Enzo Ferrari i jego Scuderia. "Zawodników zaatakowało stado wilków, które odpędził Ferrari, strzelając do nich z pistoletu"

Enzo Ferrari to postać-ikona, bardziej pomnik niźli wspomnienie o żywym człowieku. Tak jak w przypadku Ferdynanda Porsche, firma nosząca jego nazwisko znakomicie zarządza historią, budując wyidealizowany obraz założyciela.

Następny start w zawodach miał miejsce w listopadzie tego samego, 1919 roku — dyrekcja CMN wysłała Sivocciego i Ferrariego na Sycylię, by wzięli udział w Targa Florio, morderczym wyścigu, organizowanym przez wielkiego miejscowego magnata, Vincenzo Florio.

Więcej tekstów o historii motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

Fabryczki nie było stać na wysłanie samochodów wyczynowych na Sycylię koleją, bądź na ciężarówkach, zawodnicy musieli więc udać się tam na kołach. W 1919 podróż na południe Włoch nie miała sobie nic z dzisiejszego banału: nie tylko musiano stawić czoła śnieżycom, ale zawodników zaatakowało stado wilków, które odpędził Ferrari, strzelając do nich z pistoletu schowanego zawsze pod siedzeniem.

Do przejechania na trasie zawodów były cztery okrążenia po 108 kilometrów każde, po wyboistych, krętych drogach. Enzo jechał tak szybko, jak potrafił. Wibracje wyrwały zbiornik paliwa i wraz z mechanikiem (który wówczas zawsze towarzyszył kierowcy) stracili sporo czasu na naprawę. W jednej z miejscowości hałaśliwy i prymitywny wóz CMN został zatrzymany przez karabiniera. Na placu przemawiał premier Włoch i przejazd był zabroniony.

Wściekły Ferrari czekał niecierpliwie, a gdy drogę otwarto, pojechał jak furiat. Niestety meta była już praktycznie zamknięta. Zamiast grzecznie przyjąć porażkę, Enzo Ferrari, nowicjusz wśród kierowców wyścigowych, znalazł pana Florio i zrugał go za niesprawiedliwą organizację. W końcu uznano, że dojechał na dziewiątym miejscu w klasyfikacji generalnej i trzecim w klasie. Nieco udobruchany wiedział, że prościutki CMN nie ma szans z wyrafinowanymi Fiatami i Peugeotami. Musiał szukać lepszego auta.

Przejściowo startował potężną, przedwojenną Isottą-Fraschini; nie wiemy, w jaki sposób stać go było na taki wóz. Niedługo potem rozpoczął jednak współpracę z Alfą Romeo, która miała trwać niemal dwadzieścia lat. Jak dokładnie się zaczęła ta przygoda, nie wiadomo. Podobno kupił samochód, ale nie wiadomo za co.

Wygranie pierwszego wyścigu w Rawennie wzmocniło pozycję Enzo Ferrariego

Manipulujący przez całe życie faktami z własnego życiorysu Enzo nigdy tego szczerze nie wyjaśnił. Mniejsza o to. Potem wkręcił się w łaski inżyniera Giorgio Rimini, i jakoś trafił do grupy kierowców Alfy Romeo. Nieważne, jak wysoki (ok. 180 cm) Enzo to uczynił, ale w październiku 1920 znalazł się na starcie wyścigu Targa Florio za kierownicą przedwojennego modelu Alfy Romeo w teamie, któremu przewodził Giuseppe Campari, utalentowany śpiewak operowy i później przez wiele lat przyjaciel Enzo.

Campari startował szybkim i zwinnym wozem nadającym się do wyścigów Grand Prix, zaś Enzo bardziej drogową i stateczną Alfą Romeo Tipo 40-60. I jak się okazało na mecie, teoretycznie wolniejsze auto, zaopatrzone w ogromne błotniki chroniące kierowcę i jego mechanika przed błotem i kamieniami, uzyskało lepszy wynik. Campari musiał się wycofać, zaś Enzo Ferrari dotarł do mety na drugim miejscu w klasyfikacji generalnej. Dla stale wypominającego sobie własne niezbyt szlachetne pochodzenie Włocha był to sukces ogromny, który dodał mu sporo pewności siebie.

Enzo rzucił się z zapałem w wir rozmaitych aktywności. Startował w zawodach, ściągnął do Alfy Romeo Sivocciego, szpiegował rozwiązania techniczne Fiata, wreszcie założył własną firmę o nazwie Carrozzeria Emilia i w jakiś sposób został wyłącznym dystrybutorem samochodów Alfa Romeo w regionie Emilia Romagna.

Ugo Sivocci na wyścigu Targa FlorioUgo Sivocci na wyścigu Targa Florio fot. Alfa Romeo

Coraz głębiej wchodził w wewnętrzną politykę fabryki, której brakowało inżynieryjnych talentów, pozwalających mierzyć się z techniczną przewagą Fiata i Peugeota. Choć w ekipie sportowej znajdowali się Campari, Ferrari, Sivocci i Antonio Ascari, auta kiepsko radziły sobie we współzawodnictwie. Ferrari siedział coraz głębiej w strukturze firmy, pojechał na wystawę samochodową do Paryża, a podczas wizyty w Anglii obejrzał stały tor wyścigowy Brooklands. Liczono się z jego zdaniem, a we wzmocnieniu pozycji pomógł także sukces z 1923 roku. Ferrari w parze z inżynierem Ramponim wygrali w Rawennie mało znaczący wyścig Circuito del Savio. Cóż z tego, że konkurencja była słaba, wygrali. To się liczyło.

Enzo Ferrari twierdził, że to on namówił Vittorio Jano do zdrady Fiata

Dział sportu Alfy budował pierwszy prawdziwy wóz Grand Prix, który miał zadebiutować podczas wyścigu w Monza. Chwilę wcześniej Enzo zwabił do Portello, siedziby Alfy Romeo, inżyniera Bazziego, wykorzystując jego spór z kierownictwem Fiata. Dzień przed wyścigiem chmara konkurentów trenowała na torze i podczas jednego z okrążeń Sivocci wyleciał z trasy i zginął na miejscu.

Załamana ekipa Alfy wycofała się z zawodów, w których ich model P1 i tak nie miał szans. Po powrocie panował grobowy nastrój i wtedy Luigi Bazzi zasugerował, że u Fiata pracuje ultrazdolny młody inżynier, Vittorio Jano, i że przy odrobinie wysiłku powinno się go dać zwabić do Portello.

Enzo twierdził przez całe życie, że to on siłą swojej perswazji przekonał Jano do zdrady Fiata, ale historycy uważają, że Jano pogonił wysokiego łgarza i dał się namówić dopiero Riminiemu, bo chciał mówić z kimś o stosownej randze. Prawda jest jednak też taka, że przeszedł do Portello i w rekordowo krótkim czasie przekształcił przeciętną wyścigówkę P1 w arcydzieło o nazwie P2.

Fabryka Alfy Romeo w PortelloFabryka Alfy Romeo w Portello fot. Alfa Romeo

Fortuna zespołu wyścigowego Alfy Romeo odmieniła się: wreszcie miał on do dyspozycji odpowiednie narzędzie. Obok Campariego i Ascariego w zespole oficjalnie pojawił się Ferrari. To właśnie on, na skutek awarii wozu Campariego, wygrał Coppa Acerbo w lipcu 1924 roku, jadąc wolniejszym i cięższym modelem Tipo RL/TF. Z punktu widzenia sportowego zwycięstwo znów nie było jakimś wielkim wyczynem, podobnie jak nadawany na lewo i prawo tytuł Cavaliere, ale z czasem Enzo wyolbrzymił znaczenie tych zdarzeń.

Ferrari wycofał się ze startu w GP Europy ze strachu

Ekipa zabrała go do Francji jako oficjalnego członka zespołu podczas GP Europy w Lyonie, ale po kilku treningach Enzo wsiadł do pociągu i wrócił do domu. On sam tłumaczył się wycieńczeniem, słabym zdrowiem, ale jeden odważny dziennikarz ośmielił się powiedzieć, że Ferrari po prostu stchórzył: jego umiejętności nie dorastały do tempa czołowych zawodników, a sam tor obfitował w groźne miejsca.

Po tym wydarzeniu Enzo Ferrari zaprzestał aktywnego ścigania się za kierownicą i poświęcał czas głównie własnej firmie, rozbudowując ją i zakładając nowe salony sprzedaży. W tym samym okresie Alfa Romeo także przerwała działalność sportową, po tym jak wyjątkowy Antonio Ascari zginął podczas zawodów we Francji.

Enzo po przerwie wrócił do ścigania w 1927 roku. Szło mu nawet nieźle i był w dobrym nastroju. Król Wiktor Emanuel nadał mu tytuł "Commendatore" na trzydzieste urodziny (tytuł bez praktycznego znaczenia, ale z czasem wyolbrzymiony ponad miarę w biografiach), jego wyłączne przedstawicielstwo Alfy Romeo radziło sobie świetnie, obejmując swym działaniem trzy regiony Włoch, gwałtownie rozwijające się pod rządami faszystowskimi, kobiet mu nie nie brakowało.

Benito Mussolini podziwia czołgBenito Mussolini podziwia czołg fot. Wikimedia Commons

Wielki program robót publicznych zapewnił krótkoterminowy rozwój ekonomiczny, Włochy rozpoczęły wielki program nakłaniania narodu do przyspieszonego rozmnażania się, rozwijały się militarystyczne nurty, Alfa Romeo zaczęła produkować ciężarówki i silniki lotnicze. W tej atmosferze kwitły sporty motorowe, a we Włoszech pasjonował się nimi cały kraj.

W 1929 roku powstała wyścigowa stajnia Societa Anonima Scuderia Ferrari

Wielkie wyścigi-maratony na drogach publicznych przyciągały tysiące entuzjastów, żądnych widoku samochodowych gladiatorów. Sport samochodowy idealnie nadawał się do rozpowszechniania faszystowskiej propagandy. Imprezy takie jak Targa Florio i Mille Miglia otrzymały oficjalne wsparcie państwa.

Nadal przesiadujący w modnych knajpach Enzo poznał dwóch ciekawych ludzi. Alfredo Caniato, producent tekstyliów i przedmiotów jutowych, kupił od pana Ferrari świeżutką Alfę, oraz Bolończyk Mario Tadini, który nie musiał pracować, bo odziedziczył ogromny majątek, jako zupełni amatorzy próbowali startować w wyścigach. Enzo Ferrari przekonał ich, że przy swych koneksjach w Portello, w Pirelli u Boscha czy Shella zorganizuje im prawidłową stajnię wyścigową, która przyciągnie także profesjonalnych zawodników. Oczywiście za pieniądze inwestorów.

I tak w 1929 roku powołano do życia Societa Anonima Scuderia Ferrari. Bracia Caniato i Tadini włożyli w firmę największe środki, mniejsze, ale nadal spore sam Ferrari, symboliczne udziały stały się własnością Alfy Romeo i Pirelli. Trzeba wspomnieć, że w tym samym czasie na świecie rozpoczynał się Wielki Kryzys, a tradycyjne włoskie marki samochodowe, takie jak Diatto i Itala, zniknęły z rynku.

cdn.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.