Powiedzieć, że Bugatti Chiron to samochód wyjątkowy, to jak nie powiedzieć nic. Następca Veyrona należy do wąskiego grona pojazdów, które wymykają się nawet pojęciu supersamochodu. Już absolutnie bazowa wersja, zaprezentowana podczas Salonu Samochodowego w Genewie w 2016 r., była napędzana przez potężny, ośmiolitrowy, poczwórnie doładowany silnik W16 o mocy 1500 KM i 1600 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Osiągi? Pierwsza setka w mniej niż 2,5 s, dwusetka poniżej 6,5 s, a 300 km/h na liczniku to kwestia 13,6 sekundy.
Na stronie głównej gazety.pl znajdziesz więcej artykułów o wyjątkowych projektach
Premierowy Chiron legitymował się prędkością maksymalną w okolicach 420 km/h. Oczywiście w kolejnych latach Bugatti wypuszczało jego kolejne wcielenia. Szybsze, lżejsze, bardziej skrojone pod tor albo w ogóle w jakiejś przepięknej wersji ze zmodyfikowanym nadwoziem, nawiązującym oczywiście do bogatej historii marki.
Niezależnie od odmiany Bugatti Chiron zawsze jest ściśle limitowane, astronomicznie drogie i wyprzedane już w momencie oficjalnej premiery. Na takie samochody mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi ludzie na świecie. W sumie ma powstać zaledwie 500 egzemplarzy Chirona. Jeśli nie będzie opóźnień, to ostatnie sztuki opuszczą Molsheim we Francji pod koniec tego roku.
Skoro Chirona nie da się kupić, to... można go zbudować. Z takiego założenia wyszła grupa młodych Wietnamczyków. Ich film na YouTubie robi furorę. W 47 minutach podsumowano w nim ponad rok ciężkiej pracy oraz poszczególne etapy projektu.
Praca ekipy NHET TV jest tym bardziej imponująca, że ich Chiron powstaje od zera. Gotowy jest tylko silnik Toyoty, praktycznie całą resztę zdolni Wietnamczycy tworzą sami. Pomysłowość, poziom detali i wierność oryginałowi robią ogromne wrażenie, a Chiron, w przeciwieństwie do większości replik, zbiera same pochwały. Poniższy film obejrzało ponad sześć milionów widzów.
Z ogromną popularnością znakomicie koresponduje skromny opis filmu: "We are poor rural boys with big dreams, we are from Vietnam, nice to meet you".
Wietnamczycy świętują kamień milowy swojego projektu. Pomalowany na perłową biel Chiron jeździ, prezentuje się świetnie i mógł w końcu wyjechać na ulice. To jednak nie koniec. Ekipę czeka dalsza ciężka praca. Zwłaszcza we wnętrzu, które wciąż jest bardzo surowe.
Jesteśmy ciekawi dalszych losów wietnamskiego Chirona. Trzymamy kciuki, żeby twórcy wciąż mieli w sobie tyle pasji i zaskoczyli cały świat kolejnymi pomysłami.