Chyba dla żadnego kierowcy nie będzie niespodzianką, że na przejściu dla pieszych pierwszeństwo mają oczywiście piesi. Dotyczy to zarówno sytuacji, gdy już na nie wchodzą, jak i dopiero docierają (choć tu z wyłączeniem tramwaju). Niemniej w przepisach istnieje pewien szkopuł, który może budzić wątpliwości. O co chodzi?
Wedle definicji zawartej w art. 2 prawa o ruchu drogowym przejście dla pieszych jest powierzchnią jezdni, drogi dla rowerów lub torowiska przeznaczoną do przekraczania przez pieszych, a przy tym oznaczoną odpowiednimi znakami drogowymi. Mowa o kwadratowym znaku pionowym o numerze D-6 i poziomych pasach, czyli znaku P-10. Co w sytuacji, kiedy np. w przypadku ścieżki rowerowej trafimy na "zebrę", ale bez innego oznaczenia? Okazuje się, że sprawa nie jest oczywista.
Temat postanowił zgłębić dziennikarz portalu autokult.pl, który skontaktował się z Ministerstwem Infrastruktury. Jaką odpowiedź otrzymał? - Warunkiem koniecznym do uznania miejsca do przekroczenia drogi przez pieszych za przejście dla pieszych jest zastosowanie znaku pionowego D-6 - wyjaśniła rzeczniczka prasowa Anna Szumańska. Tak więc przejście oznakowane jedynie zebrą w rzeczywistości i wedle prawa nie jest przejściem dla pieszych. Co istotne, nie jest to również "sugerowane" przejście, albowiem na takowym w ogóle nie stosuje się oznaczeń.
Warto przy tym zdawać sobie sprawę z faktu, że na drogach przeznaczonych dla samochodów raczej próżno szukać miejsca, gdzie będzie jedynie znak poziomy, a jeśli już, to zdarzają się niebywale rzadko. Nieco inaczej ma się sytuacja w przypadku ścieżek rowerowych. Tutaj można rzec, że jest to wręcz nagminne, gdyż głównie królują "zebry". Niemniej, wedle oficjalnego stanowiska Ministerstwa Infrastruktury i zgodnie z prawem, w takim miejscu rowerzysta nie musi ustępować pierwszeństwa pieszemu. Warto, aby zdawały sobie z tego sprawę obie te grupy, co pozwoli uniknąć niebezpiecznych sytuacji. Jeśli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.