Niczym grzyby po deszczu na skrzyżowaniach w całej Polsce wyrastają nowe systemy Red Light. Najnowsza broń w arsenale CANARD jest niezwykle skuteczna w walce z kierowcami przejeżdżającymi na czerwonym świetle. Teraz system zapoluje także na łamiących przepisy w Poznaniu.
Jak informuje Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, nowy zestaw kamer systemu Red Light został zainstalowany na Rondzie Kaponiera. Od teraz każdy, kto dopuści się w tym miejscu przejazdu na czerwonym świetle, zostanie natychmiastowo odnotowany. Kierowca, który popełni wykroczenie, może spodziewać się listu z mandatem, który opiewać będzie na 500 zł. Nie to jest jednak najgorsze. Do jego konta zostanie doliczonych 15 punktów karnych.
Działanie systemu jest bardzo podobne do fotoradaru. Po włączeniu czerwonego światła system kamer monitoruje skrzyżowanie, rejestrując każdy pojazd, którego kierowca w tym czasie nie zastosuje się do wskazań sygnalizatora. Zdjęcie wykonane przez kamerę wysyłane jest następnie do Centralnego Systemu Przetwarzania, gdzie kontrolerzy upewniają się, że na pewno doszło do wykroczenia (zdjęcie zestawiane jest z danymi z sygnalizatora). W kolejnym kroku identyfikuje się pojazd na podstawie tablicy rejestracyjnej, a także sprawdza informacje zawarte w Centralnej Ewidencji Pojazdów. Po wszystkim powstaje raport zawierający wszelkie szczegóły związane z wykroczeniem, a więc datę, zdjęcie z kamery zawierające wizerunek kierowcy, dane pojazdu itd. Na jego podstawie wystawiany jest mandat.
System okazuje się szalenie skuteczny. Wystarczy wspomnieć, że w zeszłym roku dzięki charakterystycznym kamerom wystawiono prawie 45 tys. mandatów. Nie dziwi więc fakt, że wielu kierowców nie traktuje tych urządzeń jako szansy na poprawę bezpieczeństwa na drogach, a raczej maszynkę do robienia pieniędzy. Z drugiej strony to właśnie zmotoryzowani są sami sobie winni - system odnotowuje każde wykroczenie dopiero po dwóch sekundach od momentu włączenia czerwonego światła.