Citroeny serii H, z ich charakterystycznym wystającym pyszczkiem, archaicznie płaskimi szybami i burtami z blachy falistej, tak właściwie zawsze wyglądały nieco staro. To jednak mylące wrażenie: gdy w 1947 roku pokazano publicznie tego francuskiego vana, był on bez wątpienia najbardziej nowoczesnym samochodem dostawczym na świecie.
Citroen Type H ważył 1200 kg, ale potrafił przewieźć 1600 kg. Dzięki przedniemu napędowi i tylnemu zawieszeniu z drążkami skrętnymi miał zupełnie płaską, nisko posadowioną podłogę w okresie, gdy inne auta dostawcze miały podłogi ładowni zawieszone wysoko nad ziemią, z tradycyjnymi resorami piórowymi w zawieszeniu. Więcej tekstów o historii motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Zaraz po wojnie Francja potrzebowała pojazdu dostawczego, który mógłby pomóc w odbudowie i rozwoju kraju. Dyrekcja Citroena postanowiła unowocześnić i usprawnić przedwojenny projekt samochodu TUB, dopracowany jeszcze podczas działań wojennych, korzystając w maksymalnym stopniu z elementów osobowego auta Traction Avant, którego produkcję ponownie uruchomiono.
Praktycznie cały układ napędowy przednionapędowego dostawczaka też pochodził od Traction, ale z istotną różnicą: o ile w osobówce skrzynia biegów znajdowała się przed silnikiem, to w wozie przeznaczonym do przewozu towarów za silnikiem. Dlaczego? Dzięki temu możliwe było przedłużenie przestrzeni ładunkowej. Inżynierowie musieli tylko odwrócić kierunek obrotów wału korbowego, aby to się udało.
Prosty, wytrzymały i nadspodziewanie wygodny — taki właśnie okazał się seryjny Citroen H. Samonośne nadwozie nie było wiotkie, dodatkowo usztywniało je bowiem poszycie ze stalowej blachy falistej żłobkowanej metodą Junkersa i stosowaną przez firmę Junkers w wielu samolotach, w tym w legendarnym trzysilnikowym Ju-52 (produkowanym we Francji dla Niemców przez zakłady Amiot zresztą). Lekkie, tanie i mocne niczym pozbawione filtra papierosy Gauloises, faliste Citroeny szybko stały się stałymi elementami francuskiego krajobrazu.
Nie jeździły zbyt żwawo, do czego przyczyniły się dość siermiężne silniki z Traction Avant, potem z modelu DS, a także ospałe i głośne niczym młot pneumatyczny diesle Perkinsa. Gdy ma się do dyspozycji maksymalnie 48 mechanicznych koni i perspektywę długotrwałego rozpędzania kanciastego pojazdu do 80 km/h, lepiej zmienić poglądy na życie. Pośpiech jest nieodzowny wyłącznie przy łapaniu pcheł, toteż użytkownicy Typu H, pogodzeni z osiągami swoich wozów, ściganie się pozostawiali innym.
Tym mianowicie, którzy spiesząc się bez sensu, tracili szansę na spokojnie smakowanie każdej chwili swojego życia. Ten samochód tak idealnie pasował do francuskiej małomiasteczkowej rzeczywistości, że aż trudno uwierzyć, iż inni producenci samochodów po raz pierwszy skorzystali z pomysłów w nim zastosowanych dopiero 40 lat później.
Od 1947 do 1981 roku wyprodukowano Citroenów Typ H aż 473 289 sztuk. Piekarze rozwozili nimi świeże bagietki, właściciele winnic butelki wypełnione owocami swojej pracy, wędliniarze suche kiełbasy i pasztety. Jeździła nimi poczta, straż pożarna i policja, a w Holandii firma Akkermans montowała z tyłu samopoziomujące zawieszenie hydropneumatyczne z Citroena DS, które zwiększało komfort jazdy pacjentów w karetce pogotowia.
Użytkowa objętość wnętrza wynosić mogła od 7,3 do 16,4 metra sześciennego, zależnie od wariantu nadwozia. Kabina nie miała w sobie ani krztyny wygody, naga blacha, nieliczne przełączniki, spartańskie warunki. Niczym erem pustelnika, skłaniała do filozoficznych przemyśleń i dawała wytchnienie duszy. Cierpliwość i spokój zamiast niechlujnego pośpiechu i histerii.
To zabawne, że dziś korzystają z foodtrucków na bazie Citroena Typ H ludzie, którzy nie potrafią żyć bez mediów społecznościowych i szybkiego tempa podawania informacji. Faktyczna jazda takim samochodem na pewno irytowałaby ich w stopniu najwyższym.
Następcą Citroena z poszyciem z falistej blachy został bardziej nowoczesny w formie Citroen C25, produkowany także jako Peugeot J5 i Fiat Ducato. Przedwojenna koncepcja prostopadłościennego dostawczaka z płaską, niską podłogą oraz przednim napędem stała się rynkową oczywistością i wzorem do naśladowania.
Warto zdać sobie sprawę, że praktycznie wszystkie dzisiejsze samochody dostawcze o takim układzie konstrukcyjnym mają korzenie w podskakującym wesoło na nierównościach Citroenie TUB i w pozornie archaicznym Citroenie Typ H. A ten ostatni pozostaje, obok Citroena 2CV, jednym z najbardziej rozpoznawalnych na świecie symboli francuskiej kultury technicznej.