Tom Cruise to człowiek o wielu twarzach. Najbardziej kasowy aktor na świecie jest obdarzony niewątpliwym talentem, chociaż rzadko go wykorzystuje. W większości filmów jego role są podobne do siebie i sztampowe, ale potrafi wznieść się na wyżyny. Tak było np. w "Ludziach honoru" i "Jerrym Maguire". Znacznie częściej gwiazdor skupia się na efektownych sensacyjnych scenach, które przyciągają do kin miliony widzów. Jednak robi to nie tylko dla pieniędzy i sławy, lecz także dlatego, że najbardziej kręci go kaskaderka.
Więcej motoryzacyjnych historii przeczytasz na stronie Gazeta.pl
Tom Cruise lubi błyszczeć na ekranie i w życiu. Romansuje i żeni się z najpiękniejszymi kobietami Hollywood, ale zabrania im chodzić w wysokich obcasach, bo ma kompleks niskiego wzrostu. Krytykuje psychiatrię, ale za to jest członkiem kontrowersyjnego kościoła scjentologów. Kontrowersji w życiu Cruise'a znajdzie się znacznie więcej, ale mimo wszystko trudno nie podziwiać siły jego charakteru.
Jaki może być inny powód samodzielnego odgrywania scen, które zagrażają życiu, mimo że równie dobrze da się wykorzystać do nich komputerowe efekty specjalne (tzw. CGI) i zawodowych kaskaderów? Dążenie do perfekcji amerykańskiego aktora to coś więcej niż tylko przerośnięte ego i kryzys wieku średniego.
Tom Cruise zawsze uwielbiał podejmować rozmaite wyzwania i odnosić sukcesy. W młodości chciał być sportowcem. Został aktorem, ale oprócz tego jest znakomitym kierowcą, motocyklistą i pilotem. Licencję zrobił mimo choroby lokomocyjnej w czasie produkcji pierwszego filmu "Top Gun", a potem kupił sobie zabytkowy samolot myśliwski z II wojny światowej, legendarny P-51 Mustang. Lata nim samodzielnie w sequelu tego filmu z 2022 r., "Top Gun: Maverick".
To wcale nie jest najniebezpieczniejsza rzecz, jaką zrobił w służbie kina. Pełna lista naprawdę przyprawia o zawroty głowy. W filmie "Mission: Impossible — Fallout" faktycznie wisiał na płozie helikoptera, a potem latał nim w trakcie efektownego pościgu. Kto interesuje się chociaż trochę lotnictwem, dobrze wie, jak trudne w pilotażu są śmigłowce.
W drugiej części "Mission: Impossible" na potrzeby filmowej sceny ostry jak brzytwa sztylet wisiał milimetry od jego gałki ocznej. Gdyby ktokolwiek popełnił błąd, Cruise do końca życia wyglądałby jak pirat. A przecież można było użyć do tego grafiki komputerowej i efektów specjalnych.
W "Mission: Impossible 5" po specjalistycznym treningu był w stanie wstrzymać oddech pod wodą przez sześć i pół minuty, czyli jakieś 13 razy dłużej niż przeciętny człowiek. Taka umiejętność wymaga nauki celowego zwalniania rytmu serca tak, żeby organizm zużywał mniej tlenu.
W tym samym odcinku serii naprawdę wisiał na zewnątrz lecącego samolotu transportowego Airbus A400M Atlas i to nie raz, tylko osiem razy, bo tyle scenę trzeba było powtarzać przez 48 godzin, dopóki aktor nie był zadowolony z efektu.
W "Mission: Impossible — Ghost Protocol" rzeczywiście wspinał się na najwyższy budynek świata, Burdż Khalifa, o wysokości 828 m. Ale najniebezpieczniejsza scena, jaką kiedykolwiek nakręcił, została uwieczniona w najnowszej odsłonie niemożliwej misji "Mission: Impossible — Dead Reckoning Part One", której premiera została zaplanowana 14 lipca 2023 r. Recenzenci już byli na prasowych pokazach filmu i są nim zachwyceni. Wszyscy mówią o skoku motocyklem, który wykonał aktor.
Zdaniem Cruise'a, ale i specjalistów to jeden z najgroźniejszych manewrów kaskaderskich w historii kina. Agent specjalny Ethan Hunt skacze na motocyklu w przepaść. Dopiero w locie otwiera spadochron, w który się przezornie zaopatrzył. BASE jumping to jeden ze sportów ekstremalnych o najwyższym współczynniku śmiertelnych wypadków. Sama jazda na motocyklu bez kasku jest dość ryzykowną czynnością, ale połączenie jej z desperackim skokiem ze skały, które wymyślił na potrzeby filmu Tom Cruise, automatycznie wywołuje ciarki na plecach.
Z wideo, które umieściła na YouTube wytwórnia Paramount Pictures, dowiadujemy się, jak wyglądały przygotowania do tej sceny. Została nakręcona w Norwegii na Preikestolen o wys. 604 m, ale tym razem nie zamierzano jej powtarzać w nieskończoność. Zamiast tego aktor zrobił to "tylko" sześć razy, bo wcześniej do znudzenia ćwiczył skok w Wielkiej Brytanii na specjalnie wybudowanej rampie.
Szef kaskaderów z filmu "Mission: Impossible — Dead Reckoning Part One" Wade Eastwood, który nadzorował przygotowania Cruise'a, opowiada, że sławny aktor przez ponad rok specjalnie na potrzeby jednej sceny trenował skoki spadochronowe, motocrossową jazdę i wiele innych umiejętności. W tym czasie zrobił 500 skoków ze spadochronem i 13 tys. na motocyklu. Kiedy wreszcie skoczył z norweskiej skały, miał 58 lat. Nawiasem mówiąc, życie po raz kolejny powierzył specjalnie zmodyfikowanej Hondzie CRF450. Poprzednio zrobił to w 2013 r. w filmie "Niepamięć" ("Oblivion").
Osobisty trener spadochroniarstwa aktora Miles Daisher wychwala go pod niebiosa. Twierdzi, że Cruise zawsze jest niesamowicie skupiony i ma nadzwyczajną orientację w przestrzeni, która jest bardzo ważna w przypadku skoków spadochronowych.
To wszystko amerykański aktor robi dla nas, dla widzów. Żeby być sprawiedliwym, trzeba zwrócić uwagę, jak bezwzględnie skutecznie Tom Cruise wykorzystuje swoje niesamowite wyczyny zarówno do autopromocji, jak i reklamowania kolejnych produkcji kinowych. Żadna hollywoodzka gwiazda nie posuwa się tak daleko, aby osiągnąć zamierzony efekt.
Tom Cruise od lat ryzykuje tak dużo, że trudno uniknąć podejrzeń o aleksytymię. To choroba polegająca na niezdolności do rozumienia oraz wyrażania emocji, która może prowadzić do prób rozładowania napięcia psychicznego na ryzykowne sposoby. Zdaniem psychiatrów mogą do niej prowadzić niewłaściwie rozwijane w dzieciństwie relacje interpersonalne.
Cruise dorastał w biedzie z matką, trzema siostrami i praktycznie bez ojca, o którym wyraża się w najgorszy możliwy sposób. Podobno rodzic był agresywny i porzucił rodzinę, gdy Tom miał 12 lat. W ciągu 14 lat edukacji młody Tom zmieniał szkoły aż 15 razy. To by wyjaśniało problemy aktora w życiu osobistym, ale również jego niesamowite wyczyny.
Niezależnie od przyczyn, dzięki swojej desperacji, odwadze i uporowi Tom Cruise zapisuje się w historii kina rozrywkowego. Ostatnim aktorem, który podobnie podchodził do scen kaskaderskich, był niezapomniany "King of Cool", czyli Steve McQueen. Między innymi właśnie za to podziwiamy go aż do dziś.