Najśmieszniejszy wyścig na świecie. Nie dla wszystkich skończył się dobrze [WIDEO]

W dziwacznym wyścigu na dystansie 400 metrów wzięło udział aż pięć przedziwnych trójkołowców. Od początku szanse nie były wyrównane, ale mimo to jego przebieg okazał się dramatyczny. Przede wszystkim był dramatycznie śmieszny.

Matt Watson, dziennikarz z brytyjskiego portalu ogłoszeniowego CarWow nie zawodzi. Najpierw jeździ najszybszym samochodem na świecie, a wkrótce później przesiada się do jednego z najwolniejszych, ale mimo to zwycięża na typowym dla drag racingu dystansie 402,5 m. Więcej motoryzacyjnych ciekawostek przeczytasz na stronie Gazeta.pl.

Właśnie tak było tym razem. Niedawno jeździł przedziwnie wyglądającym hipersamochodem McMurtry Speirling, rekordzistą świata na ćwierć mili. Teraz przesiadł się do dostawczego brytyjskiego trójkołowca Relianta Robina i pokazał rywalom, gdzie raki zimują.

Reliant swego czasu był jednym z największych brytyjskich producentów samochodów. Po wojnie zaczął być kojarzony z wytwarzaniem lekkich i tanich trójkołowców, najpierw modelu Reliant Regal, a potem Robin i Rialto. Firma rozpoczęła działalność w 1935 r., a zakończyła ją w 2002 r. Przez ten czas odcisnęła silne piętno na brytyjskiej kulturze motoryzacyjnej oraz... popkulturze.

Reliantami jeździli m.in.: komik Rowan Atkinkson w roli Jasia Fasoli, ekipa Top Gear, ale również bohaterowie angielskiego sitcomu "Only Fools and Horses". Jeden z jego bohaterów Damien Trotter "Del Boy" poruszał się żółtym Reliantem Regalem Supervan III, czyli wersją użytkową sympatycznego trójkołowca.

Za kierownicą repliki właśnie tego auta usiadł bohaterski Matt Watson. Wprawdzie chodzi o następcę modelu Regal, czyli Robina w dostawczej wersji Supervan, ale praktyczne różnice pomiędzy tymi modelami nie są wielkie. Pod maską oryginalnego pojazdu pracuje silnik o poj. 848 cm3 i mocy nieco przekraczającej 37 KM.

Rachityczne osiągi żółtego pudełka zdają się stawiać Watsona na z góry przegranej pozycji, ale nic bardziej mylnego. Sprytny dziennikarz tak dobrał przeciwników, że po prostu nie mógł z nimi przegrać. Konkurenci mieli do dyspozycji jeszcze wolniejsze auta.

 

Pięć trójkołowców stanęło na starcie. Tylko trzy przetrwały morderczy wyścig

W szranki stanęły: powojenne BMW Isetta (poj. 236 cm3, moc 9,5 KM), indyjska autoriksza "tuk-tuk" (poj. 200 cm3, moc 4 KM) z motocyklowym układem kierowniczym, włoskie Piaggio Ape w bardzo rzadkiej otwartej wersji Calessino (diesel o poj. 422 cm3, 12 KM) oraz Peel P50, który wciąż jest najmniejszym produkowanym seryjnie produkowanym i dopuszczonym do ruchu autem na świecie.

Peel P50 wytwarzany w Wielkiej Brytanii w latach 1962-1965 ma 134 cm długości, 132 cm szerokości i 99 cm wysokości. Waży 59 kg, a do napędu służy silnik DKW o poj. 49 cm3 i mocy 4,2 KM. Krótko mówiąc, to jednoosobowy trójkołowiec o charakterze skutera z kabiną.

Sami widzicie, że pojedynek z jednej strony zapowiadał się emocjonująco, ale z drugiej organizator po prostu nie mógł go przegrać. Tak właśnie było, ale po drodze wydarzyło się kilka niespodzianek. Pierwszą było to, że maleńki Peel P50 "zgubił" łańcuch już kilka metrów po starcie. Druga to awaria jednostki napędowej zwycięzcy wyścigu zaraz po dotarciu do mety. Najszybszy zawodnik przejechał dystans 402,5 m w czasie 22 s. Brawo!

Z jednej strony można stwierdzić, że emocje w czasie oglądania wyścigu da się porównać z przeżywanymi w czasie grzybobrania. Mimo to bawiłem się znakomicie, chociaż chyba nie aż tak dobrze, jak uczestnicy tego wyjątkowego wyścigu równoległego na ćwierć mili.

Więcej o:
Copyright © Agora SA