JBL w Toyocie to już poziom premium. Innymi słowy, nagłośnienie, za które trzeba dopłacić albo otrzymać w standardzie pod warunkiem inwestycji w najdroższe wersje wyposażenia. A jak to wygląda w nowej Toyocie C-HR? Niestety niezbyt zachęcająco.
Zestaw audio JBL montowany jest standardowo tylko w najdroższych odmianach niedużego crossovera. Trzeba zatem zainwestować w Toyotę C-HR Executive Premiere Edition lub GR Sport Premiere Edition. A to oznacza wydatek ponad 200 tys. zł! Oczywiście można też dopłacić do opcjonalnego pakietu VIP (m.in. technika HUD, dach panoramiczny, cyfrowy kluczyk). Dostępny jest w dwóch droższych wersjach, czyli Executive i GR Sport. Koszt? Aż 13 tys. zł. Sporo.
Co wchodzi w skład zestawu JBL? To łącznie 9 głośników. Wśród nich tradycyjnie największy jest subwoofer (26,5 cm) w bagażniku. Pozostałe zamocowano w ciekawej konfiguracji. Z przodu znajduje się układ trójdrożny z wooferami 17 cm, średniotonowymi 90 mm i wysokotonowymi kopułkami 25 mm. Z tyłu jako uzupełnienie zadziwiająco małe głośniki szerokopasmowe 90 mm. O tym jak skromnie grają łatwo się przekonać. Wystarczy skorzystać z funkcji regulacji zrównoważenia (fader) i wyłączyć głośniki przednie.
Nie oczekiwałem wiele po pokładowym audio w relatywnie niedużym samochodzie. Przeżyłem jednak miłe rozczarowanie, gdy zacząłem słuchać nie tylko Spotify (w tzw. najwyższej jakości), ale także swojej kolekcji nagrań testowych zapisanych w bezstratnym formacie Apple. Innymi słowy, JBL poradził sobie z jakże różnymi nagraniami (uwzględniając przede wszystkim poziom jakości). Tyle pierwszych spostrzeżeń.
Co to znaczy poradził sobie? Słuchanie muzyki było bardzo przyjemne bez względu na jakość nagrań. A to wbrew pozorom nie jest takie oczywiste. Niektórzy producenci przygotowują pokładowe nagłośnienie przede wszystkim tak, by skompensować niedostatki serwisów streamingowych albo kiepskich mp3 zgrywanych na pamięć USB. A to wiąże się z zagrożeniem, że gdy sięgniesz po pliki audio najwyższej jakości to wówczas okazuje się, że brzmią nienaturalnie i przesadnie. Łatwo o wrażenie jakby ktoś znacząco podwyższył określone partie w korektorze co sprawia, że nagranie przytłacza swoim przesterowaniem.
Wyrazy uznania dla inżynierów Harmana za bardzo przyjemną scenę dźwiękową. Udało się uzyskać wystarczającą głębię, szerokość i wysokość. A do tego jeszcze utrzymano porządną stabilność (rzadko kiedy słuchacz jest zaskakiwany tym, że dźwięk dochodzi nisko z podłogi, zamiast utrzymywać się na linii deski rozdzielczej). Można zatem delektować się różnymi koncertami, ale także świetnymi studyjnymi sesjami z wyeksponowanymi głosami wokalistów. Nawet duety brzmią świetnie, a wprawne ucho wychwyci różnice wzrostu artystów (nawet na takie detale można liczyć w zestawie JBL w Toyocie).
JBL ucieszy miłośników jakże różnych gatunków muzycznych. Można rozkoszować się jazzem, rockiem, popem, techno czy klasyką. Oszczędzę jednak dalszych miłych określeń. Jest bowiem na co narzekać. Mam jednak przy tym świadomość, że to na co narzekam może nie mieć szczególnego znaczenia dla statystycznego nabywcy Toyoty C-HR z nagłośnieniem JBL.
Inżynierom udało się zaprogramować taką charakterystykę dźwięku, że nie trzeba będzie sięgać do korekcji. Ta jest bowiem dość skromna i oznacza tylko regulację tonów niskich, średnich i wysokich oraz zrównoważenia między głośnikami przednimi i tylnymi, oraz lewą i prawą stroną kabiny. O korygowaniu efektu dźwięku przestrzennego nie ma mowy. W tej klasie samochodu to już ekstrawagancja.
Co się stanie, gdy zwiększysz poziom tonów wysokich? JBL zacznie brzmieć bardziej agresywnie i metalicznie co przy dłuższej podróży będzie już męczyć słuchaczy (zdaję sobie sprawę, że wielu kierowców lubi wzmocnić górę pasma tak mocno jak to tylko możliwe). Pewnie mało kto sięgnie po suwak tonów średnich (te można nieznacznie podkreślić, by czerpać więcej przyjemności z nagrań z wyeksponowanym wokalem). Zalecam ostrożność w przypadku korekcji tonów niskich. Tych nie brakuje już w pozycji neutralnej. A im więcej ich dodasz, tym łatwiej o słyszalne problemy z niektórym nagraniami (szczególnie rap czy pop).
Wystarczy kilka minut słuchania i eksperymentów z korekcją tonów niskich, by przekonać się, że inżynierowie walczyli z uzyskaniem przyjemnego dla ucha basu. Okazało się, że subwoofer 26,5 cm w bagażniku dość dobrze maskuje niedostatki głośników 17 cm w przednich drzwiach. Zapewne mocno zdławiono ich możliwości ze względu na kiepskie tojotowskie wygłuszenie (spore ryzyko efektu łomotu z pustego wiadra). Zapewne.
Czy warto zainwestować w JBL w Toyocie C-HR? Z pewnością. Oczekiwałbym jednak sensowniejszej polityki opcji. Obecna to projekt opracowany z myślą o tych, którzy są skorzy wydać możliwie jak najwięcej. Szkoda.
Komentarze (5)
Inżynierowie Toyoty kontra akustycy Harmana. Tak gra JBL w Toyocie C-HR