Wszystko o autach - dane techniczne, oceny, opinie
Jak obliczał niedawno Lech Bojarski z poznańskiej Gazety Wyborczej, w 2012 roku podróż gotową, miejmy nadzieję, autostradą A2 z Warszawy do granicy z Niemcami kosztować będzie 96 zł. I chodzi tu o same opłaty na bramkach. Do tego trzeba będzie doliczyć paliwo. Zakładając więc spalanie na poziomie 6 litrów na setkę podróż ze stolicy do zachodniej granicy kosztować będzie ponad 200 zł. W jedną stronę, rzecz jasna.
Przejechanie jednego kilometra autostrady kosztuje dziś w Polsce 22 grosze. Czy to rzeczywiście tak dużo? Ministerstwo argumentuje, że to stawka europejska. Tyle samo płacą Chorwaci, jeszcze więcej Portugalczycy (28 gr) nie wspominając o Francuzach (30 gr). Wydawałoby się więc, że nie mamy powodów do narzekań. Czyżby? Gdy weźmiemy pod uwagę średnie zarobki w danym kraju okaże się, że Francuz za średnią pensję może rocznie przejechać 40 tys. kilometrów, Polak tylko 10 tys. km - cztery razy mniej.
Na razie kierowcy samochodów osobowych płacą tylko za przejazd odcinkami wybudowanymi przez prywatne firmy na zasadzie koncesji (A2 z Konina do Nowego Tomyśla, A1 z Gdańska do Grudziądza i A4 między Katowicami a Krakowem). Pozostałymi odcinkami autostrad możemy na razie jeździć za darmo. Jednak nie chodzi o to, by jeździć za darmo - ten stan i tak niedługo się zmieni. Od marca 2011 ma ruszyć pobór opłat na odcinku A2 Stryków - Konin. Nikt nie protestuje, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad musi za coś nowe autostrady budować. Dlaczego jednak nie wrócić do pomysłu winietek?
Winietki stosują z powodzeniem m.in. Węgrzy, Czesi, Słowacy, Austriacy, Chorwaci i Szwajcarzy. Obowiązują one także w Polsce, ale wyłącznie kierowców samochodów ciężarowych. Co jest więc z nimi nie tak? Pomysł winietek rzucił wiele lat temu Marek Pol, wicepremier w rządzie Leszka Millera, minister infrastruktury. Kierowcy oburzyli się, bo według projektu Pola polska winietka miała obowiązywać wszystkich użytkowników dróg, nie tylko tych poruszających się autostradami. Mimo, iż pod ostrzałem krytycznych opinii wyrażanych przez ekonomistów, specjalistów i zwykłych obywateli Pol sukcesywnie zawężał jej zasięg, pomysł upadł, a kierowcy do dzisiaj z niesmakiem wspominają winietkowe rewelacje.
Niesłusznie. Winietka to najtańszy sposób pobierania opłat za przejazd autostradami. Nie trzeba budować dodatkowej infrastruktury, niepotrzebne są punkty poboru opłat, na których trzeba zatrzymywać auto i które spowalniają ruch, wreszcie dostępne są na każdej stacji benzynowej i przejściu granicznym. Problem jest jeden. Gdyby w Polsce zaczęły obowiązywać winietki, wpływy z tytułu przejazdów do zarządców autostrad byłyby znacznie mniejsze (przyjmując standardy i wysokości opłat obowiązujące w całej Europie). Zyskaliby ci, którzy z autostrad korzystają często, stracili ci, którzy płatnymi drogami jeżdżą okazjonalnie. Najprawdopodobniej jednak wpływy do budżetu byłyby podobne. Nikt tego nigdy nie policzył, ale gdyby winietka miała przystępną cenę, kupiłoby ją znacznie więcej kierowców.
Sprawdziliśmy. Okazuje się, że w Europie jest tanio. By móc przez rok korzystać z autostrad i dróg szybkiego ruchu w Szwajcarii trzeba wyłożyć 135 zł. Tak, tak 135 zł za całoroczne pozwolenie na jazdę autostradami. W Słowenii zapłacimy około 190 zł, w Austrii niecałe 350 zł, u naszych południowych sąsiadów - Czechów 215 zł. Na Słowacji natomiast 175 zł, czyli mniej niż wyliczony przez Bojarskiego jednorazowy kurs z Warszawy do granicy z Niemcami i z powrotem.
Pamiętajmy, że mówimy o winietce całorocznej. Ktoś, kto w dalszą podróż samochodem wybiera się raz czy dwa razy do roku mógłby przecież - tak jak ma to miejsce w większości wspomnianych wyżej krajów - wykupić winietkę na krótszy okres. Na przykład na tydzień czy miesiąc. Słowacy za 30-dniową przepustkę na autostrady płacą około 50 zł, a 10-dniowa winietka obowiązująca na terenie Szwajcarii kosztuje 47 zł.
Ile mogłyby kosztować winietki w Polsce? Coś nam podpowiada, że zarządcy krajowych autostrad z ministrem infrastruktury na czele wyliczyliby koszt polskiej winietki na zupełnie innym poziomie. To znaczy ile?
Wystarczy prosty przykład: załóżmy, że z Warszawy do Poznania jeździmy trzy razy w miesiącu. Za podróż bez paliwa musimy zapłacić 198 zł. (300 km x 0,22 gr = 66 zł x 3 = 198 zł). W roku daje to 2376 zł. A gdzie inne autostrady, wyjazdy na wczasy w góry, weekendy nad morzem, dojazdy do rodziny, pracy, itp? Obstawiamy, że GDDKiA wyliczyłaby roczną opłatę za winietkę grubo powyżej 3 tys. zł czyli ponad 700 euro. Jeśli zatem winietka kosztowałaby na europejskim poziomie, czyli 200 czy nawet 400 zł, GDDKiA straciłaby na nas ponad 2 tys. zł. A z takiego łakomego kąska trudno zrezygnować.
Pomysł winietek jest więc dla ministerstwa samobójem. Lepiej ściągać opłaty na bramkach niż pomyśleć o komforcie i bezpieczeństwie podróży. Polska bryluje w grupie najniebezpieczniejszych krajów Europy pod względem ofiar wypadków. Lepiej kasować pieniądze z fotorejestratorów, łapać kierowców na suszarki niż wpuścić ludzi na autostrady. I jak tu się cieszyć z autostrad?
A Wy ile bylibyście skłonni zapłacić za roczną winietkę? Zapraszamy do wzięcia udziału w sondażu (poniżej).
ZOBACZ TAKŻE: