Pierwszy taki tor o nazwie Milwaukee Mile zbudowano w 1903 w stanie Wisconsin i to jego powstanie zainspirowało zamożnego angielskiego właściciela ziemskiego nazwiskiem Hugh Fortescue Locke-King. Najważniejszym jednak impulsem do stworzenia toru, na którym wytwory brytyjskiego przemysłu mogłyby rozpędzać się do ogromnych prędkości, było zmienione w 1903 roku prawo. Wprawdzie już przed pojazdem kołowym bez koni nie musiał maszerować jegomość z czerwoną flagą, ale na wszystkich drogach królestwa obowiązywał ścisły zakaz przekraczania 20 mil na godzinę, który wiązał się z zakazem organizowania sportowych zawodów samochodowych.
Więcej o historii sportów samochodowych przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Locke-King wynajął wojskowego inżyniera i w 1906 roku zabrał się do budowy toru na terenie własnej posiadłości nad rzeką Wey w hrabstwie Surrey. Otwarty w 1907 roku tor o długości ok. 4,5 kilometra zbudowano z betonu, który w późniejszych latach stopniowo osiadał, powodując powstanie nierówności nawierzchni. Tor składał się z wydłużonego owalu o znacznym pochyleniu w zewnętrznej części, przeciętego prostą o nazwie "Finishing Straight", gdzie znajdował się start i meta zawodów.
Już jedenaście dni po uruchomieniu toru odbył się na nim pierwszy w Europie wyścig 24-godzinny. Jego zwycięzca, znakomity kierowca Selwyn F. Edge, przejechał samodzielnie, bez zmiennika, aż 2546 km ze średnią prędkością ponad 100 km/h. W nocy jechano przy świetle trzystu czerwonych lamp kolejowych. Tor w Brooklands najpewniej stał się inspiracją dla budowniczych toru w Indianapolis w USA.
Pierwszym kierownikiem obiektu w Weybridge został jegomość, nazywający się Ernst Otto Max de Rodakowski. Urodzony w Holandii, acz jego rodzina prawdopodobnie pochodziła z Polski, z zaboru austriackiego. Znany był z tubalnego głosu i wojskowej dyscypliny. Notabene jego syn, Raymond Juzio Paul de Rodakowski-Rivers, dwukrotnie ranny w okopach pierwszej wojny światowej, i który zginął bohatersko w krwawej bitwie o Passchendaele, był zdolnym i całkowicie dziś zapomnianym poetą. De Rodakowski ojciec przez jakiś czas prowadził w Londynie firmę produkującą filmy, notabene wspólnie ze wspomnianym kierowcą S.F. Edge. Ale dość tych dygresji.
Tor Brooklands używany był bardzo intensywnie. Do badania zdolności samochodów w zakresie podjeżdżania pod strome wzniesienie zbudowano tzw. Test Hill. Ten specjalny tor, wiodący na szczyt wzniesienia, istnieje do dziś. Jednocześnie, ze względu na obecność sporej wolnej przestrzeni wewnątrz toru, dobrze osłoniętej przed wiatrem, miejsce to stało się lotniskiem, na którym z czasem wyrósł trzon brytyjskiego przemysłu lotniczego (produkowano tu samoloty bez przerwy do lat 70. XX wieku).
Podczas pierwszej wojny światowej zawody wstrzymano, ale po jej zakończeniu powrócono do ścigania się. Tutaj hrabia Louis Zborowski wygrywał zawody za kierownicą swojego wehikułu Chitty Bang Bang z lotniczym silnikiem Maybacha. Tu też raz, po rozerwaniu opony, uderzył w budkę chronometrażystów i jednego z nich pozbawił kilku palców u dłoni. Zborowski startował tu także samochodami Ballot, Miller i Aston Martin. Tę ostatnią markę szczególnie promował, był bowiem jej głównym inwestorem.
Inny polski ślad w Brooklands to start na tym torze zamieszkałego w Paryżu i legitymującego się francuskim obywatelstwem arystokraty, hrabiego Stanisława Czaykowskiego. Zawodnik ten, bardzo kompetentnie ścigający się w europejskiej czołówce — zawsze za kierownicą Bugatti — wystartował w lipcu 1933 roku w British Empire Trophy i wygrał te zawody, jadąc Bugatti Type 54. Dwa miesiące później znalazł się na torze Monza, gdzie wygrał pierwszy bieg Grand Prix Włoch, by ulec śmiertelnemu wypadkowi w drugim biegu. Dzień ten nazwano potem "czarną niedzielą", gdyż oprócz hrabiego Czaykowskiego w wypadkach stracili życie Giuseppe Campari i Baconin Borzacchini.
Pod koniec lat 30. tor znajdował się w kiepskim stanie. Osiadające sekcje betonowej nawierzchni powodowały tworzenie uskoków i nierówności. Gdy nieustraszony John Cobb w stworzonym na własne zamówienie samochodzie Napier-Railton osiągnął w 1935 średnią prędkość aż 230.84 km/h, był to kres możliwości toru. Chwilami wszystkie cztery koła samochodu Anglika odrywały się od powierzchni toru. Nadejście wojny spowodowało zajęcie całego terenu przez zakłady produkujące samoloty bojowe, w tym bombowce Wellington. Niemieckie bombardowania zniszczyły część obiektu i od tej pory przejechanie pełnego okrążenia stało się niemożliwe.
Po wojnie zniszczono kolejny odcinek toru, przedłużając betonowy pas startowy dla potrzeb samolotów odrzutowych wytwórni Vickers. Kolejne fragmenty stopniowo padły ofiarą developerów. Na szczęście Brooklands Museum działa bardzo prężnie, jest absolutnie warte odwiedzenia, a od kilku lat można zobaczyć odsłoniętą prostą Finishing Straight, wcześniej przykrytą hangarem. Znajdują się w tym muzeum unikatowe eksponaty związane tak z motoryzacyjną, jak i lotniczą historią tego terenu. Obszar dawnego pasa startowego oraz krętego wewnętrznego toru Campbell Circuit z kolei trafił w ręce Mercedes-Benz Group; powstał tam w 2006 roku ośrodek o nazwie Mercedes-Benz World, z torem do jazd próbnych i szkoleń, restauracją tudzież masą atrakcji dla całej rodziny.
Miałem to szczęście, że kilkakrotnie udało mi się przejechać zachowany fragment toru w Brooklands, tzw. Members Banking, różnymi samochodami. Stromizna u szczytu korony toru, na wysokości prawie 9 metrów, robi wrażenie: pokryty mchem, zawsze śliski, pokiereszowany beton to prawdziwy pomnik odwagi kierowców, którzy się tu ścigali przed laty.
Podczas realizacji materiału o hrabim Louisie Zborowskim, bohaterze Brooklands i głównym inwestorze firmy Aston Martin w jej początkowym okresie działalności dla jednego z brytyjskich miesięczników kilka razy pojechałem po Members Banking i Finishing Straight współczesnym Astonem Martinem DB11 AMR, nawiązując do rekordów zdobytych tam przez "Lou" Zborowskiego za kierownicą prototypowych aut brytyjskiej marki.
Przy okazji wizyty w muzeum, do czego gorąco zachęcam, polecam wszystkim próbę wspięcia się na szczyt Members Banking. W ten sposób można poczuć szacunek dla śmiałków, pędzących po wyboistym betonie w latach 1907-1939. Co najmniej siedemnastu z nich straciło tu życie. Duch Percy'ego Lamberta, zabitego w 1913 roku, podobno do dziś straszy na torze...