Niektóre rzeczy się nie zmieniają, a podżeganie do konfliktów mieszkańców stolicy i reszty Polski, nigdy nie wyjdzie z mody. Kartka, którą widzicie na zdjęciu, została wydrukowana w 2015 roku. Teraz robi kolejne okrążenie w mediach społecznościowych. I wciąż budzi ogromne emocje.
Więcej wiadomości o tym, co się dzieje na polskich ulicach, znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Internetowy powrót kontrowersyjnego przekazu umieszczonego za wycieraczką auta przydałoby się analizować z perspektywy socjologicznego studium przypadku. Ludzie widzą treść umieszczoną na kartce i górę biorą emocje. Nikt nie sprawdza źródła tej informacji, ani czy ma jakikolwiek sens. Wzburzenie jest zbyt silne, żeby zachować się logicznie albo zastanowić chociaż przez chwilę. Ręce świerzbią, żeby dorwać się do klawiatury. Tak samo jak internauci zachowuje się wielu dziennikarzy. Pytanie, czy zrobili to świadomie, czy po prostu nie sprawdzili pochodzenia zdjęcia, ale kontrowersyjny wpis pojawił się w miniony weekend w wielu mediach. W końcu odezwał się jego autor, który przypomniał, że zdjęcie jest "starsze od węgla".
Co można przeczytać na budzącej tak wielkie emocje kartce? Przekaz jest prosty: autor nie chce, żeby do Warszawy przyjeżdżali mieszkańcy reszty Polski i parkowali "u niego" swoje auta. Dlatego napisał tak:
Słoiku! Twoje miejsce parkingowe jest tam, gdzie masz zarejestrowany samochód, więc przestaw to auto.
Emocje twórcy podkreśla wykrzyknik, a dodatkowo autor okrasił przekaz wydrukowanym w tle paskiem w kolorach flagi Warszawy, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące jego pochodzenia. Spod słynnej kartki wygląda fragment naklejki rejestracyjnej na szybie z widocznymi literami SJ. To oznacza, że napiętnowany samochód został zarejestrowany w Jaworznie, właśnie tam, gdzie kiedyś ma być produkowana elektryczna Izera.
W komentarzach pod tekstami po raz kolejny komentującymi tę sytuację odezwało się mnóstwo osób, włączając w to autora zdjęcia. Maciej Tarkowski zepsuł wszystkim zabawę, przypominając, że wykonał je na ul. Pułku AK "Baszta" na Mokotowie aż osiem lat temu. Od tego czasu wiele się zmieniło, włączając w to przepisy dotyczące rejestracji aut, ale temat "słoików" w stolicy wciąż budzi ogromne emocje.
Od zrobienia zdjęcia minęło tak wiele lat, ale pewne rzeczy się nie zmieniły. Komentujący wciąż prześcigają się w obraźliwych wpisach. Jedni pomstują na przyjezdnych, inni współczują warszawiakom pychy i głupoty. Niektórzy przytomnie zauważają, że w świetle aktualnych przepisów nie trzeba zmieniać tablic rejestracyjnych przy przerejestrowaniu samochodu, bo nie wiedzą, że fotografia jest stara. Ci komentatorzy, którzy są tego świadomi, widocznie nie zdają sobie sprawy, że od wielu lat rejestracja auta nie musi być tożsama z miejscem zameldowania jego właściciela.
Od 1 lutego 2022 nie ma obowiązku wymiany tablic rejestracyjnych na nowe po przerejestrowaniu samochodu, w związku z tym można pozostawić ten sam numer rejestracyjny nawet jeśli samochód był wykupiony z leasingu przez użytkowania albo kupiony od osoby z innej części Polski. Sporo osób nadal występuje do urzędu z prośbą o nowe tablice z różnych powodów, ale nie trzeba tego robić.
Poza tym nawet przed końcem stycznia 2022 roku nie było obowiązku rejestracji auta w miejscu zamieszkania. Niektórzy wybierali inny region Polski, myśląc, że w ten sposób obniżą stawkę ubezpieczenia (tak nie jest, bo zależy od miejsca faktycznego zamieszkania kierowcy) albo po to, by zdobyć upragnioną kombinację liter i cyfr. W dodatku wiele samochodów jest użytkowanych w formie leasingu albo wynajmu długoterminowego. Dlatego od dłuższego czasu rejestracja auta nie musi mieć nic wspólnego z miejscem zameldowania jego kierowcy. I często nie ma.
Niezależnie od tego, warto się też zastanowić, dlaczego wiele osób tak wkurza "obca" tablica rejestracyjna w Warszawie. Niektórzy narzekają, że przez to nie mogą zaparkować koło swojego domu, tak jakby osoba wynajmująca mieszkanie, czy przyjeżdżająca w odwiedziny miała do tego mniejsze prawo. Jednak koronnym argumentem warszawiaków zwykle jest podejrzenie, że taki kierowca nie płaci podatków w stolicy, chociaż w niej mieszka. W związku z tym korzysta ze stołecznej infrastruktury, mimo że ona nie jest przez niego finansowana. Można się kłócić co do sensowności takiego zarzutu, ale wcześniej przytoczone przykłady pokazują, że przede wszystkim oskarżenie wcale nie musi być prawdziwe.
Poza tym, osoby narzekające na "słoiki" najwyraźniej nie zdają sobie sprawy z kilku rzeczy. Przede wszystkim nie mamy wpływu na miejsce urodzenia, tak jak na wiele innych rzeczy w życiu, dlatego to nie powinno być przedmiotem krytyki. Po drugie jest naturalne, że do największego ośrodka przemysłowego, finansowego i najludniejszego miasta przyjeżdżają ludzie z całego kraju, bo tam najłatwiej zdobyć pracę lub znaleźć amatorów na oferowane usługi, czy produkty. Po trzecie i chyba najważniejsze, osoby przyjeżdżające do Warszawy od dziesiątek lat tworzą jej siłę i koloryt, tak samo jak rdzenni mieszkańcy żyjący w stolicy "z dziada pradziada". Wzbogacają to miasto. Bez jednych i drugich Warszawa nie byłaby taka sama. Warto o tym pamiętać, niezależnie od tego, czy lubimy stolicę Polski, czy nie.
Komentarze (77)
Odezwa do "słoika" ma już osiem lat. Słynna kartka wciąż budzi kontrowersje
Dla mnie to było oczywiste, że można mieszkać jeszcze tam gdzie rodzice, ale dziadkowie to przecież po wojnie przyjechali. Rzeczywiście przecież nie wszędzie tak było.
Wśród moich przodków od pradziadków, żadne 2 pokolenia nie mieszkały całe życie w tej samej okolicy.
Teraz mieszkam we Wrocławiu (przyjechałam na studia ze 20 lat temu) i raczej znam niewiele osób, które są z Wrocławia (tzn. mieszkają tu od dzieciństwa).
a taka komusza darmocha tylko rozzuchwala