"Wyższa szkoła jazdy" to nowy cykl na Moto.pl, w którym będziemy wyjaśniać najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
Za nieustawienie trójkąta ostrzegawczego grozi mandat w wysokości 150 zł, za jego brak w samochodzie - od 20 do nawet 500 zł. Kary pieniężne zdają się działać na polskich kierowców, bo przy zatrzymanych na poboczu samochodach zwykle trójkąt widzimy. Gorzej, że stanowczo zbyt często jest on ustawiony tuż przy aucie, co tak naprawdę niczego nie daje. Ot, obowiązek odhaczony. Zapominamy, że trójkąta z bagażnika nie wyjmuje się dla policjanta czy ustawodawcy, a dla nas. Dobrze ustawiony pozwala innym kierowcom w odpowiednim momencie wyhamować i nie uderzyć w nasz samochód.
Polskie przepisy, a dokładnie artykuł 50 ustawy Prawo o ruchu drogowym, nakładają na nas obowiązek ustawiania trójkąta w przypadku postoju z powodu uszkodzenia lub wypadku:
Samochody na drogach szybkiego ruchu jeżdżą z prędkościami 120-140 km/h, a z doświadczenia doskonale wiemy, że w Polsce - znacznie szybciej. Poprawne ustawienie trójkąta ostrzegawczego jest kluczowe. Musimy być widoczni już z daleka i dać kierowcom czas na reakcję. Przepisy nakazują umieszczenie trójkąta odblaskowego w odległości 100 m za pojazdem na jezdni lub poboczu, odpowiednio do miejsca unieruchomienia pojazdu. Musimy także włączyć światła awaryjne, a jeśli ich nie mamy, to pozycyjne.
Ze względów bezpieczeństwa polecamy ten dystans zwiększyć do 150 metrów. Jeśli korzystacie z aplikacji na telefonie z możliwością poinformowania pozostałych kierowców o zagrożeniach na drodze, zróbcie to. Ikonka wypadku może skłonić wielu do ostrożniejszej jazdy.
Przebywanie na pasie awaryjnym wiąże się z ogromnym ryzykiem. W godzinach szczytu natężenie ruchu jest ogromne, więc o kolejny wypadek nietrudno. Należy zatem czym prędzej udać się za bariery i wezwać pomoc. Jeżeli dysponujecie telefonem z dostępem do internetu, dość łatwo znajdziecie numery służb odpowiedzialnych za dany odcinek autostrady. Z pozycji GPS lub z oznaczenia na słupku pikietażowym odczytacie lokalizację, co ułatwi dojazd na miejsce odpowiednich jednostek. Na autostradach i drogach ekspresowych rozmieszczane są co kilka kilometrów telefony alarmowe. Ich położenie wyświetla się dyspozytorowi w chwili połączenia.
Poza obszarem zabudowanym powinniśmy wystawić trójkąt w odległości 30-50 m za pojazdem. Także musimy włączyć światła awaryjne, a w przypadku ich braku - światła pozycyjne. Polecamy ustawić ostrzeżenie dla kierowców trochę dalej. Zwłaszcza, jeśli awaria dopadła nas na odcinku, na którym samochody jeżdżą bardzo szybko. Droga hamowania rozpędzonego auta może być znacznie dłuższa niż ustawowe 30 m.
Jak w dwóch poprzednich przypadkach zaczynamy od włączenia świateł awaryjnych lub pozycyjnych. Przepisy nakazują ustawienie trójkąta za pojazdem i nie podają konkretnej odległości. Można go też ustawić na nim na wysokości nie większej niż jeden metr. Choć w myśl przepisów trójkąt można ustawić kawałek za samochodem, to w tym przypadku również polecamy zwiększyć odległość o kilka metrów.
Są w miastach ulice, na których dopuszczalna prędkość to 80 km/h, a kierowcy jeżdżą i 129 km/h (wiadomo, żeby w razie zatrzymania, policja nie mogła zabrać prawa jazdy...). W takich miejscach nawet się nie wahajcie i zwiększcie odległość trójkąta od waszego samochodu. A na pewno zróbcie to po zmroku.
Nigdy nie zapominajcie o ustawieniu trójkąta ostrzegawczego. Może się to wydawać błahą sprawą, ale odpowiednie ostrzeżenie innych kierowców może wam po prostu uratować życie. Zwłaszcza na drodze szybkiego ruchu. Przejście się stu metrów nie jest wysoką ceną za bezpieczeństwo.
Komentarze (6)
Polaku, trójkąt ostrzegawczy ustawiasz dla siebie i najbliższych, a nie dla policjanta
Nieslychanie wazna informacja dla przyszlych kierowcow byly rozmiary tablicy rejestracyjnej.Nie wiem,czy nadal tego ucza?