Długo miałem telefony z Androidem, moją domyślną nawigacją były więc Mapy Google, ponieważ z racji pracy było to dla mnie najwygodniejsze rozwiązanie. Google Maps świetnie współpracuje z Android Auto, a do tego ma tak wiele funkcji (to prawdziwy kombajn, a nie tylko mapy i nawigacja...), że jakoś nie miałem powodu, żeby ją zmieniać. Teraz zmieniłem telefon i Google Maps oczywiście na nim mam, ale postanowiłem sprawdzić jego głównego rywala.
Wielu użytkowników Google Maps ostatnio mocno krytykowało nowy odświeżony wygląd map i dziwną, ich zdaniem, kolorystykę, na jaką zdecydował się gigant z Mountain View. Apple Maps wygląda zupełnie inaczej. Na początku czułem się trochę dziwnie, bo ta stylistyka wydaje się trochę cukierkowa, ale... im dłużej jeżdżę z Apple CarPlayem, tym podoba mi się bardziej. Jest przyjemna dla oka i nie męczy nawet w nocy. Jest też bardzo przejrzysta, a w widoku 3D odwzorowanie miast imponuje.
Budynki wyglądają bardzo ładnie, a przy tym w ogóle nie zasłaniają trasy, którą jedziemy. Wydaje się to oczywiste, ale mam doświadczenia z pokładowych nawigacji w nowych samochodach, które pod tym względem sobie nie radzą. Wizualne fajerwerki przytłaczają i nie pozwalają się skupić na nawigowaniu. Pod tym względem i Google Maps, i Apple Maps radzą sobie znacznie lepiej.
Zauważyłem, że Apple Maps prowadzi mnie inaczej, niż Google podczas pierwszych jazd nową Alfą Romeo. Auta mieliśmy oddać w samym centrum Warszawy na ulicy Chmielnej. Nawigacja poprowadziła mnie trasą, na którą pewnie bym nie wpadł, a była wyjątkowo komfortowa. Tak naprawdę całe centrum przejechałem na wprost i na koniec skręciłem w Chmielną. Inne nawigacje bardzo chętnie kazałyby wykonać więcej manewrów i lawirować po ciasnych i zatłoczonych uliczkach w poszukiwaniu trasy najszybszej lub najkrótszej.
Apple Maps przy proponowaniu trasy wyświetla jeszcze jedną alternatywę. Poza trasą najszybszą i najkrótszą możemy wybrać wariant z jak najmniejszą liczbą zakrętów. To ciekawa opcja nie tylko dla niedoświadczonych kierowców, których skręty w lewo albo omijanie korków wąskimi ulicami stresuje. Czasem takie szukanie przejazdu krótszego o minutę lub dwie sprawia, że jazda staje się męcząca, a my cały czas musimy wykonywać trudne manewry w korku. Czasem po prostu lepiej jechać wygodnie przed siebie, a do celu dojechać jak najprościej. Polecam ten wariant trasy każdemu. Zwłaszcza, jeśli macie się przebijać przez centrum jakiegoś miasta.
Oczywiście Apple Maps to nie jedyna aplikacja, która taką alternatywę proponuje. Robią to też inne nawigacje, choć czasem trzeba poszperać w opcjach i na nich to wymusić. Apple w swoim stylu robi to prosto i szybko, podając rozwiązanie na tacy. Wystarczy jedno kliknięcie. Redaktor Tomasz przypomniał mi, że z trasami z jak najmniejszą liczbą skrętów jako jedna z pierwszych na poważnie eksperymentowała jeszcze... Nokia.
Zawsze chwalimy Google Maps za jego potężne serwery i algorytm, który na bieżąco przelicza trasę i praktycznie ciągle informuje o alternatywach. Czasem pojawiają się dziwne komunikaty o trasie płatnej, a w dodatku znacznie dłuższej, ale zwykle Mapy wymyślają bardzo ciekawe przejazdy. Google wprowadziło całkiem niedawno jeszcze jeden typ propozycji. Możecie czasem zobaczyć trasę z zielonym listkiem.
Algorytm proponuje taki przejazd, żeby kierowcy dotarli na miejsce w podobnym momencie, ale w znacznie bardziej ekonomiczny sposób. To trasa, podczas której zużyjemy najmniej paliwa lub energii, a także wyemitujemy mniej CO2. Warto i z tej funkcji skorzystać. Google może nam otworzyć oczy na trasy, których dotąd w ogóle nie rozważaliśmy. Jeśli będziemy ją pokonywać codziennie (np. do pracy), to rzeczywiście może udać się obniżyć spalanie.
Niezależnie, która z aplikacji nawigacyjnych jest waszą ulubioną, polecamy sprawdzać nowe funkcje, jakie się w nich pojawiają, a czasem także zajrzeć do konkurencji. Mapy rozwijają się z każdą aktualizacją, a algorytmy są coraz inteligentniejsze. Możliwe, że jakaś funkcja bardzo przypadnie wam do gustu i znacznie uprzyjemni jazdę samochodem. Zachęcamy do eksperymentów.