Kierowcy nie przepadają za przepisami drogowymi. Szczególnie w przypadku, w którym ich interpretacja nie jest dla nich korzystna. Zbyt szybka jazda? Mandaty za nią dla części oznaczają jedynie "maszynkę" do nabijania pieniędzy w budżecie państwa. Dlatego tak popularne w sieci stają się filmiki obrazujące metody oszukiwania urządzeń pomiarowych.
Ten filmik cieszy się szczególną popularnością. Do tej pory zobaczyło go już 18 mln osób. Powód? Ten wydaje się dość prosty. Bo w tym przypadku do oszukania fotoradaru wystarczy liść i kawałek żyłki wędkarskiej. Metodę można zatem zastosować praktycznie za darmo, a jednocześnie chroni ona przed mandatem.
Kierowca bierze liść, zawiązuje jeden koniec żyłki na nim, a drugi na ramieniu wycieraczki. Liść następnie np. delikatnym klejem mocuje na środku numeru rejestracyjnego. Tak, aby nie dało się go odczytać na zdjęciu z fotoradaru. W ten sposób kierowca kary za prędkość nie dostanie. Co z karą za zasłanianie tablicy? Jeżeli policjanci dostrzegą liść i postanowią zatrzymać auto, kierowca jednokrotnie uruchomi wycieraczki. Te oderwą liść od tablicy i wciągną go na podszybie. Mandatu nie będzie.
Metody pozwalające na uzyskanie "bezkarności" w oku fotoradaru nie są generalnie dobrym pomysłem. Przepisy nie powstały po to, aby utrudniać nam życie, a z uwagi na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa drogowego wszystkim. Bo kierowcy i ich potrzeby przecież nie są na jezdni same. Tu chodzi o wyższy cel. Każde rozwiązanie, które stawia kierowcę ponad prawem, nie jest legalne. I warto zdawać sobie z tego sprawę. Jednocześnie nie mogę nie wyrazić podziwu nad zmyślnością pomysłu tego kierowcy. Jest prosty i innowacyjny, a jednocześnie tani i nie wymaga praktycznie żadnego trudu.
Nie jest jednak tak, że ta metoda jest idealna i zadziała zawsze. Bo warto zdawać sobie sprawę z kilku rzeczy. Kluczowe jest bowiem to: