MOTO 2030 to piątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu i technologii. Nie zabraknie tu także ciekawych historii konstruktorów oraz opisu dziejów firm, których przeszłość ma wpływ na to, jak będzie wyglądała motoryzacja przyszłości. Samochody, drogi i miasta na naszych oczach bardzo dynamicznie się zmieniają. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.
Penske Motor Group to firma z Kalifornii (część Penske Corporation) zajmująca się sprzedażą nowych samochodów. Należy do niej największy salon samochodowy na świecie: Toyota Longo w mieście El Monte zlokalizowanym w obszarze metropolitalnym Los Angeles.
W Longo można kupić samochody Toyoty i Lexusa. Powierzchnia centrum sprzedaży i serwisu samochodów przekracza 200 000 m2. Punkt sprzedaży byłby niedopowiedzeniem, bo Longo to cały kampus. Na miejscu jest też Starbucks, Subway, sklep Verizon, firma wynajmująca samochody i siedziba zachodniokalifornijskiego klubu motoryzacyjnego.
Historia dealera Toyoty i Lexusa sięga 1967 r. kiedy sprzedaż w El Monte rozpoczął Dominic Longo. Właściciel słynnego zespołu wyścigowego Penske Racing, biznesmen Roger Penske zarządzający wieloma torami w USA, kupił Longo w 1985 r. i rozwinął do aktualnych, gigantycznych rozmiarów. Teraz zajmuje się nią jego syn, Gregory Penske. Skala przedsięwzięcia pozwala uzmysłowić sobie, jak dużym biznesem może być pośrednictwo w sprzedaży nowych samochodów oraz ich serwis.
Penske Motor Group, jak wskazuje nazwa, to grupa dealerska, która ma cztery różne salony w Kalifornii. Podobne przedsiębiorstwa w mniejszej skali funkcjonują na całym świecie, także w Polsce. Na pewno będzie im łatwiej przetrwać na zmieniającym się rynku motoryzacyjnym, niż mniejszym firmom z pojedynczymi punktami sprzedaży i obsługi samochodów. Pod warunkiem że potrafią się zmienić.
Będą musiały to zrobić, bo wszystkie motoryzacyjne trendy świadczą przeciwko tradycyjnemu modelowi sprzedaży. Ludzie rzadziej kupują nowe auta. Z różnych powodów coraz częściej je pożyczają. To zapewnia większą elastyczność, pasuje do zmieniającego się modelu pracy i jest mniejszym obciążeniem finansowym. Przy okazji to oznacza, że kiedy kierowcy chcą zmienić samochód, przychodzą nie do dealera, tylko firmy carsharingowej lub zajmującej się wynajmem średnio i długoterminowym.
Są i inne kłopoty. Motoryzacyjne zakupy przechodzą do internetu, znów z różnych względów. Dla młodszych pokoleń klientów to naturalny sposób pozyskiwania produktów i usług. Zmiany przyspieszyła pandemia i rosnące w siłę firmy, które od początku wdrażały taki model sprzedaży, żeby obniżyć koszty. Chodzi przede wszystkim o Teslę i inne startupy, które ją naśladują. Podobną strategię sprzedaży obiecują też klasyczne samochodowe marki na czele z Volvo.
Samochody autonomiczne to na razie pieśń przyszłości, ale ten trend również zniechęca do zakupów na korzyść najmu. Co nam po własnym samochodzie, jeśli i tak nie będziemy mieli przyjemności prowadzenia? Dodatkowo wszystkie auta stają się coraz droższe i trudniej dostępne, co powoduje, że tylko bogatsza część społeczeństwa będzie zainteresowana ich kupnem. Biedniejsza będzie musiała zadowolić się wypożyczaniem z przyczyn ekonomicznych.
Kolejny problem to serwis. Mówi się, że to na nim dealerzy zarabiają najwięcej, bo malejące marże na nowe samochody sprawiły, że trudno utrzymać się głównie z ich sprzedaży. Tylko że auta elektryczne, które zdominują rynek w ciągu dwóch dekad, mają znacznie prostszą budowę.
Pierwsze 563 Mercedesy 'Ponton' 190 (W 121), 219 (W 105) i 220 S (W 180) czekające na klientów. fot. Mercedes-Benz AG
Psuje i zużywa się w nich mniej podzespołów, więc trudniej zarobić na ich naprawie i serwisie. Dodatkowo rośnie odsetek napraw zdalnych, kiedy problemy udaje się rozwiązać aktualizacją oprogramowania przeprowadzoną bezprzewodowo (tzw. Over-The-Air).
Przyszłość firm zajmujących się sprzedażą i naprawą samochodów jest nakreślona raczej w ciemnych barwach, ale w praktyce nie musi być aż tak źle. Przede wszystkim zakup w internecie nie oznacza jego finalizacji. Ktoś musi przygotować i dostarczyć auto oraz dokumenty. Poza tym wielu klientów chce pomacać wymarzony samochód i przejechać się nim, nawet jeśli wybierają je w internecie.
W takiej sytuacji dealerzy mogą zmienić się w samochodowe salony prezentacyjne, do których klienci będą przychodzić wyedukowani i niemal zdecydowani, ale chcący postawić fizyczną kropkę nad "I", a w ten sposób upewnić się, że dokonują właściwego wyboru.
Wiceprezes Mazdy Motor Europe, Wojciech Halarewicz zwraca też uwagę na rolę edukacyjną i reklamową dealerów, którą powinni pełnić zwłaszcza w przypadku samochodów elektrycznych. Klienci są wobec nich nieufni, szczególnie jeśli się wcześniej nie zetknęli z takimi samochodami. Jeśli mają szczęście, mogą podpytać sąsiada, który jest tzw. wczesnym użytkownikiem, ale w większości przypadków muszą bazować na mieszance błędnych stereotypów i obiegowych opinii.
Bardzo dużo osób przekonuje się o zaletach elektryka dopiero po jeździe próbnej. Wtedy okazuje się, że to nie tylko wybór z rozsądku (ekologia) albo konieczności (coraz mniejsza dostępność tradycyjnych aut), ale również z powodu ich wyjątkowego komfortu i natychmiastowego przyspieszenia. W czasach elektryfikacji dealerzy mogą i powinni stać się ambasadorami marki. To niestety w dużym stopniu zależy od tego, jak traktuje ich macierzysty koncern.
Tak wygląda typowy salon i serwis samochodowy przełomu wieków. fot. VW
Na pewno punkty sprzedaży się zmienią. To już się dzieje. Dealerzy mają coraz mniej aut na stanie, które można kupić od ręki. W przyszłości samochody będą prawie wyłącznie na zamówienie. W takim przypadku wygra dealer, który ma lepsze kontakty z centralą i możliwość zorganizowania wymarzonego modelu szybciej. Będą liczyć się umiejętności organizacyjne i negocjacyjne.
Żeby skutecznie konkurować z rosnącymi cyfrowymi platformami sprzedaży, dealerzy muszą rozwinąć podobne możliwości i łapać klientów w sieć, jeszcze zanim pojawią się w salonie sprzedaży, bo inaczej mogą nie zdążyć tego zrobić. Zamiast nich zrobią to potężni internetowi gracze, którzy bezlitośnie negocjują ceny z producentem, często pomijając pośredników.
Na bardziej dojrzałych rynkach samochodowych (takich jak USA) dealerzy utrzymają się dłużej, bo chronią ich przepisy. To dlatego Tesla ma tam taki problem z bezpośrednią sprzedażą przez internet, zwłaszcza w takich stanach jak Teksas. Poza tym nie można pominąć tego, że zwłaszcza na samochodach elektrycznych marża jest wyższa, bo producenci próbują odzyskać koszty poniesione w czasie rozwoju nowych technologii. Wszyscy teraz twierdzą, że dążą do maksymalizacji zysków, a nie sprzedaży.
Zamiana sprzedaży na wynajem, niezależnie od przyczyn oznacza, że dealerzy powinni zmienić się w firmy oferujące takie usługi i zacząć łączyć te dwie funkcje, zwłaszcza więksi. Mogą też zawrzeć partnerskie umowy z firmami zajmującymi się car-sharingiem i stać miejscem, w którym klienci dokonują wyboru nowego auta. Skoro firmy samochodowe mają fabryki, sieć sprzedaży i banki, to naturalne jest łączenie elementów układanki w sprawnie działający system.
Tak wygląda punkt prezentacji i sprzedaży aut w 2022 roku. fot. VW/Ulf Büschleb
To prawda, że z powodu rosnącej popularności samochodów elektrycznych maleje liczba czynności serwisowych i napraw mechanicznych. Jednak nawet takie auta wymagają regularnego serwisu. Poza tym naprawy blacharsko-lakiernicze będę potrzebne tak długo, jak zdarzają się wypadki. A to na nich, a nie naprawach mechanicznych autoryzowane serwisy zarabiają znacznie więcej. Czynniki, które zmniejszają dochody z tego tytułu, to coraz bezpieczniejsze i coraz bardziej samodzielnie jeżdżące auta. Niestety nieprędko osiągniemy poziom, na którym kolizje i wypadki są rzadkością.
Czy w takim razie dealerzy nowych aut: salony sprzedaży i autoryzowane serwisy są skazane na powolne wymieranie? Wygląda na to, że nie, ale mniejszym firmom będzie na rynku ciężko. Za to kwitnąć mogą firmy, które zmienią się w multiplatformowe i wszechstronne usługi w branży motoryzacyjnej.
Analitycy z firmy Deloitte i specjaliści z rynku motoryzacyjnego przepytani przez firmę McKinsey twierdzą, że bez całkowitej transformacji trudno im będzie utrzymać się na rynku już w 2035 roku. Na pewno czeka nas dalsza konsolidacja tej branży i dominacja dużych graczy. Takich firm jak Penske Motor Group z Kalifornii w przyszłości będzie coraz więcej. Będą walczyć lub łączyć się z gigantycznymi internetowymi platformami służącymi do kupowania i wynajmu nowych oraz używanych aut.
Reprezentacyjny 'showroom' będzie zawsze potrzebny, zwłaszcza markom premium fot, Daimler AG