Stłuczka lub drobna kolizja drogowa to sytuacja, która może zdarzyć się każdemu. Wystarczy bowiem chwila nieuwagi, drobny błąd lub nieporozumienie na drodze. Najczęściej odpowiedzialność spada na jednego z kierowców i to z jego ubezpieczenia zostają pokryte koszty naprawy szkód drugiej strony. Niestety, na drogach można też trafić na osoby, które wykorzystują takie sytuacje. O co chodzi? Oszuści celowo prowokują kolizje lub "naciągają" kierowców, licząc na ich nieuwagę lub naiwność. Warto więc zachować zasadę ograniczonego zaufania oraz zastosować broń doświadczonych kierowców.
Metoda "na stłuczkę" czy "na wypadek" jest znana od wielu lat, ale ostatnio zyskuje popularność. Powodem są m.in. wyższe mandaty za kolizje (od 1 do 3 tys. zł), co może skłaniać kierowców do "dogadywania się". To z kolei stwarza okazję dla oszustów. Przestraszeni kierowcy, by uniknąć kary, idą na "ugodę" i płacą naciągaczowi. Jak się bronić? Przede wszystkim należy zachować spokój, a następnie należy znaleźć świadków oraz sprawdzić, czy jest monitoring. Najlepszą bronią będzie jednak zainstalowanie wideorejestratora. Nagranie z niego może posłużyć jako nasz dowód niewinności.
Niektórzy wciąż zastanawiają się nad legalnością tego rozwiązania. Przypominamy, że przepisy tego nie zabraniają. W Polsce posiadanie oraz używanie kamerek jest więc dozwolone, lecz pod pewnymi warunkami. Należy mieć na uwadze, że dane osobowe w Unii Europejskiej są danymi wrażliwymi i są chronione prawem. Nie mamy więc przyzwolenia na ich przetwarzanie bez uprzedniej zgody.
Problematyczną sytuacją może być wrzucenie nagrania do sieci. Musimy wcześniej usunąć wszystkie elementy pozwalające zidentyfikować sprawcę wykroczenia. Często może się okazać, że samo zamazanie twarzy może nie wystarczyć.
Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.