Głowa Czaykowskiego osłonięta płócienną czapką trafiła w kamień. Pękła mu czaszka

Hrabia Czaykowski to postać absolutnie wyjątkowa, a jednak całkowicie zapomniana. Skuteczny kierowca najszybszych wyczynowych Bugatti, uczestnik wyścigu 24h Le Mans, zdobywca rekordów prędkości.

Jest w historii europejskich sportów motorowych człowiek, który zawsze o sobie mówił, że jest polskim arystokratą, choć legitymował się francuskim obywatelstwem: Stanisław Czaykowski. Więcej tekstów o historii sportów samochodowych przeczytasz na stronie Gazeta.pl

Czaykowski pokazał klasę po raz kolejny pod koniec sierpnia podczas znanego mu dobrze Grand Prix de Comminges, dominując od startu klasę poniżej dwóch litrów i wygrywając z przewagą prawie siedemnastu minut (!) nad kolejnym zawodnikiem, jadącym identycznym Bugatti T.35C. Tamże pogłębił swoją przyjaźń z Jeanem Gaupillat, bardzo dobrym kierowcą Bugatti, z którym planował w przyszłości wystartować w wyścigu długodystansowym.

Sezon zakończył się dla hrabiego Czaykowskiego w Brooklands, gdzie wystartował w British Empire Trophy, wyścigu na dystansie 500 mil - zapewne namówił go Earl Howe. Szybki, niebezpieczny tor bardzo przypadł Polakowi do gustu, lecz niestety musiał się wycofać z powodu awarii auta (urwany korbowód). Obiecał wrócić za rok. Nie zniechęcił go straszliwy wypadek, w którym na jego oczach zginął kierowca Bentleya, Clive Dunfee.

Sezon 1933 miał być sezonem, w którym Czaykowski w pełni pokaże swoje możliwości. W tym celu zamówił kolejne Bugatti - T.54 z potężnym, pięciolitrowym silnikiem. Był to samochód bardzo wymagający wobec kierowcy, ale w odpowiednich rękach i na odpowiednim torze niezwykle szybki. Nie skorzystał z niego jeszcze w pierwszym wyścigu sezonu, Grand Prix de Pau, rozegranym w koszmarnych warunkach, a konkretnie w śnieżycy. Początkowo hrabia plasował się tuż za genialnym Mollem, ale z czasem spadał na dalsze miejsce, by wreszcie całkowicie wycofać się z zawodów. Posłuszeństwa odmówił tylny most.

Marcowy wyścig o Grand Prix Tunisu także nie stał się miejscem triumfu Polaka. Zgodnie z miejscowym zwyczajem, kierowców zapraszano do startu, nie mogli po prostu zgłaszać się samodzielnie. Silnie obsadzony, bardzo szybki i trudny wyścig zaczął się nieźle, bo na pierwszym okrążeniu tuż za świetnym Borzacchinim jechał Czaykowski. Za nim trzymał się Moll, doganiany przez Nuvolariego, który na jednym okrążeniu wyprzedził aż dziewięć samochodów.

Stawka się tasowała bardzo gwałtownie i Czaykowski spadał na dalsze pozycje. Na szóstym okrążeniu powód wyszedł na jaw - rozleciał się napęd pompy oleju w silniku jego Bugatti. Z zatartym silnikiem jechać się nie da. W kwietniowym Grand Prix Monako hrabia nie wystartował - najpewniej auta nie zdążono naprawić.

Czaykowski z numerem 16 przed startem wyścigu o Grand Prix Tunisu, 1933 r.Czaykowski z numerem 16 przed startem wyścigu o Grand Prix Tunisu, 1933 r. foy. Wikimedia Commons

Czaykowski pobił rekordy prędkości na sześciu różnych dystansach

Nadszedł maj i Czaykowski dysponował już mocnym Bugatti T.54. Zgłosił nowy samochód na wyścig na berlińskim, piekielnie szybkim torze Avus. Zawody zaczęły się ponurym akcentem, albowiem znany niemiecki kierowca Otto Merz stracił życie pierwszego dnia treningów. Wielu francuskich kierowców nie zjawiło się w Berlinie, bo w tych samych dniach odbywał się znacznie łatwiejszy wwyścig we Francji - a długich prostych i pochylonych nawrotów toru Avus po prostu się bano.

Jak przygotował się nasz hrabia do startu na nieznanym torze wyścigowym? Otóż kilka tygodni wcześniej wynajął Avus i dokonał tam próby ustanowienia rekordu prędkości! Próby skutecznej, bo udało mu się ustanowić rekordy świata na sześciu różnych dystansach, przy czym hrabia Stanisław Michel Frederic Marie Czaykowski pokonał Anglika Eystona, zdobywcę poprzedniego rekordu prędkości średniej na torze wyścigowym, osiągnąwszy 213,842 km/h. Trzeba przyznać, że niesamowicie wygląda na zdjęciach tłumek członków SA, salutujących radośnie obywatelowi Francji polskiego pochodzenia.

Trening w postaci bicia rekordu opłacił się. Czaykowski czuł się swobodnie w szybkim, ciężkim Bugatti. Wolał tory pozbawione wolnych partii, nie przerażały go ogromne prędkości utrzymywane na pochylonych, wyboistych wirażach. Dlatego polubił Avus i Brooklands. Od startu prowadził w wyścigu, odważnie korzystając z mocy silnika swojego auta. Po pięciu okrążeniach hrabia utrzymywał ośmiosekundową przewagę nad wielkim Varzim, osiągając zarazem średnią prędkość 209,71 km/h. Obydwaj jechali coraz szybciej, oddalając się od Nuvolariego i Borzacchiniego.

Po dziesięciu okrążeniach przewaga Czaykowskiego nad Varzim spadła do 4 sekund, ale nadal walczył dzielnie. Pierwsza z Alf Romeo znajdowała się dopiero 3 minuty za Varzim. Na 12. okrążeniu Polak poprawił oficjalny rekord toru, a chwilę później, na 13. okrążeniu, poprawił własny rekord sprzed chwili. Niestety doświadczonemu Varziemu udało się zbliżyć na tyle do hrabiego, że wykorzystując cień aerodynamiczny jego samochodu nagle go wyprzedził.

Hrabia pobił na torze Avus sześć rekordów świata w prędkościHrabia pobił na torze Avus sześć rekordów świata w prędkości fot. Wikimedia Commons

Czaykowski nie dał za wygraną i usiłował zbliżyć się do Włocha - czyniąc to, znów osiągnął rekordową prędkość średnią okrążenia, aż 221,72 km/h. Było to już ostatnie okrążenie toru Avus w tym wyścigu, musiał więc zadowolić się drugim miejscem. Na pewno jednak czuł satysfakcję - pojechał bezbłędnie i wygrał z kilkoma prawdziwymi mistrzami. Według wielu komentatorów, był to najlepszy do tego momentu występ w jego krótkiej karierze wyczynowej.

Czerwiec 1933 roku i Le Mans

Czaykowski, pragnąc ukończyć wyścig, z którego musiał się wycofać rok wcześniej, wystartował z szybkim Jeanem Gaupillat jako zmiennikiem. Panowie wystartowali nowiutkim Bugatti T.51A bez sprężarki. Na pewno mieli szansę na dobry wynik w wyścigu, który jak zwykle zebrał spore żniwo w postaci rozbitych i zdefektowanych samochodów. Niestety i tym razem polskiemu hrabiemu nie było dane dotrzeć do mety w Le Mans - po około siedmiu godzinach jazdy odmówiła posłuszeństwa instalacja elektryczna.

Grand Prix Francji na kolejnym szybkim torze - Montlhéry. Wszystko zapowiadało się dobrze. Na starcie stanęła czołówka europejskich kierowców i od pierwszego okrążenia Czaykowski nawiązał z nimi równorzędną walkę. Cóż, kiedy defekt łożyska skrzyni biegów wyeliminował go po ośmiu okrążeniach. Hrabia zgłosił się na Grand Prix Penya-Rhin w Barcelonie, lecz nie pojawił się na starcie. Być może przygotowywał się do startu w Wielkiej Brytanii, gdzie 1 lipca pojawił się jako jeden z faworytów wśród uczestników British Empire Trophy, wyścigu na dystansie 125 mil na torze Brooklands.

Polak ponownie zademonstrował dojrzałość i spokój godne doświadczonego kierowcy. Zaraz po starcie (zasygnalizowanym po raz pierwszy w historii brytyjskich sportów motorowych przy pomocy narodowej flagi Union Jack) Kaye Don w takim samym Bugatti T.54 jak to, którym jechał Czaykowski, wysunął się na prowadzenie. Za nim mknęli hrabia, potem Oliver Bertram w straszliwie mocnym Delage i Frank Hallam w przednionapędowym Alvisie. Don i Czaykowski narzucili takie tempo, że na dziesiątym okrążeniu dublowali już Bertrama.

Podczas tego manewru, gdy Kaye Don ruszył na zewnętrzną prostej Railway Straight, Czaykowski sprytnym ruchem skierował się ku wewnętrznej i naraz wyprzedził dwa samochody. Prowadzenia nie oddał aż do mety i tym samym stał się pierwszym kierowcą spoza Wysp Brytyjskich, który wygrał ten wyścig. Jazdę Czaykowskiego w Brooklands Empire Trophy i krótki wywiad z nim można zobaczyć w tym fragmencie kroniki filmowej:

 

Hrabina Czaykowska  towarzyszyła mężowi na zawodach, zajmując się chronometrażem

Nie wiem, czy Czaykowski wpadł po Brooklands w euforyczne samozadowolenie, wszystko bowiem wskazuje na to, że był człowiekiem niezwykle spokojnym i pod względem psychicznym solidnie poukładanym. Nie panikował, nie robił rzeczy nerwowych i miał ewidentnie pełną świadomość własnych ograniczeń. Ledwie wrócił z Wysp, wystartował w Grand Prix Dieppe, tym razem lżejszym Bugatti T.35C. Przed głównym wyścigiem odbywały się imprezy towarzyszące, w tym konkurs elegancji.

Wygrała go hrabina Czaykowska swoim Bugatti T.55 Coupé. Z reguły towarzyszyła mężowi na zawodach, zajmując się chronometrażem, czyli precyzyjnym mierzeniem oraz notowaniem czasów okrążeń. W wyścigu Czaykowski pojechał wybornie, walcząc ze swoim przyjacielem z Wielkiej Brytanii (był nim Earl Howe), skutecznie broniąc się przed atakami bardziej doświadczonego kierowcy. Na mecie hrabia znalazł się jako trzeci w klasyfikacji generalnej i zarazem jako zwycięzca klasy z silnikami do dwóch litrów. Dobra passa trwała.

Żeby nie wypaść z wprawy, Stanisław Czaykowski pojechał w sierpniu w Grand Prix de La Baule, gdzie w klasie do dwóch litrów stoczył wspaniały, zwycięski pojedynek z Pierre Veyronem, wygrywając z fabrycznym kierowcą Bugatti aż o 2 minuty. Tydzień później - wyścig o Grand Prix du Comminges. Tu hrabia użył mocnego Bugatti T.54, ale niestety po ośmiu okrążeniach musiał wycofać się z zawodów wskutek defektu silnika. Znów tydzień później - Grand Prix d'Albi, Czaykowski za kierownicą T.51. Efekt: wycofanie się z zawodów po 18 okrążeniach z powodu awarii technicznej. Szkoda, bo na samym początku wyścigu hrabia utrzymywał czwartą pozycję.

I tak nadszedł dzień 10 września 1933 roku, opisywany później jako "Czarna Niedziela" sportu samochodowego. Hrabia Czaykowski stawił się oto na starcie Gran Premio di Monza ze swoim T.54. Wyścig był bardzo mocno obsadzony. W pierwszym biegu nasz bohater dość szybko wyszedł na prowadzenie, mając bezpośrednio za dobą hrabiego Trossiego w Duesenbergu. Zostawiwszy konkurentów daleko z tyłu, panowie pędzili do mety, gdy w Duesenbergu pękł tłok i większość z 22 kg oleju silnikowego znalazła się na nawierzchni południowego nachylonego zakrętu - tak przynajmniej brzmi jedna z teorii. Guy Moll wpadł na plamę oleju przy 180 km/h, wykonał trzy piruety, ale nie opuścił toru, zdołał się wybronić i powrócił do współzawodnictwa. Polski arystokrata zdecydowanie zwyciężył w tym biegu, osiągając średnią prędkość 181,56 km/h.

Giuseppe Campari Monza 1933 stracił życie tuż przed śmiercią CzaykowskiegoGiuseppe Campari Monza 1933 stracił życie tuż przed śmiercią Czaykowskiego fot. Wikimedia Commons

Jeana Georgenthum przywiózł szczątki hrabiego Czaykowskiego do domu

Drugi bieg przyniósł tragedię. Na drugim okrążeniu śmiertelnemu wypadkowi ulegli Borzacchini i ulubieniec włoskiego narodu, Campari. Obydwaj wylecieli z toru, prawdopodobnie bez związku z plamą oleju. Castelbarco też się rozbił, ale uniknął obrażeń. Nie był to koniec czarnej serii. W finale Czaykowski jechał rewelacyjnie, przebijając się przez czołówkę wyścigu, na czwartym okrążeniu osiągając średnią prędkość 187,935 km/h.

Publiczność spodziewała się, że ponownie zwycięży, gdy jego Bugatti nagle opuściło tor, przekoziołkowało nad jego koroną i spadło na ziemię do góry kołami. Głowa Czaykowskiego, osłonięta tylko płócienną czapką, trafiła w kamień, co spowodowało pęknięcie czaszki. Na dodatek samochód zaczął się palić i spłonął wraz ze zwłokami kierowcy. Lehoux, który wygrał w finale, doznał załamania nerwowego na wieść o śmierci Czaykowskiego i nie był w stanie samodzielnie wysiąść z samochodu.

Hrabina Czaykowska poprosiła mechanika swojego tragicznie zmarłego męża, Jeana Georgenthum, by szczątki hrabiego przywiózł do domu, co ten uczynił. Smutne, że znajdujący się w szczytowej formie kierowca polskiego pochodzenia stracił życie na tym samym torze, na którym dziewięć lat wcześniej zginął inny obiecujący zawodnik o polskich korzeniach, hrabia Louis Zborowski.

Co zostało po Czaykowskim? Bugatti Type 51 hrabiego, numer podwozia 51126, czyli auto, które wygrało GP Casablanki, istnieje do dziś i do dziś startuje w zawodach. Zostało odrestaurowane z zachowaniem maksymalnej liczby oryginalnych elementów przez renomowaną brytyjską firmę Crosthwaite & Gardiner, znaną m.in. z budowy przedwojennych wyścigówek Auto Union dla Audi Tradition.

Należy ubolewać nad tym, że nie pojawiła się dotąd żadna poważna książka, która byłaby wynikiem szczegółowych badań archiwów, zwłaszcza francuskich, i która przybliżyłaby nam niesłusznie lekceważoną postać hrabiego Stanisława Czaykowskiego. Im więcej czytałem archiwalnych artykułów prasowych na jego temat, pracując nad tym artykułem, tym bardziej brakowało mi wiarygodnych informacji. Może kiedyś sam spróbuję się tym zająć...

Notka na temat rekordów hrabiego Czaykowskiego w 'The Chicago Tribune'Notka na temat rekordów hrabiego Czaykowskiego w 'The Chicago Tribune' fot. Wikimedia Commons

Więcej o:
Copyright © Agora SA