Spróbujmy zatem zastosować tę listę do Audi TTRS. Auto posiada pięciocylindrowy silnik o pojemności 2,5 l. Przy pomocy turbosprężarki generuje moc 340 KM oraz moment obrotowy 450 Nm. Na początek jest więc całkiem nieźle. Dalej już nieco gorzej - jednostkę napędową umieszczono z przodu, a napęd przenoszony jest na cztery koła (Haldex). Dwusprzęgłowy automat S-Tronic wypada na tym tle całkiem sportowo. A co ze stylistyką? Powiedzmy, że nie wyróżnia się tak bardzo by zatrzymać ruch na ulicy.
Modele Audi ze znaczkiem RS mają wzbudzać zamieszanie i podziw wśród innych użytkowników dróg. TT-ka w najmocniejszej odmianie otrzymała rozbudowany pakiet stylistyczny - większe wloty powietrza, poszerzone nadkola oraz imponujących rozmiarów spoiler na klapie bagażnika, który jest wyłącznie dodatkiem estetycznym nie spełniającym żadnej funkcji aerodynamicznej. Za pięcioramiennymi 19-calowymi felgami schowano tarcze hamulcowe o średnicy 370 mm z przodu i 310 mm z tyłu, a zawieszenie obniżono o 10 mm. Dzięki tym zabiegom Audi TTRS wygląda agresywniej. Czy nadal nieco kobieco? Oceńcie sami.
We wnętrzu nie zmieniono właściwie nic. Ergonomia stoi na najwyższym poziomie, a wykończenie i zastosowane materiały nie wzbudzają jakichkolwiek zastrzeżeń. Jednak pozostaje pewien niedosyt. Jeżeli wydajemy 260 000 zł na samochód sportowy oczekujemy czegoś wyjątkowego, czegoś co za każdym razem gdy usiądziemy za kierownicą sprawi, że poczujemy się lepiej. Topowa wersja oprócz czarnej podsufitki, kilku emblematów RS i jednego Quattro oraz mocniej wyprofilowanych foteli (bardzo wygodnych swoją drogą) nie oferuje pożądanego efektu - "mam coś wyjątkowego".
Jednak wciśnijcie się do nieco klaustrofobicznego wnętrza, przekręćcie kluczyk (rzadkie te dni w dobie systemów bezkluczykowych) i zostaniecie przywitani głębokim basowym pomrukiem silnika. Ustawcie się na prostej drodze przesuńcie drążek zmiany biegów w pozycję "D" i mocno kopnijcie w gaz. TTRS nie przyspiesza do setki ono się na nią rzuca. Wskazówka obrotomierza gna w kierunku czerwonego pola jak szalona, a pierwsza setka pojawia się na liczniku już po 4,3 s. Mogłoby być jeszcze lepiej gdyby nie masa własna 1475 kg. Mimo wszystko jest to wynik zdecydowanie lepszy od któregokolwiek z konkurentów. Porsche Cayman S dysponujący mocą 325 KM potrzebuje na osiągnięcie pierwszej setki 5 sekund i kosztuje jakieś 70 tys. złotych więcej. Najlepsze jest to, ze przyspieszenie nie słabnie, aż do osiągnięcia prędkości maksymalnej ograniczonej elektronicznie do 250km/h. Gdyby nie ten kaganiec można by zapędzić się w okolice 300 km/h. Podobno.
Audi dzięki napędowi na wszystkie koła wykorzystuje potencjał silnika w każdych warunkach. Nie ważnie czy asfalt jest suchy czy mokry TTRS zawsze ochoczo wyrywa do przodu. W zakrętach bardzo długo pozostaje neutralne, jednak ciężki przód prędzej czy później da o sobie znać dużą podsterownością. Bądźmy szczerzy - możecie bardzo szybko skoczyć po bułki, ale weekendową wizytę na torze milej spędzicie w towarzystwie Caymana. Układ kierowniczy może i szybko przekazuje na koła ruchy kierownicy, ale nieco zbyt mocno izoluje kierowcę. Nigdy tak do końca nie wiesz co dokładnie dzieje się z kołami. Zawieszenie jak na polskie realia drogowe nie jest zabójczo twarde, dzięki czemu w codziennej eksploatacji samochód nie będzie bardzo męczący. Jednak unikajcie dziur. Nie chodzi nawet o rozmiar felg, a o dźwięk dochodzący z zawieszenia. Możecie mi wierzyć lub nie, ale po wjechaniu w dziurę ma się wrażenie, jakby coś odpadło.
Summa Summarum
Audi TTRS jest dobrym samochodem, można by wręcz powiedzieć, że to sportowe auto. Kupując TT-kę w topowej wersji trzeba mieć specyficzny gust i specyficzne potrzeby. Lubię A4, A6, Q5 dobrze się w nich czuje, pasuje mi ich klimat. Lubię więc Audi. Jednak z "teteką" mam problem. Nawet w wersji RS nie trafia do mnie. Nie jest samochodem w którym mógłbym się zakochać. Jest poprawne do bólu, piekielnie szybkie i perfekcyjnie wykonane jednak nie ma czegoś co chwyta za serce.
Audi TTRS | Kompendium