) czy wytrzymała konstrukcja to tylko niektóre z nich.
Co jeszcze w tym aucie powoduje szybsze bicie serca? Choćby silniki turbo (od 120 do 260 KM), Night Vision - gadżet rodem z myśliwców bojowych (jeden przycisk wyłącza całe podświetlenie deski rozdzielczej oprócz prędkościomierza, byś wiedział, z jaką prędkością przemierzasz skąpany w ciemności świat) i swego rodzaju aurę oryginalności. Tę szwedzką markę wybierają artyści, adwokaci i lekarze, którzy w weekend wchodzą na K2 i śmigają na desce surfingowej, a mieszkanie urządzili meblami z Ikei. Fajni ludzie. A skoro wybierają Saaba, to on też jest fajny. No i oryginalny, szczególnie modele po którymś z kolei liftingu z wielkimi, chromowanymi okularami z przodu.
Škoda Octavia numer 1, produkowana w latach 1996 - 2010, jest powszechnie spotykana na naszych drogach i stała się niemalże integralną częścią naszej motoryzacyjnej codzienności, więc musiała się w tym zestawieniu znaleźć. O tym aucie napisano już wszystko, jeżdżą nim prawie wszyscy i każdy traktuje Octavię jak członka rodziny, więc warto tylko powiedzieć, że bagażnik tego modelu (w końcu mówimy o modelach kombi, prawda?) połyka od 548 do 1512 l. Silniki benzynowe mają od 60 do 180 KM, a wysokoprężne od 63 do 130 KM.
Octavia to solidna, godna zaufania maszyna. Może mieć napęd na cztery koła, ale to rzadko spotykany gadżet. Najpopularniejsze są jednostki TDI, w tym ten z pompowtryskiwaczami o pojemności 1,9 l, już niemalże kultowy. Awaryjność? Amortyzatory i łożyska kół czasami odmawiają posłuszeństwa, a niedziałające podświetlenie deski rozdzielczej irytuje, ale generalnie dramatu nie ma. Specjaliści z TÜV uważają tak samo i plasują Octavię na 40. miejscu wśród modeli 4- i 5-letnich. Ceny? Jak się uprzecie, znajdziecie egzemplarz za mniej niż 10 tys. zł, ale naprawdę niezły można mieć za około 15 tys. zł.
Jeśli chcemy wydać około 20 tys. zł na kombi klasy średniej, wówczas na radarze naszego zainteresowania powinien się znaleźć Passat B5 produkowany od 1996 do 2005 roku. Dlaczego to propozycja godna rozważenia? Za Passatem przemawia duże, komfortowe wnętrze, pojemny kufer (465 - 1500 l), szeroka paleta silników (benzynowe - od 100 do 275 KM, wysokoprężne - od 90 do 180 KM) i możliwość zamówienia wersji z napędem na cztery koła.
Pod względem awaryjności nie jest tak dobrze, jak sugerują stereotypy i niemiecka solidność przypisywana Passatowi nie znajduje potwierdzenia w praktyce. Niemiecki TÜV plasuje Passata w kategorii wiekowej cztery-pięć lat na 65. miejscu. W kategorii wiekowej sześć-siedem lat "średniakowi" Volkswagena przypada 78. pozycja, a w kategorii osiem-dziewięć lat - 48. pozycja. Nie za dobrze. Najwięcej problemów sprawiają turbosprężarki w silnikach TDI oraz elementy zawieszenia. Końcówki drążków kierowniczych też mogłyby być trwalsze. Ceny? Dobrze utrzymany egzemplarz z końcowych lat produkcji to wydatek około 16 tys. zł.
Volvo kombi to swego rodzaju archetyp samochodu rodzinnego. V70 jest duże, wygodne, bezpieczne i każdym swoim elementem emanujące rodzinnością. Pierwsza generacja z lat 1997-2000 to tak naprawdę poddany modernizacji poprzednik, model 850. O ile wybór silników wysokoprężnych jest żaden (jest tylko jeden silniki produkcji Audi, 2,5 l 140 KM), o tyle benzynówek jest aż za dużo - najsłabsza ma 124, a najmocniejsza 265 KM. Bagażnik? Połyka od 420 do 1580 l. Niby niewiele, ale za to jest ustawny, ma regularny kształt i niski próg załadunku.
Volvo to solidne auto, ale czasami zawodzą w nim drobiazgi, na przykład podnośniki szyb, zamek tylnej klapy, linka hamulca ręcznego, stacyjka czy urywające się sondy lambda. Polskim drogom i trudom eksploatacji nie dają często rady amortyzatory i sworznie wahaczy. Wybierając ten model, trzeba pamiętać o sporym zużyciu benzyny i dość kosztownych napraw w autoryzowanych warsztatach. Cena? Około 13 tys. złotych wystarczy na dobrze utrzymany egzemplarz.
Filip Otto