Sukces zaprojektowanego w powojennej rzeczywistości Renault 4 przerósł nawet jego twórców. Uniwersalne i skromne, chociaż stylowe auto było w sprzedaży przez ponad trzy dekady i znalazło więcej niż osiem milionów nabywców na całym świecie. "Quatrelle" to czwarty najchętniej kupowany samochód w historii motoryzacji. Ówczesny szef firmy Pierre Dreyfus powiedział, że ten samochód jest jak dżinsy: dla każdego. Renault przypomina ten triumf i ma chęć na kolejny, tym razem w wersji na prąd.
Na początek ciekawostka: zarówno tkanina, do której Renault porównuje swojego elektrycznego mieszczucha i jej obie nazwy - denim oraz dźins - mają francuskie pochodzenie. Dżins to nic innego jak "bleu de Genes", czyli błękit genueński, a denim wziął się od słów "de Nimes", co oznacza: z Nimes. W tym francuskim mieście można bylo kupić taką tkaninę już w XVI w., więc nawiązanie nie jest przypadkowe. Nowe Renault 4 E-Tech, które ma być jak dżinsy, to część imponującej ofensywy elektryków francuskiego producenta na europejskim rynku. Koncern Renault ewidentnie chce być liderem tej kategorii na starym kontynencie, dlatego wprowadzają do sprzedaży całą armię elektrycznych SUV-ów (włącznie z budżetową Dacią Spring) i samochodów o bardzo atrakcyjnym wizerunku. Takie jest Renault 5 E-Tech, w którego wyglądzie można się zakochać. W Renault 4 będzie trudniej to zrobić, dlatego musi mieć atuty, które przemówią do rozsądku klientów.
Renault ustawia "czwórkę" w swojej gamie powyżej Renault 5 E-Tech. To znaczy, że będzie od niego droższa, ale i praktyczniejsza. Ma być dla tego modelu odpowiednikiem Captura wobec Clio w portfolio klasycznych aut tej marki. Każdy musi samodzielnie ocenić, czy Renault 4 E-tech wygląda atrakcyjnie, ale na pewno nie jest autem kategorii Fiata 500, Mini, czy Renault 5 E-Tech, na widok których ludziom miękną nogi. Za to elektryczne Renault 4 E-Tech bez wątpienia będzie uniwersalne, przestronne i praktyczne, bo producent odmienia te przymiotniki na wszelkie sposoby. Mimo że nowy elektryk jest pozycjonowany w miejskim segmencie B, ma 414 cm długości, czyli o 9 cm więcej od spalinowego Captura. Elektryczna platforma pozwoliła na zwiększenie rozstawu osi do 262 cm. Pozostałe istotne wymiary to 180 cm (szerokość), 157 cm (wysokość), 420 l (pojemność bagażnika) i 18,1 cm (prześwit).
Renault 4 E-Tech ma przestronne i nowoczesne wnętrze z dwoma dużymi ekranami i systemem OpenR Link bazującym na Android Automotive. Tak samo jak protoplasta może mieć też rozsuwany szmaciany dach (chociaż tym razem elektrycznie) i napęd na przednią oś. Wbrew pozorom to nie takie głupie, nawet w przypadku elektryków, bo pozwala obniżyć koszty produkcji, oszczędzić przestrzeń, a w przypadku elektronicznej kontroli momentu obrotowego wybór napędzanych kół ma coraz mniejsze znaczenie. Większość klientów nawet się nad tym nie zastanawia. Natomiast ważne są przyzwoite osiągi, a zwłaszcza zasięg.
Renault ma zamiar oferować model 4 E-Tech z jedną z dwóch baterii (40 kWh i 52 kWh) i mocy silnika 120 KM lub 150 KM. Zasięg bazowej wersji ma przekraczać 300 km, a topowej dobijać do 400 km, aczkolwiek doświadczenie pokazuje, że takie deklaracje producentów samochodów elektrycznych trzeba traktować ostrożnie. Za to mimo budżetowego charakteru "czwórka" na pewno nie będzie taką zawalidrogą jak Dacia Spring. Mocniejsza wersja rozpędza się do setki w czasie krótszym niż 8,5 s i rozpędza do 150 km/h. Może też holować przyczepę o masie do 750 kg. Renault 4 E-Tech to pierwszy model tej firmy, w którym da się jeździć używając tylko prawego pedału. Służy zarówno do przyspieszania, jak i wydajnego hamowania rozpędzonego samochodu.
Poza tym nowe Renault 4 E-Tech będzie samochodem w całości wyprodukowanym w Europie, włącznie z silnikiem i akumulatorem, co ma znaczenie nie tylko wizerunkowe. Czy to wystarczy, żeby osiągnąć sprzedażowy sukces? Na pewno nie, dlatego mam nadzieję, że osoby odpowiedzialne za wprowadzenie nowego samochodu na rynku Starego Kontynentu pamiętają, co pomogło zyskać popularność zarówno spodniom z niebieskiego denimu, jak i klasycznemu Renault 4. Oba produkty były trwałe i niezbyt drogie. W momencie premiery "czwórka" została wyceniona tak, aby przebić swojego największego konkurenta - Citroena 2CV. Czy historia się powtórzy również w tym znaczeniu?