Zapomniany hrabia Stanisław Czaykowski, cz. 1

Jest w historii europejskich sportów motorowych postać absolutnie wyjątkowa, a jednak całkowicie zapomniana. To hrabia Stanisław Czaykowski.

Czaykowski zawsze o sobie mówił, że jest polskim arystokratą, choć legitymował się francuskim obywatelstwem. Skuteczny kierowca najszybszych wyczynowych Bugatti, uczestnik wyścigu 24h Le Mans, zdobywca rekordów prędkości: hrabia Stanisław Czaykowski. Więcej tekstów o historii motoryzacji znajdziesz na Gazeta.pl.

Badanie życiorysu tego utalentowanego kierowcy okazuje się trudnym zadaniem. Większość źródeł powtarza te same, nierzadko sprzeczne informacje. Krótka sportowa kariera człowieka, który w sumie startował siedmioma egzemplarzami samochodów Bugatti, umknęła uwadze kronikarzy. Można domniemywać, że jedna gałąź rodu Czaykowskich, prawdopodobnie herbu Dębno (wzmiankowana już przez Jana Długosza), wyniosła się z podzielonej między zaborców Polski w okresie tzw. Wielkiej Emigracji i osiadła w Holandii. Czy tak było w istocie, niepodobna sprawdzić ponad wszelką wątpliwość. Może kiedyś jakiś poważny historyk pokusi się o zbadanie genealogii polskiego kierowcy Grand Prix.

Urodzony w Hadze 10 czerwca 1899 roku Stanisław podobno dysponował sporym majątkiem rodzinnym. Jak pokazał jednak dalszy przebieg jego życia, nie miał zamiaru siedzieć biernie w kosztownej rezydencji i patrzeć bezczynnie, jak mija czas. W wieku 17 lat zaciągnął się do Legii Cudzoziemskiej i wziął udział w pierwszej wojnie światowej. Weteran krwawych bojów nad Marną i Sommą, Czaykowski był człowiekiem niezwykłej łagodności i wrażliwości. Rzadko mówił o wojnie, zdarzyło mu się kiedyś o 3 rano w Le Mans wspomnieć o niej przyjacielowi. Porównał wówczas brutalne chwile pobudki w okopach, przed świtem, w chłodzie i wilgoci, do konieczności zrywania się na obowiązkowy nocny trening przed 24-godzinnym wyścigiem.

Warsztat Ernesta Fridericha w Nicei
Warsztat Ernesta Fridericha w Nicei fot. Wikimedia Commons

Hrabia Czaykowski był bardzo tajemniczą osobą. Unikał rozgłosu

Podobno prowadził rozległe interesy w Wielkiej Brytanii i to one pozwoliły mu pomnożyć majątek. Być może to obserwacja życia na Wyspach skłoniła go do zainteresowania się wyścigami samochodowymi? Swoją przygodę ze sportem samochodowym rozpoczął w roku 1929. Nie miał statusu fabrycznego kierowcy Bugatti, dopłacił więc sporo za przygotowanie swojego T37A na takim samym poziomie jak aut z oficjalnego zespołu.

Auta zawsze kupował za pośrednictwem agenta Bugatti, Ernesta Fridericha, którego salon znajdował się w Nicei, nieopodal jednej z rezydencji Czaykowskiego, znajdującej się w Cap d'Ail na Lazurowym Wybrzeżu. Mechanikiem hrabiego został Jean Georgenthum. Arystokrata pozostał mu wierny do samego końca swej kariery. Alzacki mechanik zaczął swą karierę od obsługi m.in. silników lotniczych, a następnie pracował w fabryce Bugatti. Tam znalazł go polski hrabia i namówił do porzucenia Molsheim. Auta Czaykowskiego Georgenthum obsługiwał w warsztacie Fridericha przy Rue de Rivoli 21 w Nicei, a dla wykonania poważniejszych robót zawoził je do producenta specjalnie przebudowaną ciężarówką Chevrolet. Podobno hrabia lubił wołać na mechanika "Jerzy", przez co do Alzatczyka przylgnął na całe życie przydomek "Yéri".

Stanisław Czaykowski zaczął karierę zawodniczą od wyścigu Grand Prix du Comminges, organizowanego na pętli dróg między miejscowościami St. Gaudens i Montrejeau w departamencie Haute-Garonne. Debiut przebiegł nieźle, bo pozornie niedoświadczony Czaykowski ze spokojem wygrał w klasie do 1500 cm3 (na drugiej pozycji do mety dojechał inny Polak, zamieszkały w Paryżu Jan Bychawski, także za kierownicą Bugatti). Zachęcony sukcesem hrabia pozostał przy małolitrażowym Bugatti i nadal startował w tej samej klasie.

W sezonie 1930 zaliczył starty Bugatti T35A w pięciu wyścigach rangi Grand Prix. W czerwcu zakupił kolejne Bugatti, model 35C z silnikiem zaopatrzonym w sprężarkę. Tym właśnie samochodem pojechał w Grand Prix Francji, gdzie zajął czwarte miejsce (niektóre źródła twierdzą, że był to model 35B). Rok 1931 przyniósł starty w GP Tunisu (6. pozycja wy wyścigu, po bardzo dobrej sesji kwalifikacyjnej) oraz Monako, gdzie dojechał do mety jako dziewiąty, a zarazem ostatni sklasyfikowany zawodnik. To ostatnie rozczarowanie po niemożności nawiązania walki z czołówką, jadącą mocniejszymi autami, skłoniło Czaykowskiego do dokupienia kolejnego samochodu. Naturalnie Bugatti.

Grand Prix du Comminges
Grand Prix du Comminges fot. Wikimedia Commons

W czasie Grand Prix Genewy Bugatti Czaykowskiego wylądowało na werandzie

Nowiutki egzemplarz modelu T51 okazał się skuteczną bronią w rękach hrabiego. Stanisław Czaykowski, który w tym samym 1931 roku otrzymał francuskie obywatelstwo, szybko nauczył się samochodu. Wyścig o Grand Prix Casablanki zakończył się jego zwycięstwem. Niestety nie wiemy, jak Francuz o polskim sercu i słowiańskiej urodzie fetował sportowe triumfy. Był żonaty, lecz o jego życiu towarzyskim praktycznie nic nie wiadomo. Wiemy za to, że Grand Prix Genewy na ulicach Meyrin nie było łatwym wyścigiem.

Czaykowski, startujący w klasie aut o największej mocy, dobrze radził sobie w kwalifikacjach, a podczas samego wyścigu wziął udział w poważnym incydencie. Próbując uniknąć kolizji z nieuważnym zawodnikiem Klingerem, skręcił w drogę wjazdową do willi państwa Zaninetti, rozbił werandę, na której siedzieli mieszkańcy, obserwujący wyścig. Jego Bugatti wyryło długi ślad w murze domu, rozbiło drugą werandę i zatrzymało się do góry kołami. Niestety jeden z mieszkańców willi stracił życie. Czaykowski złamał żebro i zranił się w nogę.

Zajmowane pozycje to dowód talentu i determinacji hrabiego Czaykowskiego

Hrabia pozbierał się szybko. Wóz naprawiono i zawodnik stawił się na starcie Grand Prix de la Marne, wyścigu organizowanego na trójkącie dróg publicznych w okolicach Reims, czyli na czasowym torze Reims-Gueux. Po 400 kilometrach zaciętej walki Czaykowski wywalczył w pełni zasłużone trzecie miejsce. Kilka tygodni później kolejny wyścig, czterogodzinne zmagania o Grand Prix Dieppe.

W potwornej ulewie, wzmocnionej silnym wiatrem, Czaykowski nawet przez jakiś czas prowadził, by w końcu w dobrym stylu obronić drugie miejsce. Pod koniec wyścigu pokazał klasę, stopniowo zmniejszając stratę do lidera. Dla recenzentów sportu samochodowego sprawa była jasna: polski hrabia z francuskim paszportem uczciwie zapracował sobie na miejsce wśród najlepszych kierowców Europy.

Grand Prix du Comminges
Grand Prix du Comminges fot. Wikimedia Commons

Kolejny wyścig, dwa tygodnie później, okazał się niezbyt fortunny dla naszego bohatera. Tor Circuit du Dauphine pod Grenoble, zlany deszczem, nie stanowił problemu dla Czaykowskiego, który od początku wyścigu walczył o miejsce na podium. Problemem okazał się jeden z zaworów w silniku, który postanowił właśnie wtedy rozpaść się na kawałki. Podczas Grand Prix Comminges, na trasie, którą hrabia znał dobrze ze swego debiutanckiego wyścigu, poszło znacznie lepiej.

Zacząwszy wyścig z pierwszego szeregu pól startowych, hrabia wyszedł na prowadzenie, zarazem zdobywając nowy rekord okrążenia. Na kolejnych okrążeniach prowadził zaciętą walkę z kilkoma rywalami, przy czym grupa liderów rozciągała się na przestrzeni zaledwie 200 metrów. Przebiwszy oponę, zjechał do boksów, gdzie mechanicy uporali się ze zmianą koła w 18 sekund. Korzystając z błędów adwersarzy, Czaykowski poprawiał pozycję. Mimo bardzo szybkiego tempa i zdobycia kolejnego rekordu okrążenia nie udało mu się dogonić Philippe'a Etancelin w bardzo szybkiej Alfie Romeo Monza, ale drugie miejsce na mecie po raz kolejny dowodziło posiadania przez polskiego hrabiego solidnej dawki talentu i determinacji.

cdn.

Więcej o: