Auta elektryczne notują spory spadek wartości na rynku wtórnym. Jeszcze kilka lat temu przewidywano, że nie będzie on tak drastyczny i wielu właścicieli firm leasingowych z tego powodu mogło spać spokojnie. Obecnie coraz mniej opłaca się posiadać w ofercie bateryjne auta, ponieważ każdy egzemplarz zamiast zysku, generuje straty. Dlaczego sytuacja nie napawa optymizmem?
Leasing z założenia jest usługą, która powinna opłacać się zarówno osobie biorącej auto, jak i firmie, która je udostępnia. Wynajem samochodu przez klienta trwa zwykle od 2 do 5 lat, po czym zostaje on przekazany na sprzedaż, na rynek wtórny. Problem, z którym borykają się firmy leasingowe w przypadku samochodów elektrycznych, wynika głównie z szybkiej utraty wartości tych pojazdów, lecz nie tylko. Dynamiczny rozwój technologiczny sprawia, że z roku na rok, na rynek trafiają coraz to nosze modele, które oferują lepsze zasięgi oraz krótszy czas ładowania. Dlatego też starsze egzemplarze stają się zdecydowanie mniej atrakcyjne dla potencjalnego nabywcy.
Jak wiadomo, baterie w samochodach elektrycznych mają swoją żywotność, dlatego wiele osób decyduje się na zakup nowego auta również z jej powodu. Wisienką na torcie stał się nagły spadek cen nowych elektryków. Większość producentów musiała dopasować się do działań Tesli, która zachwiała rynkiem samochodów na baterię w samych fasadach. Przez zaistniałą sytuację firmy leasingowe są coraz mniej skore do oferowania elektrycznych aut swoim klientom. Jeśli całkowicie z nich nie rezygnują, dość znacznie podnoszą ceny najmu. Jednak takie działania nie uratują sytuacji elektryków na rynku.
Samochody na baterie bez leasingu nie mają przed sobą świetlanej przyszłości. Wiele firm obawia się przejścia wyłącznie na elektryki, przez co ich działalność przestanie generować jakiekolwiek zyski. Potentatem leasingowym na europejskim rynku jest firma Ayvens, która posiada aż 3,4-milionową flotę samochodów, z czego 10 proc. stanowią auta na prąd. - Jeśli zostaniemy zbyt szybko zmuszeni to przejścia na elektromobilność, to udziałowy mojej firmy powiedzą, że nie chcą podejmować takiego ryzyka i wypadniemy z rynku - powiedział dla Automotive News dyrektor generalny Ayvens.
Jak widać, nie są to dobre prognozy, gdyż wycofanie się z rynku największych firm leasingowych byłoby gwoździem do trumny dla rozwoju samochodów na baterię. Jak donoszą analitycy z Dataforce, aż 80 proc. elektryków na naszym kontynencie kupowanych jest przez firmy leasingowe, a te drżą przed decyzją Komisji Europejskiej, która może zmusić właścicieli do elektryfikacji swoich flot. Konsultacje w tej sprawie trwają od jakiegoś czasu.