Holenderski milioner stracił Lamborghini za ponad milion złotych, bo... nie chciał pokazać prawa jazdy

Młody holenderski milioner przesadził na autostradzie. W Holandii oznacza to utratę prawa jazdy, a że nie miał dokumentu przy sobie, to w zastępstwie stracił swój samochód wart ponad milion złotych.

Myślicie, że Polska stała się opresyjnym krajem dla kierowców? Jeśli tak, to warto zobaczyć, jak z drogowymi piratami obchodzą się policjanci w innych krajach Starego Kontynentu. W Holandii np. za zbyt szybką jazdę policja zatrzymuje prawo jazdy obligatoryjnie i to bez względu na to, czy do wykroczenie dojdzie w mieście, czy na autostradzie. A jak nie chce się oddać dokumentu lub się go nie ma przy sobie, to kierowcę czekają poważniejsze kłopoty. 

Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

O tym, że nie jest to tylko straszak i martwy przepis, przekonał się kierowca Lamborghini Huracana, auta wycenianego od ok. 1 mln zł do ponad 1,2 mln zł. Młodego multimilionera Chahida Charraka, potentata w branży płytek ceramicznych i właściciela wspomnianego Huracana ewidentnie poniosło. Na autostradzie A28 pomiędzy Asen a Beilen przyłapano go na jeździe z prędkością ponad 250 km/h. Po uwzględnieniu błędu pomiarowego policjanci stwierdzili, że 32-latek z Zeewolde przekroczył dopuszczalną prędkość o 96 km/h. 

Dalsza część artykułu pod filmem

Zobacz wideo

W Polsce groziłby mu za to mandat w wysokości 2,5 tys. zł, gdyby było to pierwsze duże przekroczenie lub maksymalnie 5 tys. zł, w sytuacji, gdyby było to kolejne wykroczenie. W Holandii za tak duże przekroczenie kierowcy grozi już utrata prawa jazdy nawet jeśli dojdzie do niego po za terenem zabudowanym. Policja może zatrzymać dokument w przypadku przekroczenia przez kierowcę dozwolonej prędkości o co najmniej 50 km/h w terenie niezabudowanym albo o co najmniej 30 km/h w terenie zabudowanym. Jednak o tym, czy faktycznie prawo jazdy zostanie zatrzymane, decyduje już prokurator, który w ciągu 10 dni oddaje lub zatrzymuje dokument na dłużej. Decyzję o tym podejmuje na podstawie informacji dostarczonych przez policję.    

Kierowca Lamborghini Huracana wymyślił inny sposób obrony, nie pokazał policjantom dokumentu. Jakie było tłumaczenie, tego już nie wiemy – mundurowi nie zdradzili takich informacji. To jednak nie uchroniło go przed karą, ale raczej pogorszyło sytuację. Policjanci zdecydowali się w zastępstwie, zatrzymać... jego samochód. Piekielnie drogie Lamborghini trafiło na lawetę, która odwiozła je na policyjny parking depozytowy, do momentu odnalezienia się prawa jazdy 32-latka. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.