Projektanci z Bawarii są dość konserwatywni i wiedzą, że klient w tym segmencie nie szuka fajerwerków. Mamy więc do czynienia z 494-centymetrową limuzyną o klasycznych proporcjach – długa maska i łagodnie opadająca ku tyłowi linia dachu. Luksusowy charakter podkreślają 19-calowe obręcze ze stopów lekkich, chromowane listwy i w pełni LED-owe, bardzo wydajne oświetlenie. Za lakier Bluestone dopłacimy 5 tysięcy zł. Pakiet sportowy M wyceniono na ponad 26 tysięcy, ale trzeba przyznać, że podnosi atrakcyjność sylwetki. Elektrycznie unoszoną pokrywę bagażnika uruchomimy ruchem nogą pod zderzakiem. Cóż, takie fajerwerki znajdziemy już w Skodzie Kamiq. Więcej testów nowych samochodów znajdziecie na stronie głównej gazety.pl.
Moda na ekologię mocno daje się we znaki producentom, zatem nie dziwi obecność plug-ina w piątce. Co ciekawe, w Polsce to około 2 procent rynku. Znacznie więcej na Zachodzie, gdzie hybrydy ładowane z gniazdka przejmują nawet 15 procent motoryzacyjnego tortu. W tym segmencie przewagę zdobywają odmiany benzynowe, choć diesle wciąż cieszą się sporą popularnością. Na razie, bowiem przyszłość ma należeć do ekologicznych napędów. Czy taki ma sens w nacechowanym luksusem kombi?
Owszem, ale w określonych warunkach. 530e dysponuje dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 184 KM i 300 Nm. Dobrze znamy ten motor z innych modeli koncernu. Zestaw uzupełnia zamontowany z przodu elektryk. Dostarcza 109 KM i 265 Nm. Moc systemowa wynosi 292 konie mechaniczne i 420 Nm. Brzmi nieźle, ale pod warunkiem, że regularnie uzupełniamy energię. Wówczas, prąd zgromadzony w akumulatorze o pojemności nieznacznie przekraczającej 11 kWh, pozwala na sprint do setki w 6,1 sekundy. To też czas zarezerwowany dla 3-litrowego diesla. Trzeba przyznać, że reakcja na gaz jest wyjątkowo żwawa. Jeśli ustawimy tryb sportowy, zmniejsza się siła wspomagania kierownicy, usztywnia zawieszenie, a pod prawą nogą mamy wyraźnie więcej pary do działania. BMW przekonuje w próbach elastyczności i nie traci tchu na autostradzie, nawet z trzema pasażerami na pokładzie. Trzeba się jednak przyzwyczaić do pracy hamulca, która nastawiona jest na rekuperację.
530e wykazuje dużą stabilność również na autostradzie. Nic dziwnego, w końcu mamy do czynienia z blisko 5-metrowym kombi o masie własnej przekraczającej 1800 kilogramów. Jeśli wybierzemy się na drogi ekspresowe, docenimy kunszt, w jakim auto pokonuje kolejne setki kilometrów. Choć musimy uzbroić się w cierpliwość i co 400-500 km uwzględniać postój przy dystrybutorze. Do dyspozycji mamy skromny bak o pojemności 46 litrów, a obecność hybrydy przy prędkościach rzędu 140-150 km/h mija się z celem. Rośnie też zauważalnie zużycie paliwa i przy dynamicznej jeździe z łatwością przekroczy 10 l.
Co innego w mieście, gdzie ujawnia się najwięcej zalet plug-ina. W optymalnych warunkach, niespiesznej jeździe i przewidywaniu, przejedziemy w trybie bezemisyjnym od 40 do 45 kilometrów. Nieźle, biorąc pod uwagę możliwości auta i sportowy genotyp. Jeśli bezpardonowo obchodzimy się z gazem, realny kilometraż na prądzie spadnie do 20-25 km. Niemniej, energia w
bateriach korzystnie wpływa na współpracę z silnikiem spalinowym. Całość funkcjonuje w wysokiej symbiozie, co nie w każdym tego typu aucie jest oczywiste. Jeśli regularnie używamy kabla, zużycie paliwa w aglomeracyjnych korkach będzie zaskakująco niskie. Komputer pokładowy wskaże wartości od 4 do 6 litrów. Jeśli zaniechamy tej czynności, na cyferblacie dostrzeżemy wyniki przekraczające 8 l. Wciąż dobrze, jednak 2-litrowy diesel osiągnie podobne rezultaty.
Mimo sportu wyrażonego liczbami w katalogu producenta, BMW zachęca do majestatycznej jazdy. W trybie Eco i Comfort wyraźnie się rozleniwia, byśmy oszczędzali paliwo. W takich sytuacjach trochę przeszkadza zbyt mocne wspomaganie progresywnego układu kierowniczego, lekko zaburzające obraz pozycji kół. Reszta nie pozostawia wiele do życzenia. 530e skutecznie rozprawia się nierównościami niemal bezgłośnie. Trzeba trafić na sporą wyrwę, by któryś z elementów zawieszenia zajęczał. Kabinę też skutecznie wyciszono. Podczas jazdy na prądzie, słychać jedynie cichy szum wiatru opływającego karoserię.
W stosunku do poprzednika, nowa seria 5 zanotowała wyraźny postęp w kwestii jakości wykonania wnętrza. Nie ma tu mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach w spasowaniu, czy doborze nieodpowiednich tworzyw. Całość wygląda bardzo stylowo i jednocześnie mocno nawiązuje do flagowej „siódemki". Możemy wzbogacić pokład drewnianymi lub aluminiowymi dekorami. Przyjemna w dotyku skóra zdobi boczki drzwiowe, fotele, a także fragmenty deski rozdzielczej. Centralną część kokpitu delikatnie zwrócono w stronę kierowcy, co ma nawiązywać modeli z przełomu lat 80. i 90.
Wzorem serii 7, tak i tu mamy do dyspozycji aż 3 wyświetlacze. Umieszczony na szczycie deski ma 12,3 cala i można go obsługiwać dotykowo, głosowo, a także gestami – odebranie/odrzucenie połączenia, zmiana stacji radiowej lub głośności. Rozdzielczości i przejrzystości systemu niewiele można zarzucić. Działa płynnie i szybko reaguje na polecenia. Łączy się też z internetem, co pozwala sprawdzić między innymi aktualną prognozę pogody. Dotykowy jest też panel automatycznej klimatyzacji. Standardowe pozostały pokrętła zawiadujące temperaturą, ale dopiero wciśnięcie ikonek zmieni siłę nawiewu i uruchomi trzystopniowe podgrzewanie siedzisk. Dwie dodatkowe strefy klimatyzacji dla pasażerów drugiego rzędu wymagają dopłaty.
Ostatni z wyświetlaczy zastąpił analogowe wskaźniki. Wszystkie informacje przekazuje cyfrowo i ma zmienną grafikę. Dane z komputera pokładowego lub radia są czytelne. Ciekawostkę stanowi kluczyk, który kształtem i wielkością przypomina smartfona. Wyposażono go w ekran LCD i indukcyjne ładowanie. Na ekranie można sprawdzić zasięg, uruchomić ogrzewanie postojowe lub zdalnie wyjechać samochodem z miejsca parkingowego. W tym celu, wystarczy podążać za komendami. Auto samo włączy silnik i przemieści się w kierunku wyznaczonym przez kierowcę. Aby wejść do środka, należy zakończyć manewr na wyświetlaczu kluczyka.
Warto jeszcze wspomnieć o przestrzeni. Wewnątrz 494-centymetrowego BMW wygospodarowano sporo miejsca dla czterech rosłych pasażerów. Przednie fotele umieszczono dość nisko, co daje poczucie obcowania ze sportowym autem. Z tyłu nie brakuje centymetrów przed kolanami i nad głowami, ale z uwagi na wysoko poprowadzony tunel, wygodnie usiądzie tylko dwoje podróżnych. Bagażnik o pojemności 430 litrów wypada dość skromnie i mieście o 130 l mniej względem spalinowych odmian. Niemniej, bez trudu zmieści walizki na kilkudniowy wyjazd poza miasto.
Mimo, że hybrydy notują potężne wzrosty sprzedaży, nie są dla każdego. Jeśli mieszkamy w domku lub pod apartamentem na parkingu podziemnym dysponujemy gniazdkiem, warto rozważyć takie
auto. To też nie lada gratka dla miłośników ekologii. Niemniej wymaga wyrzeczeń. Przede wszystkim przez ograniczony zasięg na prądzie i niewielki zbiornik paliwa. Wakacyjna, zagraniczna wyprawa może wymagać nawet kilku tankowań dziennie. Z drugiej strony, hybryda świetnie odnajduje się w mieście, gdzie po rozładowaniu akumulatorów przechodzi w tryb HEV i skutecznego odzyskiwania energii podczas hamowania. BMW przekonuje też luksusem na poziomie premium, efektywnym masażem foteli i właściwościami jezdnymi. Mimo, że bagażnik nie imponuje rozmiarami, to wciąż rodzinne i funkcjonalne auto dla wymagającego kierowcy.
Piątka z napędem na tylną oś startuje z poziomu 261 800 zł. Dopłata do napędu na obie osie wynosi 12 tysięcy i z pewnością jest tego warta. Tym bardziej, że sezon zimowy w Polsce utrzymuje się 3-4 miesiące. Swobodnie przechadzając się po konfiguratorze i zakreślając opcje, którymi dysponuje egzemplarz widniejący na zdjęciach, ostateczna kwota zatrzyma się na 411 tysiącach. Sporo? Taki urok samochodów z metką premium.