Suzuki GSX-8R to motocykl, który chcecie mieć. Jest mistrzem w każdej kategorii

Nowym Suzuki GSX-8R jeździłem w każdych warunkach: w mieście, w trasie i po torze. Jestem przekonany, że to najlepszy rozsądny motocykl, jaki w tej chwili można kupić. Jest jeszcze lepszy od świetnego brata klasy naked.

Zeszłoroczna nowość: naked bike Suzuki GSX-8S, był jedną z lepszych propozycji debiutujących na rynku w 2023 roku. Przeszkadzać mogła tylko ciut wysoka cena. Japońska firma wyciągnęła z tego wnioski i jeszcze nowsze sportowe Suzuki GSX-8R jest niemal doskonałym motocyklem na co dzień, niezależnie od tego, jakie są wasze plany. Trudno znaleźć w nim jakiekolwiek wady.

Zobacz wideo Suzuki Moto Szkoła - tutaj zaczniesz przygodę z jednośladem, a także sprawdzisz swoje umiejętności

Suzuki GSX-8R ma piękną linię. Wygląda obłędnie, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę jego cenę

Zacznijmy od wyglądu. Suzuki GSX-8R ma sportową rasową sylwetkę. Moim zdaniem jest najładniejszym jednośladem w aktualnej gamie tej marki, może pomijając legendarną Hayabusę. Jednak mimo dynamicznej linii i agresywnych detali, pozycja za kierownicą okazuje się wygodna do tego stopnia, że nie męczy ani w mieście, ani w krótkiej trasie. Wymusza niego pochyloną sylwetkę, ale nie obciąża zbytnio rąk. Za to pozwala schować się za owiewką, dzięki czemu to lepszy motocykl do podróżowania niż naked bike GSX-8S. Poza tym, jak na jednoślad o sportowej sylwetce, jest na nim sporo miejsca, co ucieszy wyższe osoby.

Wisienką na torcie są akcesoryjne miękkie kuferki i tank bag - dodatki, które można zamówić bezpośrednio w Suzuki bez kombinowania i szukania pasujących sakw, czy kufrów na rynku akcesoriów. To świetny pomysł, bo dzięki temu wyeliminowano największą wadę motocykli, czyli brak bagażnika. Dodatki dostępne w Suzuki GSX-8R jako Tour Pack przydają się w mieście, bo wtedy można zrobić spontaniczne zakupy, ale przede wszystkim są nieocenione w podróży. Sakwy są lekkie, całkiem pojemne i bardzo proste w obsłudze. Jedyna wada, to brak zabezpieczenia przed kradzieżą.

Suzuki GSX-8R
Suzuki GSX-8R fot. ŁK

Nowym "półsportowym" Suzuki jeździ się zgodnie z najlepszą japońską szkołą: dziecinnie łatwo

Wszystkie mechanizmy oraz układy Suzuki GSX-8R działają zgodnie z najlepszą japońską szkołą: lekko i precyzyjnie. Nowy rzędowy dwucylindrowy silnik też jest znakomity, chociaż po przesiadce z rzędowej czwórki na początku denerwowało mnie jego ciche terkotanie. Kiedy się do tego przyzwyczaiłem, zdałem sobie sprawę, że to jedyna wada. Motor o poj. 776 cm3 rozwija moc 85 KM, ale jest bardziej dynamiczny, niż wskazują na to dane. Zwłaszcza w średnim zakresie obrotów, którego najczęściej używa się w mieście, śmiało wyrywa do przodu. Z tego powodu nowe Suzuki przyspiesza bez najmniejszego wysiłku. Robi tak tak niezauważalnie, że lepiej zerkać na czytelny 5-calowy ekran TFT, kiedy odkręcamy gaz. Na wysokich biegach silnik jest bardzo elastyczny i nie pali dużo nawet przy dynamicznej jeździe. Czego chcieć więcej? Jedynym minusem jest to, że słabnie w górnym zakresie obrotomierza.

Łatwość przyspieszania oraz rewelacyjne wyważenie tego motocykla sprawiają, że kierowca ma wrażenie jazdy znacznie lżejszą maszyną, niż w rzeczywistości. Chociaż Suzuki GSX-8R waży 205 kg, wolna jazda, zatrzymywanie i manewrowanie nim w ciasnych przestrzeniach, jest dziecinnie łatwe. To idealny motocykl do wykonywania egzaminacyjnych manewrów, ponieważ na nim są banalnie proste. Dzięki temu również jazda w miejskich korkach nie sprawia żadnego problemu. Nawet lusterka mają taki kształt, że pozwalają skutecznie przemykać między samochodami. Suzuki GSX-8R to bardzo dobry motocykl dla każdego, również dla początkujących, jeśli tylko będą z szacunkiem traktować jego osiągi, które są lepsze, niż się można spodziewać.

Suzuki GSX-8R
Suzuki GSX-8R fot. ŁK

Nowe Suzuki GSX-8R to uniwersalny jednoślad: do miasta, w trasę i na tor

Dlatego oraz z powodu całkiem sportowej pozycji ten motocykl dobrze sprawdza się też na torze wyścigowym, szczególnie gdy chodzi o weekendowe pojeżdżawki dla przyjemności albo po to, by podnieść poziom własnych umiejętności. Każdy powinien to robić. Odwiedzajcie tory, żeby poprawić technikę jazdy, nawet jeśli nie macie wyścigowej żyłki. Dopiero osoby, które bez przerwy jeżdżą w takich miejscach, zaczną narzekać, że nie mogą się dostatecznie położyć na motocyklu, bo przeszkadza im kierownica, która ma sportowy kształt, ale jest dość szeroka i wysoka. Ja na nią nie narzekałem.

Suzuki GSX-8R jest motocyklem prawie pozbawionym wad, jeśli wziąć pod uwagę, ile za niego płacimy. Kiedy chcesz, zachowuje się jak lekki jednoślad dla początkujących, a w innych sytuacjach jak dojrzały i stabilny motocykl do podróżowania albo dynamicznej jazdy po zakrętach. Ma świetnie pracujący quikshifter, trzy tryby jazdy (chociaż przy jego mocy nie bardzo wiadomo, po co), kontrolę trakcji, a do pełni szczęścia brakuje mu tylko jednego: tempomatu. Niestety bez takiego akcesorium każda dłuższa podróż robi się nieco męcząca, ale to problem, z którym borykają się również inni producenci motocykli w średniej klasie cenowej. Mimo elektronicznej przepustnicy często brakuje w nich funkcji utrzymywania stałej prędkości jazdy. Wiem, że przez dziesiątki lat motocykliści radzili sobie bez pomocy tempomatu, ale czasy się zmieniły i teraz każdy nowy motocykl o lepszych osiągach i sporej mocy powinien mieć tempomat dostępny choćby za dopłatą, bo łatwo przewidzieć, że nabywcy będą chcieli używać go do podróżowania. Trzymanie rollgazu w tracie podróży po pewnym czasie robi się męczące.

To nie zmienia mojej opinii na temat tego jednośladu, który jest prawie doskonały. Chyba nie jeździłem motocyklem, który by miał lepszy współczynnik możliwości i uniwersalności do ceny, która zaczyna się od 44 900 zł. Jeśli dodać do tego niezwykłą łatwość jazdy w każdych warunkach, naprawdę można się zacząć zastanawiać: czy potrzeba czegokolwiek więcej? Dla mnie to kandydat na motocykl 2024 roku. Motocykl udostępniła do testu firma Suzuki Motor Poland Sp. z o.o. Nikt poza redakcją Moto.pl nie miał wpływu na jego treść.

Suzuki GSX-8R
Suzuki GSX-8R fot. ŁK
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.