Rycerze swastyki, cz. 22. Podchody, donosy i intrygi

W interesie aparatu propagandy hitlerowskich Niemiec było przedstawianie rodzimych zespołów wyścigowych Grand Prix jako monolitów, w których każdy członek zespołu pracował na zbiorowy sukces.

Jak na zlotach w Norymberdze, całość miała sprawiać wrażenie przewagi nad resztą świata, tworzyć wizerunek państwa silnego, którego obywatele nad indywidualność przedkładali służbę ogółowi. Prawda nie przedstawiała się tak różowo. Ludzie pozostawali ludźmi, a w społeczeństwie niemieckim gwiazdorzy nie przestali być gwiazdorami. Pozornie poprawne stosunki między członkami zespołów, prezentowane entuzjastycznej publice, nie szły w parze z rzeczywistym zachowaniem równych i równiejszych. Tak na przykład specjalista od rozbijania wyścigówek, Manfred von Brauchitsch, czuł się kimś lepszym od Hermanna Langa. Lang kierowcą został po tym, jak wcześniej był zwykłym mechanikiem. Jego talent irytował kolegów z teamu.

Zobacz wideo Coś specjalnego z portfolio Mercedesa? Maybach klasy S 580 to model dla bardzo wymagających klientów [AUTOPROMOCJA]

Bardziej szlachetnie urodzeni kierowcy nie polubili Hermanna Langa

Von Brauchitsch nie tylko pod względem formalnym był arystokratą, ale także korzystał z "pleców" w postaci członków rodziny na samym wierzchołku hierarchii hitlerowskiego wojska. Razem z Caracciolą traktował z góry nieszczęsnego Langa. Dobrym przykładem zachowania wobec byłego mechanika jest sytuacja przed jednym z wyścigów w Niemczech, gdy ekipa udała się do hotelowego baru. Von Brauchitsch dla siebie i Caraccioli zamówił drogie wino, a dla Langa, nie pytając go o zdanie, kojarzone bardziej z plebejskim pochodzeniem piwo.

Nieczyste współzawodnictwo przybierało też inne formy. Hans Stuck za plecami swoich kolegów budował sobie swoiste gniazdko u Mercedesa (wrócimy jeszcze do tego tematu). Wiedząc, że ani Caracciola, ani szef teamu, Neubauer, nie chcą, by przeszedł do konkurencji, postanowił załatwić sprawę we własnym stylu. Gdy wszyscy kierowcy Grand Prix firm Auto Union i Mercedes salutowali Hitlerowi po hitlerowsku, stojąc przy swoich autach w deszczu podczas ceremonii otwarcia salonu samochodowego w Berlinie w 1937 roku, on kombinował, jak podejść do Fuhrera.

Udało mu się to i w osobistej rozmowie przekonał Hitlera do sfinansowania "narodowego projektu" bicia rekordu prędkości. Auto miał zbudować Mercedes według projektu Ferdynanda Porsche. Sprzeciw dyrekcji Mercedesa przestał mieć jakiekolwiek znaczenie. Musiano przełknąć gorzką pigułkę i zapewnić wodza, że dawni konkurenci zostaną zatrudnieni, a projekt zrealizowany. Osobiste podchody, donosy i intrygi były w niemieckich sportach motorowych tak samo powszechne, jak w całej strukturze nazistowskiego państwa; to zresztą typowe dla wszystkich reżimów totalitarnych.

Manfred von Brauchitsch, zwycięzca GP Monako w 1937 r.
Manfred von Brauchitsch, zwycięzca GP Monako w 1937 r. fot. Wikimedia Commons

Po zderzeniu się z autem Seamana von Delius zmarł w wyniku odniesionych obrażeń

Wróćmy do bardzo istotnego dla całej opowieści sezonu 1937. Gdy ekipy wracały z USA z Pucharu Vanderbilta, pozostali na Starym Kontynencie zawodnicy niemieckich teamów brali udział w wyścigu o GP Belgii. Ten został wygrany przez skromnego i unikającego rozgłosu Rudolfa Hasse za kierownicą wozu Auto Union. Niedługo potem przyszedł czas na wyścig o Grand Prix Niemiec na Nurburgringu. Jak to zwykle bywa w Górach Eifel, gdzie dobra pogoda to rzadkie zjawisko, dzień był zimny i wietrzny.

Wyścig, jak każdy na tym torze, był trudny, ale Mercedesy pokazały, że robota Uhlenhauta nie poszła na marne i że są w stanie nawiązać walkę z tylnosilnikowymi potworami koncernu Auto Union. Na szóstym okrążeniu Richard Seaman w Mercedesie zderzył się z 25-letnim Ernstem von Deliusem w Auto Unionie (pisałem o tym zdarzeniu już w kontekście selekcji młodych kierowców). Niestety von Delius zmarł w wyniku doznanych obrażeń.

Hans Stuck za kierownicą Auto Uniona Type C, 1937 r.
Hans Stuck za kierownicą Auto Uniona Type C, 1937 r. fot. Audi

Czwarte miejsce zajał Tazio Nuvolari, mimo że jego Afa miala 250 koni mniej od Mercedesów

Wyścigu naturalnie nie przerwano — poważne wypadki były chlebem powszednim. W efekcie Grand Prix Niemiec zdobył Rudolf Caracciola w Mercedesie, a tuż za nim uplasował się Manfred von Brauchitsch w takim samym aucie, zapewne szczęśliwy, że udało mu się dotrwać do mety. Trzecie miejsce zajął Bernd Rosemeyer w Auto Unionie, zaś czwarte niewiarygodny Tazio Nuvolari w Alfie Romeo 12C-36. Silnik włoskiego auta miał o 250 koni mechanicznych mniej niż silniki Mercedesów. Piąty był niezawodny, milczący Rudolf Hasse za kierownicą Auto Uniona.

Niewiele czasu upłynęło, a zawodnicy znów się spotkali. Tym razem na krętych, niebezpiecznych ulicach Monako. Najszybszy podczas treningów był Caracciola, jego precyzyjna, pełna wyrachowania jazda sprawdzała się zwykle na ulicach księstwa, ale podczas wyścigu na prowadzenie wyszedł von Brauchitsch i to on zakończył prestiżowe zawody na pierwszym miejscu. Caracciola był drugi, a Szwajcar Kautz, także w Mercedesie, trzeci. W ekipie Auto Uniona pojawiła się uzasadniona nerwowość. Czyżby Mercedes całkowicie przejął inicjatywę?

cdn.

Kro?tko po starcie GP Niemiec 1937 Lang prowadzi przed Caracciola?
Kro?tko po starcie GP Niemiec 1937 Lang prowadzi przed Caracciola? fot. Wikimedia Commons
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.