Więcej o nowych samochodach przeczytasz na stronie głównej gazety.pl
Każdy fan motoryzacji na pewno ma swoją listę samochodów, którymi chciałby się choć raz w życiu przejechać. Na mojej zostały jeszcze dwa Fordy. Pikap z serii F Super Duty z potężnym dieslem V8 (bestia do ciężkiej pracy z ponad 1200 Nm....) i właśnie Ford GT. Kiedyś miałem już okazję odhaczyć z niej Mustanga Shelby, co do dzisiaj uważam za jedno z ciekawszych doświadczeń w pracy.
Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że do Polski przyjechał GT II i jest okazja chociaż go obejrzeć, to nie wahałem się ani chwilę. Na swojej liście marzeń uda się skreślić w końcu choć dwie litery z wpisu "Ford GT".
W Polsce GT to samochód egzotyczny. Łatwiej na drodze spotkać rasowe supersamochody niż tego niezwykłego Forda z silnikiem V6 EcoBoost. A jak już ktoś kupi GT, to najczęściej trzyma go jako część kolekcji w garażu i sporadycznie (o ile w ogóle) wyjeżdża na przejażdżkę. Tym bardziej imponuje podejście właściciela Ford Auto Boss. Kupił GT, nie zamierza go rejestrować, ale też nie chce chować pod kocem. Auto stoi w salonie w Bielsku Białej wśród zwykłych Fordów odgrodzone tylko słupkami.
Każdy z odwiedzających salon może obejrzeć z bliska ten niezwykły projekt. A Ford GT to przecież jedna z najprawdziwszych legend. Garstka modeli ma piękniejszą kartę w historii motoryzacji.
Fordem GT zafascynowałem się kilka ładnych lat temu, pisząc artykuł o historii "jakiejś tam wyścigówki z lat 60. i Le Mans". Lubię sporty motorowe, ale te krótkie i intensywne - F1 oraz MotoGP. 24-godzinne zmagania jakoś nigdy do mnie nie trafiały... Do tego czasu.
Wcale nie trzeba być fanem samochodów, żeby się historią GT zainteresować. Niedawno pojedynek Amerykanów z Włochami o prymat w Le Mans zekranizowano. Na tyle luźno i przystępnie, że reżyser James Mangold i grający głównej role Christian Bale oraz Matt Damon przyciągnęli przed ekran ludzi, którzy nie wiedzą nic o walce Forda z Ferrari. A ci bawili się dobrze.
To sztuka, ale filmowcy mieli naprawdę nie lada historię do opowiedzenia. Pełną smaczków i kontrowersji.
Torowa wojna obydwu producentów zaczęła się podobno od kłótni szefów obu marek, Henry'ego Forda i Enzo Ferrariego. Ford chciał kupić Ferrari, a negocjacje były już bliskie końca w 1963 r., kiedy to Ferrari postanowił je zerwać. Poirytowany porażką Henry Ford II polecił swoim własnym mechanikom stworzenie pogromcy Ferrari - Forda, który udowodni wszystkim, że era dominacji Włochów się skończyła i zdobędzie złoty laur w Le Mans. Tak w 1963 roku powstała spółka Ford Advanced Vehicles Ltd. i prace ruszyły pełną parą.
Po wielu spektakularnych porażkach Amerykanie w końcu dopięli swego i w 1966 r. po 24 godzinach zmagań w Le Mans na wszystkich trzech miejscach podium stanęli kierowcy Forda. Zwycięska maszyna powstała pod okiem słynnego Carolla Shelby'ego, który przejął dowodzenie w 1964 r.
Historyczny triumf odniosła nowozelandzka ekipa w składzie Bruce McLaren i Chris Amon. Nie obyło się bez kontrowersji.
Kiedy było już wiadomo, że to trzy GT40 niezagrożone dojadą do mety jako pierwsze, zarząd Forda zdecydował, że najlepszy dla marki byłby remis i zakończenie wyścigu przez trzy auta równocześnie. O decyzji poinformowano kierowców. Prowadzący w wyścigu Ken Miles zwolnił, żeby poczekać na jadącego za nim Bruce'a McLarena. Obydwa auta wpadły na metę po 24 godzinach razem po pokonaniu równych 360 okrążeń (trzeci na podium Ford przejechał 348 kółek).
Sędziowie zdecydowali jednak, że wspólny finisz i remis nie są możliwe. Do wyniku zostały wliczone różnice w ustawieniu na starcie. Bruce McLaren i Chris Amon na starcie znajdowali się około ośmiu metrów za autem Milesa i Hulme'a i skoro na metę obydwa Fordy wjechały razem, to zwycięstwo przypisano właśnie Bruce'owi McLarenowi i Chrisowi Amonowi.
Ford w 2004 roku wprowadził do produkcji nowego GT. Wrócił jako cywilny supersamochód, który na każdym kroku nawiązywał do legendarnego Mark II z Le Mans. Auto napędzała 5,4-litrowa V-ósemka, która dostarczała kierowcy ponad 550 KM. Osiągi? Pierwsza setka w mniej niż cztery sekundy i ponad 300 km/h prędkości maksymalnej.
Wyprodukowano zaledwie około czterech tysięcy egzemplarzy. Właścicielem jednego z nich był oczywiście Jeremy Clarkson. Zadeklarowany fan.
W Bielsku-Białej miałem szansę obejrzeć z bliska najnowsze wcielenie legendarnego modelu. Ford ze zdjęć to GT II. Najnowsza generacja do produkcji weszła w 2016. Sercem supersamochodu jest benzynowa V-szóstka EcoBoost o pojemności 3,5 litra z podwójnym doładowaniem. Niektórzy narzekali, że producent nie zdecydował się na ośmiocylindrową jednostkę, ale Ford tłumaczył to niższą wagą supersamochodu (poniżej 1400 kg), a także dużą mocą EcoBoosta V6. Już w momencie premiery wynosiła około 650 KM, a z czasem pojawiły się jeszcze lekko wzmocnione warianty.
Debata o silniku przesłania jednak to, co najważniejsze w tym modelu. To niesamowity projekt, który łączy sobie dziedzictwo legendarnego GT Mark II z motoryzacją XXI wieku. Już z czasów downsizingu, ale jeszcze nie elektryfikacji wszystkiego, co jeździ.
Ford GT II przyciąga wzrok sylwetką rasowej, bezkompromisowej wyścigówki i detalami, które opracowano z myślą o jak najlepszej aerodynamice. Choć teoretycznie (jakby został zarejestrowany) czarny GT mógłby legalnie wyjechać na ulice Bielska-Białej, to z bliska wygląda jak auto stricte torowe.
Niepowtarzalnym doświadczeniem jest samo zajęcie propozycji za kierownicą pełną przycisków i pokręteł. Siedzi się praktycznie na podłodze, a jeśli dzień wcześniej byliście na biegu (jak ja), to możecie mieć problem, żeby z niego wyjść... Samo wnętrze też robi niesamowite wrażenie. Zresztą zobaczcie:
W lutym tego roku serwis Motor1.com donosił, że produkcja Forda GT II zakończy się w grudniu 2022 r., a licznik wypuszczonych na drogi egzemplarzy dobije do około 1350 sztuk. Tak niska liczba tylko podkreśla, jak egzotyczny i wyjątkowy to model. Zwłaszcza w Europie i Polsce. Możliwe, że nigdy nie uda mi się nim przejechać. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się go obejrzeć tak z bliska i usiąść w środku. Dla fana to duże przeżycie.
Czarny Ford GT II stoi teraz w Bielsku-Białej. Za jakiś czas przeniesie się do innego salonu Auto Boss, tym razem w Chorzowie. Tam też będzie wystawiony i każdy będzie mógł go obejrzeć.