Pierwszy skok Chicherit wykonał w niedzielę rano - jedynie w otoczeniu najbliższych i ekipy technicznej. Wieczorem powtórzył go jednak na oczach tysięcy widzów we francuskim kurorcie zimowym Tignes.
- Przed skokiem czułem się jak wariat. Siedziałem sam w aucie i po prostu musiałem to zrobić, nie było odwrotu, wszystko było gotowe. Musiałem dojechać do skoczni przy prędkości 60 km/h i następnie wcisnąć gaz do dechy, żeby nabrać w powietrzu odpowiedniej rotacji. Już w locie czułem, że balans auta jest dobry. Dopiero po jakichś 20 sekundach od wylądowania zdałem sobie sprawę, że się udało! - mówi Chicherit.
Od samej koncepcji, poprzez opracowanie specjalnego zawieszenia Reiger i wielokrotne testy kończące się lądowaniem na wielkiej poduszce powietrznej minęły ponad cztery lata.
- Kiedy próbujesz czegoś, czego nikt inny wcześniej nie zrobił, stres jest ogromny. Ale nie ma wyjścia - trzeba się z nim zmierzyć. To nie była najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłem, ale z pewnością jedna z trzech. Wariactwo, ale chce to powtórzyć! - kończy Chicherit.
Źródło: MonsterEnergy
Komentarze (1)
Tak się robi backflipa... samochodem | Wideo