Tak kierowcy ignorują linię podwójną ciągłą. Mandaty sypią się z nieba

Drony sieją postrach wśród polskich kierowców. Policja znowu zabrała na patrol latający sprzęt wyposażony w wideorejestrator i obserwowała z powietrza zachowania zmotoryzowanych. W niespełna trzy godziny wpadło 15 użytkowników dróg mających problem z linią podwójną ciągłą.

Kierowcy powinni przyzwyczajać się do mandatów prosto z nieba. Polska policja doskonale wie, jak wykorzystywać bezzałogowe statki powietrzne w zadaniach mających na celu poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Patrole uzbrojone w drony powoli stają się codziennością, tak jak komunikaty prasowe informujące o akcjach wymierzonych w łamiących przepisy. O tym, jak sprytne i skuteczne jest wykorzystanie dronów na służbie, tym razem przekonali się zmotoryzowani z Podkarpacia. 

Jechali, jakby nie było linii podwójnej ciągłej

W sobotę 27 lipca, w Połomi na terenie powiatu strzyżowskiego (woj. podkarpackie), policjanci z Rzeszowa, przy wykorzystaniu nowoczesnej techniki, z powietrza obserwowali uczestników ruchu drogowego. Dron wyposażony w kamerę rejestrował nieprawidłowe zachowania kierujących na drodze krajowej nr 9. Mundurowi skupiali się na ujawnianiu wykroczeń polegających na niestosowaniu się do linii podwójnej ciągłej. 

Mandat 200 zł i 5 punktów karnych

Funkcjonariusze ku przestrodze opublikowali nagranie z piratami drogowymi w roli głównej, a także podali do wiadomości, że w ciągu trzech godzin pracy ujawnili 15 wykroczeń dotyczących niestosowania się do znaku poziomego P-4 jakim jest linia podwójna ciągła. Za popełnione przewinienia 12 kierowców zostało ukaranych mandatami, a w 3 przypadkach funkcjonariusze zastosowali pouczenie. Dla przypomnienia, mandat za najechanie na linię P-4, która rozdziela pasy ruchu o kierunkach przeciwnych i oznacza zakaz przejeżdżania przez tę linię i najeżdżania na nią, wynosi 200 złotych oraz 5 punktów karnych.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.