Drogowe kolizje nigdy nie są przyjemne, ale mogą się przydarzyć każdemu. Wystarczy chwila nieuwagi albo nieoczekiwana sytuacja na ulicy i kłopot gotowy. Często sami pomagamy losowi, przekraczając dozwoloną prędkość albo patrząc w czasie jazdy na ekran smartfona. Nie wiadomo, jaki był powód zagapienia się kierowcy maybacha 62 s w stolicy, ale teraz pewnie żałuje. Uszkodził bardzo rzadkie auto oraz trzy inne samochody.
Do kolizji doszło 22 lipca br. w ciągu dnia na północnym wyjeździe z Warszawy. Samochody zderzyły się na ulicy Pułkowej na wysokości ul. Papirusów. Zawiadomił o tym fanpage Miejski Reporter, który opublikował nagranie przesłane przez czytelnika. Prawdopodobnie kierowcy zbyt późno zauważyli samochody skręcające w lewo, a kolejny nie zdążył bezpiecznie wytracić prędkości. Na szczęście nikomu się nic nie stało. Na nagraniu widać stojące na lewym pasie aż trzy zastępy straży pożarnej, maybacha 62 s, starszy model lexusa rx, mazdę 2 i toyotę prius.
Pewnie wszystkim jest przykro, że wzięli udział w takim wydarzeniu, ale obiektywnie największą stratę poniósł właściciel maybacha. Nie wiadomo, czy siedział za kierownicą swojego auta w momencie kolizji, bo kierowaniem samochodami tej klasy zwykle zajmują się szoferzy. Natomiast na pewno uszkodził niezwykle rzadkie auto. W całej krótkiej historii Maybacha 62 (model V240) wyprodukowano mniej niż pięćset egzemplarzy wersji z literą "S" w nazwie.
Maybach 62 S był flagową odmianą modelu, który zapoczątkował odrodzenie tej luksusowej marki. Nie wiem, czy jest prawdą, że koncern DaimlerChrysler chciał kupić samochodową część Rolls-Royce'a lub Bentleya, ale ubiegły go w tym BMW i grupa Volkswagena. Faktem jest, że prototyp Maybacha został pokazany już w 1997 r., czyli mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Vickers zdecydował się wystawić obie marki na sprzedaż. Niezależnie od tego, pierwszy nowożytny model Maybacha był ich równorzędnym konkurentem.
Maybach 62 S miał przedłużony rozstaw osi (na filmie można to poznać po długich tylnych drzwiach) i silnik V12 o pojemności powiększonej z 5,5 l do 6 l. Dzięki dwóm turbosprężarkom rozwijał moment obrotowy o wartości 1000 Nm i maksymalną moc 612 KM, co pozwalało rozpędzić tę ponad trzytonową limuzynę do setki w ciągu około pięciu sekund i osiągnąć nią elektronicznie ograniczoną prędkość 250 km/h. Po usunięciu ogranicznika dało się nim pojechać nawet 300 km/h. W Europie bazowa cena tego modelu, kiedy był nowy, wynosiła ponad 430 tys. euro.
Pod niezbyt porywającym nadwoziem Maybacha 62 S, które stylistycznie nawiązywało do klasy S (W220), kryło się mnóstwo przestrzeni oraz ciekawych rozwiązań technicznych. To dlatego, że został zaprojektowany od podstaw z myślą o totalnym luksusie. Chodzi między innymi o tylny fotel prezesa, który przeszedł testy zderzeniowe nawet w pozycji leżącej, elektrochromatycznie przyciemniany szklany dach i dwa niezależne elektrohydrauliczne układy hamulcowe.
Przede wszystkim jednak maybach 62 s jest na rynku samochodów używanych białym krukiem, a ponadto symbolem powstania z popiołów tej marki, która istnieje do dziś. W kolejnych generacjach modeli Maybacha producent zdecydował się, że tak nazwie po prostu najbardziej luksusowe odmiany Mercedesów. Dlatego marka zmieniła się w Mercedesa-Maybacha i tak jest do dziś.