Volkswagen ID.3 jest nadzieją niemieckiej marki na zawojowanie europejskiego rynku samochodów elektrycznych i powtórzenie amerykańskiego sukcesu Tesli Model 3 na Starym Kontynencie. I szczerze mówiąc ma na to spore szanse. Nie dlatego, że jest idealny tylko ze względu na zdecydowany charakter.
Volkswagen ID.3 robi futurystyczne wrażenie od pierwszej do ostatniej chwili. Jeszcze zanim do niego wsiądziemy, wiemy że mamy do czynienia z wyjątkowym autem. To uczucie nie mija w czasie jazdy. Skądinąd wiem, że Volkswagen ID.3 robi podobne wrażenie również na pasażerach i wielu przechodniach.
Dzieje się tak, mimo że nie próbuje być futurystyczny na siłę. Nie stara się na siłę wyglądać jak pojazd z "Raportu Mniejszości", czy "Łowcy Androidów", ale i tak robi wrażenie samochodu z przeszłości. Taki efekt udało się osiągnąć nie przez ciekawe akcenty (chociaż nie brakuje ich zwłaszcza w premierowej wersji 1ST),ale dzięki czystej formie i zgrabnej bryle nadwozia.
Volkswagen ID.3 jest wygląda nowocześnie bez wysiłku i jego projektantom należą się za to brawa. Nie wiem czy będzie pełnił rolę Garbusa i Golfa w niedalekiej przyszłości, ale na pewno trafi do kanonu wzornictwa przemysłowego.
Wielkie koła są osadzone niemal na rogach jednobryłowego nadwozia. Mają średnice 20 cali, a z powodu unikalnego wyglądu z niemal pełnymi obręczami (to ze względu na aerodynamikę) sprawiają wrażenie jeszcze większych.
W karoserii umieszczono wiele źródeł światła (m.in. poziomy pasek pomiędzy reflektorami z przodu, oświetlenie tylne oraz klamek i koncentryczne grafiki wyświetlane na ziemi przy przednich drzwiach), które po zatrzymaniu samochodu po zmroku sprawiają, że wygląda jak mały statek kosmiczny i budzi zainteresowanie wszystkich dookoła.
Volkswagen ID.3 we wersji 1ST przygotowanej dla klientów, którzy zamówili samochód w przedsprzedaży ma dwukolorowy lakier. W tym przypadku na dole jest turkusowy, a słupki oraz dach polakierowano w kolorze czarnym.
Samochód ma 426 cm długości, 181 cm szerokości oraz 156,8 cm wysokości. Jego rozstaw osi mierzy 277 cm. Jest więc troszkę krótszy, szerszy i wyższy od Golfa, którego ma zastąpić. Wszystko ma swoje wytłumaczenie. Nie musi być tak długi bo komora silnika nie zajmuje w nim wiele miejsca. Tak naprawdę w ogóle jej nie ma. Za to pod podłogą trzeba było schować baterie, stąd większa wysokość.
Dzięki dużemu rozstawowi osi i kół we wnętrzu jest przestronnie. To nie chwyt marketingowy. Samochody elektryczne zaprojektowane od podstaw rzeczywiście mają pojemniejsze wnętrza. Po prostu obie osie mogą być dalej od siebie, a podłoga płaska. Dzięki temu kabinę można opracować wyjątkowo praktycznie.
Tak jest również w ID.3. W jego środku jest na pewno więcej przestrzeni niż w Golfie. Czterem dorosłym osobom w kompaktowym Volkswagenie będzie wygodnie, tym bardziej, że większość elementów wnętrza zaprojektowano tak, żeby nie zajmowały dużo miejsca i były lekkie. Przynajmniej takie robią wrażenie.
Z powodu "kanapkowej" konstrukcji podwozia, w którym są schowane akumulatory, w ID.3 siedzi się trochę wyżej niż w Golfie, ale pojemność bagażnika wcale nie ucierpiała z powodu akumulatorów i umieszczonego pod nim silnika elektrycznego.
Bagażnik jest z tyłu ma objętość 385 litrów, trochę więcej niż w Golfie. Poza tym pod jego podłogą przewidziano miejsce na schowanie kabli do ładowania. Z przodu nie ma drugiego bagażnika, bo maska jest bardzo krótka. Za to zmieścił się tam układ klimatyzacji oraz podzespoły skomplikowanego wyświetlacza HUD rzucającego obraz na przednią szybę.
Cała kabina pasażerska ma fantastyczny projekt. Jest minimalistyczne, jasne, przestronne i ergonomiczne. Materiały wcale nie są tak niskiej jakości, przynajmniej większość z nich. Najgorsze wrażenie robią błyszczące plastiki oraz okolice panoramicznego okna dachowego, które skrzypią przy wjeżdżaniu na krawężniki, tak jakby nadwozie było mało sztywne.
Za to ergonomia wnętrza jest perfekcyjna. Projektanci oparli się pokusie zastawienia całej kabiny wielkimi ekranami. Ten centralny jest spory (ma przekątną 10 cali), ale wskaźniki zastępuje nieduży monitor.
W czasie regulacji przesuwa się razem z kierownicą, a podczas jazdy przekazuje wyłącznie najważniejsze informacje. Robi to w bardzo prosty i czytelny sposób. Reszty dowiemy się z ekranu przeziernego, który jest duży, ale odbija się na przedniej szybie dość blado, mimo ustawienia jasności na maksimum.
Za to jego funkcje działają bardzo dobrze, tak jak większość elektroniki w tym wyjątkowym pojeździe. Nie jest tajemnicą, że Volkswagen długo borykał się z problemami związanymi z systemem multimedialny i wyświetlaczem HUD. W testowym egzemplarzu wszystko działało bez zarzutu włącznie z funkcjami rozszerzonej rzeczywistości.
Dzięki nim wskazówki nawigacji ukazują się na przedniej szybie w wyjątkowy sposób. Duże strzałki skierują nas precyzyjnie w odpowiednią ulicę, bo są wyświetlane bezpośrednio na niej. HUD sygnalizuje również jeśli za bardzo zbliżymy się do pojazdu przed nami.
Funkcje ekranu przeziernego na szybie robią duże i dobre wrażenie. Szkoda, że z rozszerzonej rzeczywistości można używać tylko, jeśli korzystamy z fabrycznej nawigacji. W przypadku zmiany jej na Google Maps (Android Auto działa dobrze i bezprzewodowo) musimy z nich zrezygnować. Poza tym system multimedialny Volkswagena mógłby być ciut bardziej responsywny.
Niektóre elementy obsługi samochodu są po prostu genialne. Zaliczam do nich rezygnację z przycisku do włączania i wyłączania silnika. Wystarczy wsiąść, przekręcić niezwykle wygodną gałkę zmiany trybów jazdy przy małym ekranie i można ruszać.
W czasie postoju Volkswagen daje nam znać, że jest gotowy do jazdy łagodnym pulsowaniem diodowego światła umieszczonego poniżej przedniej szyby. Z tego powodu mamy wrażenie, że komunikuje się z nami jakaś żywa istota, a nie urządzenie.
Interaktywny świetlny pas w podszybiu nazwano IQ.Light. Odpowiednimi sygnałami informuje użytkownika o statusie samochodu. Takie drobiazgi, których jest dużo w modelu ID.3 tworzą w czasie jazdy wyjątkowy klimat.
Przeszkadza mi właściwie tylko jedno i to samo, co w Volkswagenie Golfie ósmej generacji. Zamiana pojedynczych przycisków na panele dotykowe, które integrują kilka funkcji. Wyglądają bardzo ładnie, ale nie są bardzo precyzyjne.
Może jeszcze trochę draźni fakt, że projekt kabiny ID.3 jest delikatnie inspirowany wnętrzem BMW i3, które w momencie premiery w 2013 roku było niesamowicie nowoczesne. Ale wzornictwo Volkswagena jest jeszcze bardziej dopracowane i minimalistyczne. Poza tym dobrymi pomysłami należy się inspirować.
ID.3 jest zwinnym samochodem który prowadzi się przyjemnie i doskonale sprawdza w miejskim ruchu. Przyspieszenie jest natychmiastowe, a komfort jazdy wysoki. Psują go wyłącznie wielkie koła o niskim profilu (215/45 R 20), przez które miejskie dziury są wyraźnie odczuwalne.
Również jazda po zakrętach sprawia sporo przyjemności. Volkswagen ID.3 raczej nie ma sportowych ambicji, ale w czasie jazdy nie czuć dużej masy własnej (nawet 1,8 tony) i elektryczne auto skręca bardzo zwinnie. Jego szerokie opony przykleja do asfaltu waga akumulatorów umieszczonych w podłodze.
Ze względu na tylny napęd kompaktowy Volkswagen ID.3 jest bardzo zwrotny. Promień skrętu wynosi 10,2 m. Brakowało mi za to bardziej bezpośredniego przełożenia układu kierowniczego. Zgrabną kierownicą trzeba kręcić trochę za dużo i przez to spada jego precyzja. Mimo to jazda ID.3 po mieście sprawia dużą przyjemność, również ze względu na układ napędowy i towarzyszące jej kosmiczne dźwięki.
Testowy Volkswagen ID.3 ma silnik elektryczny o mocy 204 KM napędzający tylne koła. Dzięki temu trakcja jest dobra w każdych warunkach a przyspieszenie skuteczne i natychmiastowe. Nie można oczekiwać, że będzie piorunujące i przyciskające głowy pasażerów do zagłówków, ale ID.3 w testowanej wersji napędowej Pro Performance rozpędza się bardzo skutecznie.
Według danych technicznych przyspieszenie do setki trwa 7,3 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 160 km/h. Obie wartości są w zupełności wystarczające do miejskiej i autostradowej jazdy. W drugim przypadku problemem może być zasięg, który w przypadku zastosowanej w testowym samochodzie baterii 58 kWh według producenta wynosi 411 km, ale realnie wiosną oscyluje w okolicach 300 km.
Jeśli ktoś jest długodystansowcem, powinien zainwestować w wersję napędową Pro S, która będzie trochę wolniejsza (7,9 s do 100 km/h), ale dzięki akumulatorom o pojemności 77 kWh, zapewnia teoretyczny zasięg do 549 km zgodnie z normą WLTP. Obie odmiany można ładować prądem stałym o mocy do 125 kW.
Do głównie miejskiej jazdy będzie wystarczająca testowana odmiana z akumulatorami o średniej z trzech dostępnych pojemności 58 kWh. Jeśli będziemy je regularnie doładowywać, prądu nam nigdy nie zabraknie. A jeżeli nie mamy gdzie tego robić, nie warto kupować samochodu elektrycznego.
Elektryczny ID.3 w wersji 1ST Max nie jest tanim samochodem. Za przyjemność bycia pierwszym i możliwość zwracania uwagi wszędzie gdzie się pojawimy, trzeba zapłacić aż 216 tys. zł. Pytanie, czy warto jest zupełnie teoretyczne, bo wersje z premierowym wyposażeniem, 1ST były oferowane tylko w przedsprzedaży. Dostępne aktualnie modele Pro Performance kosztują od 157 490 zł do 202 990 zł w zależności od wyposażenia.
W wersji ID.3 Pro Performance 1ST nie brakowało niczego. Również jego zespół napędowy (204 KM i 58 kWh) uważam za najlepsze dostępne połączenie zasięgu i osiągów. W dodatku ID.3 1ST wygląda bardzo atrakcyjnie i będzie robił wyjątkowe wrażenie na kierowcy oraz gapiach jeszcze przez długi czas.
Volkswagen ID.3 w tej chwili jest udanym elektrycznym samochodem. Po wyeliminowaniu wad wieku dziecięcego stał się atrakcyjnym i bardzo nowoczesnym autem. Nie szokuje parametrami, ani osiągami, które są podobne do sporo starszych konkurentów, ale bardzo zaskakuje dojrzałym i ponadczasowym wzornictwem oraz przyjemnością płynącą z codziennej jazdy. Jest bardzo nowocześnie zaprojektowany, ale jego używanie na co dzień nie zmusza do większych kompromisów niż w przypadku znacznie nudniejszych elektryków.
Jestem pewien, że za kilka lat podobne do niego samochody zdominują segment miejskich kompaktowych aut. W tej chwili jest na to za wcześnie, bo Volkswagen ID.3 ma dwie wady, które stoją na przeszkodzie. Po pierwsze jest zbyt drogi, by stał się popularny. Po drugie brakuje infrastruktury, która ułatwi jego eksploatację. Ale miło było dotykać przyszłości chociaż przez kilka dni.