Parafrazując monolog z filmu Asterix i Obelix: Misja Kleopatra dotyczącego kamienia, budulca i pałacu: bez surowców i magnesów neodymowych, nie ma silników. Bez silników, nie ma samochodów elektrycznych. A bez samochodów elektrycznych... nie ma samochodów elektrycznych. Chińczycy najwyraźniej wyszli z takiego samego założenia i w swoich portach zatrzymali statki z surowcami rzadkimi potrzebnymi do budowy baterii i magnesami neodymowymi, które wykorzystywane są w silnikach samochodów elektrycznych. To stanowcza odpowiedź na cła nałożone przez Donalda Trumpa. I chociaż miało to uderzyć w USA, to rykoszetem dostali wszyscy producenci aut na świecie.
Jak już zostało wspomniane, jest to odpowiedź na amerykańskie cła. W przypadku surowców dokładniej chodzi o sześć rodzajów metali ziem rzadkich. Celem takiego działania jest odcięcie amerykańskich firm, w szczególności tych, współpracujących z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym. Niestety rykoszetem dostają również inne firmy i państwa.
Chińczycy jednak pozostawiają furtkę dla każdego zainteresowanego ich surowcami i magnesami. W jaki sposób? Otóż firma, która chciałaby wykorzystać te produkty, musi złożyć odpowiedni wniosek, który będzie rozpatrywany do 45 dni. I to każdorazowo. W ten sposób, niedobory magnesów będą odczuwalne już za około 2 miesiące.
No dobrze, ale właściwie, po co komukolwiek jakiś magnes neodymowy? Przecież jest tyle innych odmian magnesów, że nie powinniśmy tak patrzeć na Chiny i ich produkt. Są, chociażby elektromagnesy.
I tu właśnie pojawia się problem. Magnes neodymowy wykorzystywany jest w autach elektrycznych, HEV i mHEV. Generują większą gęstość pola, a co za tym idzie, zwiększają zasięg i zmniejszają zużycie energii. Elektromagnesy są jedynie dodatkiem np. do napędu i mają gorsze parametry. Co więcej, magnesy neodymowe wykorzystywane są nie tylko w silnikach, ale także w różnych innych mechanizmach, np. do otwierania okien czy w systemach audio.
Jak tak dalej pójdzie i nic się nie zmieni, to tego typu magnesy spotkamy wyłącznie w chińskich produktach, w tym w samochodach. To się nazywa trzymać świat w szachu. Teraz producenci muszą przemyśleć jak rozwiązać ten problem. I to szybko.