Amerykańskie przepisy drogowe mocno różnią się od polskich. I wyraźnie widać to już po samych znakach czy kwestii kierunkowskazów. Na tym jednak nie koniec. Bo Polak jadący do USA i chcący używać za oceanem auta, powinien poznać też zasady obowiązujące na skrzyżowaniach równorzędnych. Te czasami są różne od tych, które znamy.
W języku angielskim skrzyżowanie równorzędne to "uncontrolled intersection". Oznacza to skrzyżowanie, na którym pierwszeństwa przejazdu nie wyznacza ani sygnalizacja świetlna, ani znaki drogowe pionowe czy poziome lub osoby upoważnione do kierowania ruchem. Jak się zachować na takim połączeniu dróg za oceanem? Obowiązuje tu sześć głównych reguł. I już pierwsza może stanowić wielkie zaskoczenia dla Polaka.
Szczególne zaskoczenie stanowi pierwsza z reguł. Powód? Bo zasada mówiąca o tym, że pierwszy przejeżdża ten, kto dotrze do skrzyżowania jako pierwszy, kasuje polską regułę prawej dłoni. I to nawet dobrze. Zamiast do hamowania, zachęca kierowców do szybkiego reagowania. To zwiększa przepustowość ruchu. Choć warto pamiętać o tym, że tu przewaga musi być wyraźna. Nie może to być fotofinisz. Pojazd docierający do skrzyżowania jako pierwszy musi mieć na tyle dużo czasu, aby miał możliwość spokojnego wykonania manewru. Bez ryzyka kolizji.
Legislatorzy amerykańscy uprzedzają kierowcę oczywiście o jeszcze jednej rzeczy. O konieczności zachowania ostrożności. To oznacza nie tylko uważne obserwowanie sytuacji na drodze. To wiąże się również z polską zasadą ograniczonego zaufania. Gdy kierujący dostrzeże pojazd, który nie porusza się zgodnie z przepisami, dla własnego bezpieczeństwa powinien zrezygnować z pierwszeństwa przejazdu – nawet jeżeli w głos powyższych zasad je posiada.