Opinie Moto.pl: BMW 850 CSi jest jak dinozaur, który łatwo się przeziębia

Duże dwudrzwiowe samochody zajmują dziwne miejsce w rynkowej hierarchii: ani do końca funkcjonalne, ani do końca sportowe. Po chwilowej przerwie w ich popularności wróciły ostatnio do łask. Może dlatego, że właściciele dzięki nim czują się młodsi.

Jechałem tym samochodem kiedyś chwilę, gdy był jeszcze totalną nowością. Po Warszawie, która dopiero co wstąpiła na drogę kapitalizmu. Wspaniałym tour de force marki BMW, skomplikowanym jak sytuacja na Bliskim Wschodzie. Auto było ciężkie i ci, którzy liczyli na supersamochód wagi lekkiej, konkurenta Ferrari czy Lamborghini, poczuli rozczarowanie.

Zobacz wideo W Studiu Biznes testujemy 200-konnego Hyundaia Kona

Pamiętam, że na przechodniach robiło piorunujące wrażenie. Większe mógłby wywrzeć chyba tylko lecący lotem koszącym Sokół Millennium. Spotykam się z niemieckim samochodem po raz wtóry w ciemny bawarski poranek. Błękit lakieru muzealnego egzemplarza szarzeje w cieniu ciemnych, burzowych chmur, które gromadzą się w groźnych watahach nad przedmieściami Monachium. Niebiosa chyba nie są dziś przychylne.

Pojadę w miejsce, gdzie zapuścił korzenie świat bawarskiej techniki lotniczej najwyższej próby. Jeszcze król Bawarii założył tu lotnisko wojskowe, przed pierwszą wojną światową, wierzono więc już wtedy, że nowoczesność oznacza przyszłość - wcześniej niż w innych częściach niemieckiego imperium.

Należące do Deutsches Museum muzeum lotnictwa o nazwie Flugwerft Schleissheim, to idealne miejsce do dyskusji o tym, czy nowe jest wrogiem lepszego. BMW 850 CSi to wóz imponujący. Nie tylko dlatego, że rozplątawszy potężne wiązki kabli w jego nadwoziu można połączyć przewodami dwa końce Warszawy.

On wciąż wygląda dystyngowanie i czas nie sprawił, że prezentuje się śmiesznie czy karykaturalnie, co ma miejsce w przypadku niektórych innych samochodów zapominanych szybko jak odziana w biały kitel statystka z telewizyjnej reklamy pasty do zębów.

BMW 850 CSi
BMW 850 CSi fot. Błażej Żuławski

BMW 850 CSi. Masa i moc wygrywa z subtelnością

Teraz, gdy w BMW znów powstają samochody ciężkie i pioruńsko skomplikowane, model 850 wcale nie wygląda na przesadę i krótkowzroczną ekstrawagancję. Kilkadziesiąt lat temu gdy siłą BMW były motocykle i silniki lotnicze, zdarzały się przypadki takiego myślenia, gdzie masa i moc wygrywały z lekkością czy subtelnością.

Dla planowanego wielkiego bombowca, znanego umownie jako „Amerika Bomber”, dział silników lotniczych BMW na początku lat 40. skonstruował monstrualny model tłokowej jednostki napędowej: 24-cylindrowy silnik 4-gwiazdowy o pojemności skokowej 83,5 litra, z bezpośrednim wtryskiem i doładowaniem. Wykonany w liczbie 12 prototypów, testowanych tylko na hamowni, silnik BMW 003 ważył mniej więcej 4 tony i osiągał moc maksymalną 4000 koni mechanicznych.

Nie spełniał pokładanych w nim oczekiwań RLM (Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy) i postanowiono skupić się na silnikach... turbośmigłowych, w tym przełomowej konstrukcji konkurencyjnej firmy Daimler-Benz. Jedyny istniejący egzemplarz niesamowitego silnika BMW 003 znajduje się właśnie tutaj, w muzeum Flugwerft i świetnie pasuje do dwudrzwiowego tytana z Monachium.

Notabene firma BMW, dla której wówczas silniki lotnicze stanowiły produkt numer jeden, opracowała własne projekty samolotów bojowych z silnikami turboodrzutowymi i turbośmigłowymi. Dziś nikt się tym w Monachium nie chwali.

BMW 850 CSi
BMW 850 CSi fot. Błażej Żuławski

BMW 850 CSi chociaż nieoficjalnie, tak naprawdę jest produktem M GmbH

380-konny silnik V-12 o pojemności 5,6 litra sprawia, że BMW E31 w najmocniejszej seryjnej wersji jest ciężkie na pysk, ale w większości sytuacji aktywna kinematyka tylnej osi pomaga utrzymać całość między rowami. Przekładnia kierownicza jest śrubowo-kulkowa, próżno więc tu szukać wielkiej precyzji, sprzyja raczej autostradowemu relaksowi. Choć gdy pędzimy krętymi drogami w deszczu, nie sprawuje się wcale źle.

Albo może ja jestem do takich rozwiązań przyzwyczajony. Przyjemnie jest też ręcznie zmieniać biegi. W dzisiejszych autach tej wielkości i takiej klasy to już nieosiągalne marzenie. Warto wspomnieć, że choć nigdy seryjnie nie budowano modelu M8, to 850CSi tak naprawdę jest produktem M GmbH.

Produktem tak uspokajającym i wyrafinowanym, że mógłbym nim jeździć codziennie. Gdybym nie wiedział z własnego doświadczenia, jak kłopotliwy w utrzymaniu potrafi być ten samochód. To dinozaur, który łatwo się przeziębia. Każdy ogarnięty pasją posiadania E31 musi się najpierw głęboko zastanowić, czy wytrzyma obcowanie z tak wrażliwym zwierzęciem.

BMW 850 CSi
BMW 850 CSi fot. Błażej Żuławski
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.