Opel Diplomat V8: wymarła odmiana luksusu

Niektórym być może trudno będzie w to uwierzyć, ale kiedyś w przeszłości Opel budował samochody, które uważano za pełnoprawną alternatywę dla produktów Mercedesa.

Nawet przed drugą wojną światową Opel Admiral był wozem porównywanym nie tylko z Mercedesami, ale także z tańszymi modelami Horcha. Na dodatek ten sam silnik oraz wiele innych części mechanicznych montowano w produkowanej masowo ciężarówce Opel Blitz — dlatego też liczni oficerowie Wehrmachtu i SS woleli mieć Admirala jako auto służbowe, bo łatwiej się je obsługiwało.

Więcej tekstów na temat klasycznej motoryzacji znajdziesz na stronie Gazeta.pl

W epoce powojennego cudu gospodarczego Opel spróbował powrócić do segmentu aut klasy wyższej z modelami, w których montowano silniki V-8 Chevroleta. Pierwsza generacja modelu Diplomat produkowana była w latach 1964-1968, druga zaś w okresie między 1969 i 1977 rokiem. Rok 1973 przyniósł wzbogacenie oferty o wersję z powiększonym rozstawem osi, która stanęła w szranki z podobnie przedłużonymi limuzynami Mercedesa.

Dla większości fanów samochodów modele Diplomat Opla pozostają mało znane — a przecież istniało także wspaniałe w swoich proporcjach Coupe. Wielka szkoda, bo samochody te łączyły zalety sprawdzonego i bardzo wytrzymałego mechanicznego fundamentu ze zrelaksowanymi, długowiecznymi amerykańskimi silnikami. Zawsze chciałem się przekonać, jak jeżdżą, i kilkanaście lat temu stało się to możliwe.

Opel Diplomat V8Opel Diplomat V8 fot. BARTLOMIEJ SZYPERSKI

W czeluściach zakładów Opla odnalazłem jeden egzemplarz Diplomata

Okazało się oto, że w schowanej głęboko wewnątrz zakładów w Russelsheim kolekcji samochodów zabytkowych Opla, wśród wielu pięknych egzemplarzy modelu Diplomat, znajduje się jeden zarejestrowany i ubezpieczony, który zostanie mi udostępniony. Na tle złożonej z kilkuset rzadko widzianych publicznie aut kolekcji granatowy Diplomat V8 z długim rozstawem osi wyglądał bardzo dystyngowanie.

Ta konkretna sztuka była użytkowana przez ambasadora Szwajcarii w Republice Federalnej Niemiec, której stolica znajdowała się w Bonn. Pod rozłożystą niczym pokład lotniskowca maską krył się motor V-8, który wytwarzał 230 leniwych koni mechanicznych i który dostarczał pokaźny moment obrotowy na tylne koła auta za pośrednictwem trzybiegowej automatycznej przekładni Hydramatic (w tym samym okresie Rolls-Royce Silver Shadow również korzystał z przekładni Hydramatic, więc nie ma się z czego śmiać).

Kabina miała rozmiary alpejskiego domu wypoczynkowego, a latem chłodziła ją zamontowana w aucie amerykańska klimatyzacja o wydajności restauracyjnej zamrażarki. Szerokie i niewiarygodnie wygodne fotele obszyto welurem, który w latach 70. na listach płatnych opcji znajdował się wyżej niż skóra, choć młodszym czytelnikom może się to wydać niemożliwe.

W bagażniku zmieściłby się bez trudu wakacyjny bagaż całej, czteroosobowej rodziny, acz tym razem znalazłem w nim jedynie ambasadorskie proporczyki, które niezwłocznie i bez namysłu zamontowałem na przednich błotnikach Diplomata.

Opel Diplomat V8Opel Diplomat V8 fot. BARTLOMIEJ SZYPERSKI

Pod niektórymi względami Opel Diplomat mógł konkurować z Mercedesem klasy S

Podczas jazdy zupełnie nie przeszkadzał mi ani brak precyzji śrubowo-kulkowej przekładni kierowniczej, ani wysokie ścianki boczne opon, ani głębokie przechyły w zakrętach: to właśnie dzięki tym cechom samochód ten jest tak niepospolicie wygodny oraz odporny na drobne, przypadkowe zdarzenia, jak na przykład kichnięcie kierowcy podczas jazdy po autostradzie.

Tak, ergonomia bardzo amerykańskiej tablicy rozdzielczej jest bardziej pokrewna grze hazardowej w Las Vegas aniżeli jakiejkolwiek wiedzy fachowej, ale co z tego. Gdy ten samochód powstał, wszyscy producenci zakładali, że kierowca musi mieć minimum sprawności intelektualnej oraz że musi posiadać umiejętność czytania.

Jazda po ulicach Frankfurtu, ze stłumionym bełkotem aksamitnej ósemki gdzieś w tle, przypominała raczej relaks w spa, a nie walkę z histerią dzisiejszego ruchu drogowego. Do tego dochodziły pełne niedowierzania spojrzenia na rozpostarte nad błotnikami szwajcarskie proporce. Na pewno bowiem nie wyglądałem na szofera ambasadora Szwajcarii z czasów zimnej wojny.

W samej rzeczy trudny do rozpoznania granatowy samochód wzbudzał większe zainteresowanie niż najnowszy model Porsche czy Ferrari. Może mieszkańcy Frankfurtu naprawdę wierzyli, że jesteśmy dyplomatami, załatwiającymi jakieś piekielnie ważne sprawy, jeżdżąc po mieście starym Oplem? Nigdy się tego nie dowiem.

Wróćmy do kluczowej kwestii z początku artykułu: czy Opel Diplomat V8 naprawdę mógł w swoim czasie konkurować z Mercedesem W116? Pod względem napędu, pracy zawieszenia czy komfortu jazdy na pewno tak, ustępował mu z punktu widzenia ergonomii kabiny oraz jakości detali. Skoro jednak został wybrany przez ambasadora kraju, który dla wielu stanowi wzorzec solidności i jakości... Jeśli znajdziecie dobry egzemplarz, kupcie go. To wspaniałe połączenie prostej, amerykańskiej techniki i niemieckiego cudu gospodarczego.

Opel Diplomat V8Opel Diplomat V8 fot. BARTLOMIEJ SZYPERSKI

*****

Autorem zdjęć do niniejszego tekstu był Bartek Szyperski, mój przedwcześnie zmarły przyjaciel i wieloletni współpracownik; i to jemu dedykuję ten artykuł.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.