Duże samochody elektryczne potrafią imponować. Osiągami z kosmosu, turbo szybkim ładowaniem i naprawdę przyzwoitym zasięgiem. Jednak robią to dzięki dużym akumulatorom, a duży akumulator to wysoka cena. Dlatego, żeby elektryki mogły skusić zwykłych kierowców muszą być mniejsze i znacznie tańsze. Nie odkrywamy tu żadnej Ameryki. Fani motoryzacji mogli się kilka lat temu zachwycać spalinowymi BMW z rodziny M czy Mercedesami AMG, ale w rankingach sprzedaży u klientów indywidualnych dominowały auta pokroju Fabii i Yarisa, a w zakupach flotowych - Corolla i Octavia. To takie zwykłe modele robią liczby i rzeczywiście zmieniają krajobraz naszych ulic. Dlatego zapowiedzi Citroena brzmią naprawdę ciekawie.
Thierry Koskas, który przewodzi aktualnie francuskiej marce, zapowiedział, że wielkimi krokami zbliża się na rynek nowy Citroen C3. W tej generacji będzie dostępny w wersji e-C3. Nie wiadomo, jeszcze, czy na wybranych rynkach pojawi się spalinowa odmiana. Wcale nas to nie zdziwi. Oparty na tej samej platformie CMP Jeep Avenger w większość europejskich krajach jest tylko stuprocentowym elektrykiem, a do Polski przyjechał także z silnikiem 1.2 PureTech.
Szef Citroena zapowiedział, że cena nowego Citroena e-C3 ma nie przekraczać 25 tysięcy euro, co wyznacza górny limit na około 110 tysięcy złotych. Niska cena ma pozwolić trafić do jak największej liczby kierowców, a także pozwolić Francuzom na zmierzenie się z chińską e-ofensywą. Chińczycy planują agresywne działania na Starym Kontynencie i również chcą zawalczyć o podstawowe segmenty motoryzacji. Czy coś jeszcze wiadomo o nowym Citroenie C3 oficjalnie? Nie bardzo. Produkcja ma ruszyć na Słowacji w 2024 r. Francuskie media podają, że możemy się spodziewać zasięgu na poziomie 300 km i wielu nawiązań do małych Citroenów sprzed lat. Więcej o nowych samochodach przeczytasz na stronie głównej gazeta.pl.
Citroen będzie musiał pójść na sporo kompromisów i raczej na pewno nie będzie bliźniakiem Peugeota e-208. Czemu tak zakładam? Nawet teraz, schodzący ze sceny Peugeot e-208, jest w Polsce wyceniony na 156 600 złotych. Mówimy o aktualnej wersji z silnikiem o mocy 136 KM i zasięgu 362 km. Z wyjściowej ceny e-208 trzeba by ściąć około 50 tysięcy, co oznacza naprawdę ogromne cięcie.
Różnica na pewno będzie jeszcze większa, jeśli spojrzymy na nowego Peugeota e-208. Najważniejszą zmianą jest napęd z e-308. Dzięki temu zasięg samochodu wzrośnie nawet o 38 km (+10,5 proc.), co pozwoli na pokonanie na jednym ładowaniu nawet do 400 km wg WLTP. To jeszcze wartość orientacyjna, ponieważ trwa homologacja. Wysokonapięciowy akumulator (400 V) jest nowy i podobno bardziej efektywny energetycznie. Jego całkowita pojemność 51 kWh, a użytkowa 48,1 kWh. Peugeot e-208 nie tylko pojedzie dalej, ale będzie też szybszy. Moc wzrosła o 20 KM do 156 KM. Taki skok wydajności na pewno odbije się na cenie.
Aż tak niska cena oznacza, że nowy Citroen e-C3 będzie pewnie dość zbliżony do Dacii Spring, która kosztuje właśnie tyle. Dacia Spring w Polsce startuje od 106 900 złotych. Mierzy 3734 mm długości, 1579 mm szerokości całkowitej, 1516 mm wysokości i 2423 mm rozstawu osi. Bagażnik pomieści od 290 do 620 litrów. Silnik Dacii Spring ma 45 KM mocy i nie jest demonem prędkości. Spring rozpędza się do 100 km/h w 19,1 s, a prędkość maksymalna to 125 km/h. Podawany przez Dacię zasięg to 230 km wg WLTP oraz 305 km wg WLTP City.
Tu spodziewamy się, że Citroen e-C3 zaoferuje jednak znacznie lepsze osiągi. Zwłaszcza, jeśli chodzi o przyspieszenie, stawiamy też na zasięg około 300 km wg WLTP i to bez sztuczek z WLTP City. Citroen e-C3 ma wejść do produkcji w 2024 r., będzie znacznie nowocześniejszym autem, bo samochody elektryczne rozwijają się w bardzo szybkim tempie. Kilka lat różnicy i doświadczenie, jakie Stellantis zebrał już w małych elektrykach, prawie na pewno sprawi, że Citroen e-C3 poprawi wyniki Dacii Spring. Czy tak będzie? Dowiemy się już niedługo.