Autobus linii 114 poruszał się w kierunku centrum Wrocławia. Gdy pojazd zbliżał się do przystanku na żądanie, jeden z pasażerów nacisnął przycisk "stop". Kierowca zatrzymał pojazd, otworzył drzwi, ale nikt z autobusu nie wysiadł. Sprawę opisują nasi koledzy z wrocławskiej Wyborczej.
Sytuacja rozzłościła kierowcę autobusu. Wyszedł zatem ze swojej kabiny i kazał wysiąść pasażerowi, który nacisnął przycisk "stop". Ten tłumaczył jednak, że była to pomyłka. Pomylił przystanki. Tak naprawdę chciał jechać dalej. Kierowcy te tłumaczenia nie satysfakcjonowały. Postanowił się... obrazić na wszystkich pasażerów. Powiedział, że nie ruszy pojazdu z miejsca. Poradził nawet podróżnym przesiadkę do innego autobusu.
Początkowo pasażerowie myśleli, że autobus się zepsuł. Dlatego nie jedzie dalej. Jeden z podróżnych postanowił zatem zapytać kierowcę o powód przedłużającego się postoju. Kierujący wyjaśnił, że to forma kary. Kary zbiorowej, którą poniosą wszyscy jadący pojazdem.
"Staliśmy tak jeszcze dobre 10 minut, próbując go namówić, by jednak łaskawie ruszył. Kierowca autobusu odpowiadał jednak, że nie pojedzie dalej, bo jest obrażony. Prowadzący podał swój numer służbowy i zamknął wszystkie drzwi" – tłumaczył Wyborczej jeden z pasażerów felernego kursu. Ostatecznie pojazd odjechał z przystanku dopiero po 15 minutach. W tym czasie zdążył go minąć inny pojazd jadący na linii 114.
Historia ostatecznie została opisana w mediach społecznościowych. Tak trafili na nią dziennikarze i... szefostwo MPK Wrocław. Spółka postanowiła zareagować na tę sytuacją i wydała komunikat. Twierdzi w nim, że:
Taka sytuacja nigdy nie powinna się wydarzyć, a kierowca bezwzględnie nie ma prawa do takich zachowań. Podjęliśmy już działania w celu zweryfikowania sytuacji i ustalenia wszystkich okoliczności tego zdarzenia.
Sytuację komplikuje fakt, że połączenia na linii 114 są realizowane przez podmiot zewnętrzny. Konkretnie przez spółkę Mobilis. To od niej MPK oczekuje teraz wyjaśnień. Jednocześnie miejski przewoźnik przeprasza pasażerów i zapewnia, że "jest zdeterminowany, aby nie dopuścić do powtórzenia tego typu sytuacji w przyszłości". Wrocławski operator komunikacyjny po wszczęciu procedury wyjaśniającej poinformował Wyborczą, że "spółka Mobilis zrezygnowała ze współpracy z kierowcą odpowiedzialnym za wczorajszą sytuację". Obrażalski kierowca będzie mógł teraz odpocząć od pracy z pasażerami.