Lubisz markę Tesla? Więcej tekstów o Elonie Musku i tej firmie znajdziesz na gazeta.pl
Tesla Inc. została założona przez Martina Eberharda i Marca Tarpenninga. Później pojawił się Ian Wright, czwarty był największy inwestor, Elon Musk. Wkrótce później ściągnął do Tesli J.B Straubela, który przyniósł świeże techniczne spojrzenie. Cała piątka oficjalnie nazywa się założycielami Tesli.
Tesla to firma inżynierów, a nie menedżerów. J.B. Straubel, wykładowca na Uniwersytecie Stanforda opracował projekty: ogniw zasilających, łańcucha dostaw i pierwszej gigafabryki. Wdrożył produkcję seryjną Modelu 3.
Z pewnością można go nazwać jednym z ojców sukcesu marki, która jeszcze niedawno miała zbankrutować, a teraz jest najcenniejsza w motoryzacji. Aktualnie Straubel ma firmę, która opracowuje technologię recyklingu akumulatorów i przetwarzania elektronicznych odpadów.
W rozmowie przeprowadzonej niedawno z inwestorem Jasonem Calacanisem naukowiec powiedział kilka ciekawych rzeczy. Między innymi to, że bardzo zaskakuje go zachowanie szefów koncernów motoryzacyjnych w ostatniej dekadzie.
Po premierze Tesli Model S, Straubel był przekonany, że inne firmy natychmiast zaczną kopiować zastosowane w niej rozwiązania. Tak się jednak nie stało. Może być w tym element megalomanii, ale były szef techniczny Tesli uważa, że Model S w momencie premiery był fenomenalnie zaprojektowanym autem.
J.B. Straubel sądzi, że zachodnie koncerny motoryzacyjne zabrały się do elektryfikacji zbyt późno. Oprócz Tesli wyprzedzili je Chińczycy. A teraz chcąc nadrobić stracony czas, te same korporacje czynią nierealne założenia.
Teraz wszyscy obiecują natychmiastową elektryfikację. Ja myślę, że nie potrafią liczyć
- skomentował działania koncernów Straubel
Zdaniem inżyniera uruchomienie masowej produkcji samochodów elektrycznych nie jest możliwe w tempie obiecywanym przez producentów klasycznych aut. Problem tkwi przede wszystkim w opracowaniu łańcucha dostaw i zaopatrzeniu począwszy od kopalni. Działania koncernów Straubel porównuje do lotu, na który linie lotnicze sprzedały kilkakrotnie więcej biletów, niż jest miejsc w samolocie. Wszyscy chcą nim lecieć w to samo miejsce, ale na pewno się nie zmieszczą.