Polak-patriota. Chce jeździć samochodem elektrycznym, ale tylko z Polski. I mieć z tego powodu przywileje

- Polacy chcą polskiego samochodu elektrycznego jako symbolu rozwoju gospodarczego i powodu do dumy - czytamy w komunikacie spółki ElectroMobility Poland. Stawiamy jednak warunki. Chcemy dopłat i przywilejów.

Co skłoniłoby Polaka do zakupu samochodu elektrycznego? Przede wszystkim metka "Made in Poland" (dla 63 proc. ważna jest produkcja w Polsce). Niewiele mniej istotne są dopłaty rządowe (dla 60 proc.), a dla co drugiego z nas zachętą byłoby darmowe parkowanie w płatnych strefach (47 proc.). Co ciekawe, o zakupie samochodu na prąd myślało trzech na czterech polskich kierowców. Powodem są przede wszystkim oszczędności w użytkowaniu (dla 59 proc.), ale też - w co trudno uwierzyć - względy ekologiczne (dla 55 proc.).

Idealny samochód elektryczny według Polaków jest: wyprodukowany w Polsce, pięciodrzwiowy i czteroosobowy, kosztuje 60 tys. zł, umożliwia darmowe parkowanie w płatnych strefach, jego zakup jest współfinansowany przez państwo, ma zasięg 150 km, a czas jego ładowanie nie przekracza dwóch godzin.
Polski samochód elektryczny
Polski samochód elektryczny Źródło: ElectroMobility Poland/Kantar TNS

Polski samochód elektryczny

Badanie wykonała sondażownia Kantar TNS na zlecenie spółki ElectroMobility Poland. Tej samej, która rozpisała kontrowersyjny konkurs na karoserię polskiego auta na prąd. W komunikacie spółki czytamy, że "Polacy chcą polskiego samochodu elektrycznego jako symbolu rozwoju gospodarczego i powodu do dumy". Przed producentem takiego samochodu stoi jednak ogrom przeszkód.

Po pierwsze, polska infrastruktura obsługująca samochody elektryczne jest w opłakanym stanie. Po drugie, wystartowanie z seryjną produkcją nowego samochodu to wiele lat przygotowań i ogromne przedsięwzięcie logistyczne oraz finansowe, nie wspominając o technologii. Po trzecie, Polacy chcą samochodu elektrycznego w cenie do 60 tys. zł. Tymczasem dziś najtańszym autem na prąd dostępnym na polskim rynku jest Renault Zoe, za które trzeba zapłacić minimum 89 900 zł. Co prawda Francuzi oferują też model Twizy w cenie 53 200 zł, ale nie spełnia on warunków stawianych przez Polaków w ankiecie (jest jednoosobowy i przejedzie maksymalnie 100 km).

Ale optymiści też mają swoje argumenty. Za ElectroMobility Poland stoją państwowi giganci energetyczni: Enea, Energa, Tauron oraz PGE. Projekt jest też bardzo mocno wspierany przez polski rząd. Minister Energii Krzysztof Tchórzewski stwierdził niedawno, że „administracja będzie systematycznie przechodziła na samochody elektryczne – to już nie jest deklaracja, a pewność. Ustawa o elektromobilności zakłada, że floty samochodowe będą systematycznie wymieniane na elektryczne”. Szansą dla polskiego auta mogłyby być zamówienia ze strony instytucji rządowych. Minister Tchórzewski zapowiedział także budową sieci 6 tysięcy stacji szybkiego ładowania. Bez konkretnych dat, ale można przypuszczać, że miałoby się to wydarzyć przed 2020 rokiem, kiedy to - zgodnie z zapowiedzią ministra Morawieckiego - po polskich drogach ma jeździć milion aut elektrycznych. Ambitny plan, biorąc pod uwagę, że według danych IBRM Samar do końca października 2017 roku w Polsce zarejestrowano nieco ponad 400 samochodów na prąd.

Szansą dla polskiego auta elektrycznego mógłby być model carsharingu, na co zresztą zwracają uwagę ankieterzy. Piszą oni, że "Polacy są otwarci na nowe rozwiązania biznesowe - carsharing i baterie w abonamencie". Auto elektryczne na minuty? Brzmi realistyczniej niż samochód elektryczny opracowany i produkowany w Polsce, dostępny w salonie za 60 tys. zł.

Więcej o: