O tych samochodach mogliście nie słyszeć. Używane pewniaki za 50 tysięcy zł

Zdecydowana większość osób poszukuje aut z głównego nurtu. Na portalach ogłoszeniowych serca podbijają Skody, Volkswageny, Audi, Ople i nierzadko BMW. Wpływa na to wysoka podaż i wyrobiona marka na danym rynku. Są jednak modele, które nigdy się nie przebiły do TOP10 rankingów sprzedaży, a szkoda bo są dobrymi propozycjami.

Niszowych aut nie musimy się obawiać. Pochodzą z dużych koncernów i nierzadko bazują na popularnych konstrukcjach. Za czasów ich rynkowego bytu mógł zawinić marketing lub brak zaufania i wysoka cena. Przez nikłą popularność, ich cena po latach spada znacznie szybciej względem bestsellerowych wozów, a problem ze znalezieniem kolejnego nabywcy stanie się dobrą kartą przetargową podczas finalizacji transakcji. Oto nasz wybór za około 50 tysięcy zł.

Zobacz wideo Prawie potrącił pieszą z wózkiem na przejściu

Kia Optima III

Koreański przedstawiciel segmentu D przeszedł na europejskim rynku totalnie niezauważony, co bezpośrednio przekuło się na marginalną sprzedaż. Zwłaszcza jeśli zestawimy ją z bestsellerowymi VW Passatem, Fordem Mondeo lub Oplem Insignią. A szkoda, bo auto z Azji to naprawdę udana konstrukcja, co tylko potwierdzają ceny używanych egzemplarzy. Optima trzeciej generacji w Europie oferowana była w latach 2010-2015. Auto może pochwalić się atrakcyjną szatą zewnętrzną i odpowiednią jakością wykonania. Świadczy o tym fakt, że Optima znajdująca się obecnie w salonach, tylko nieznacznie różni się wizualnie od tej opisywanej. Karoseria mierzy 485 cm długości, 183 szerokości i 146 wysokości. Rozstaw osi wynosi 279 cm.

Paleta silników była dość skromna w europejskiej ofercie Koreańczyków. Benzynowa składa się z wolnossącej jednostki 2.0 z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Generuje 165 KM i nie bez trudów może współpracować z instalacjami LPG. To by było właściwie na tyle. Większy wybór pozostawia import z Ameryki Północnej. Stamtąd płynęły między innymi wyposażony we wtrysk bezpośredni 2.4 GDI o mocy 203 KM lub topowy, doładowany wariant 2.0 Turbo o mocy 278 KM (regeneracja turbosprężarki to wydatek 1800 złotych). Te dostępne były przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych. Margines ofert stanowi wariant hybrydowy dostępny po liftingu. Korzysta z wolnossącego silnika 2.0 152 KM i 40-konnego elektryka.

Amatorzy silników diesla mają do wyboru tylko jedną opcję. To czterocylindrowe 1.7 CRDI dysponujące mocą 136 KM i 325 NM. Mimo niewielkiej pojemności i niezbyt imponujących parametrów, to wystarczające źródło napędu do sprawnej jazdy po mieście i dość żwawej po autostradzie. 50 tysięcy zł wystarczy na egzemplarz z ostatnich dwóch lat produkcji.

Nissan Pathfinder III

Trzecia generacja Pathfindera to zaledwie 40 sztuk w krajowej ofercie internetowej. To jeden z tych samochodów, który przeszedł w Polsce bez echa, czego nie możemy powiedzieć o zbliżonej konstrukcyjnie Navarze. Ma mocno terenowy charakter i był wytwarzany od 2005 do 2015. Konstrukcję auta oparto na sztywnej ramie. Tylna oś to klasyczny sztywny most, a z przodu zastosowano zawieszenie niezależne. Pod kanciastym nadwoziem wygospodarowano mnóstwo przestrzeni dla czterech osób. Podobnie jak w innych modelach, ostatni rząd siedzeń nie rozpieszcza komfortem podróżowania. W kwestii dodatków, Pathfinder zapewnia twarde materiały wykończeniowe, automatyczną klimatyzację, skórzaną tapicerkę, nawigację, komputer pokładowy i podstawowe systemy wsparcia kierowcy.

Standardowo moc trafia na tylne koła za pośrednictwem manualnej, sześciostopniowej lub automatycznej, hydrokinetycznej, pięciostopniowej przekładni. Do wyboru mamy diesla 2.5 dCi o mocy 174 KM i tego motoru należy unikać. Nietrwały i kosztowny w serwisie. Znacznie lepsze noty zbiera 3.0 V6 dCi 238 KM lub benzynowe warianty. 4-litrowa benzyna V6 o mocy 240 KM uchodzi za najlepszy wybór. Dużo pali, ale z łatwością ją zagazujemy. Zapuszczone Nissany będą skarbonką bez dna, ale nieskorodowany egzemplarz z historią serwisową posłuży jeszcze przez wiele lat i świetnie sprawdzi się na przeciętnej klasy drogach. Dobrze utrzymane egzemplarze z końca produkcji wyceniane są na 40-50 tysięcy zł.

Nissan Pathfinder III
Nissan Pathfinder III fot. Nissan

Alfa Romeo Giulietta

Trudno sobie wyobrazić motoryzacyjną rzeczywistość bez Alfy Romeo, a kilkanaście lat temu nad tą marką wisiały czarne chmury. Sytuację miała naprawić kompaktowa Giulietta. Niestety, w Europie nie była w stanie nawiązać rywalizacji nie tylko z BMW i Mercedesem, lecz również z Volkswagenem i Oplem. Przepadła w rankingach sprzedaży, ale sytuacja na rynku wtórnym pokazuje, że cieszy się dobrą opinią i trzyma wartość. Alfa wykorzystuje architekturę Fiata Bravo i produkowana jest od 2010. W 2021 całkowicie zniknęła z oferty. Co ciekawe, do wyboru mamy wyłącznie jedną wersję nadwoziową – pięciodrzwiowego hatchbacka. Mimo znacznego stażu na rynku, design wciąż potrafi chwycić za serce. Ma 435 cm długości, 180 szerokości i 147 wysokości. Rozstaw osi wynosi 263 cm.

Kabina Alfy starzeje się wyjątkowo atrakcyjnie. We włoskim aucie mamy do czynienia z analogowym kokpitem i opcjonalnym ekranem systemu multimedialnego. Deska ma ciekawy klimat. Po latach potrafi lekko trzeszczeć, a przestrzeni w drugim rzędzie nie ma zbyt wiele, jednak czuć tu ducha włoskiej motoryzacji.

Paleta silników Alfy jest dość rozpięta. Po latach, zwłaszcza te z początkowego okresu produkcji okazały się wyjątkowo trwałe i ochoczo współpracujące z instalacjami gazowymi. Niezłą dynamikę także w trasie zapewniają turbodoładowane warianty 1.4 T-Jet o mocy 105 i 120 KM. 1.4 MultiAir (150 i 170 KM) wyposażono w najnowsze osiągnięcia włoskich inżynierów sprzed dekady, istotnie wpływające na efektywność spalania mieszanki paliwowej. Są nieco bardziej awaryjne od poprzednika, ale wciąż dobre. Flagowa odmiana korzysta z dopracowanego, czterocylindrowego silnika 1.75 TBI wytwarzającego 235 i 340 Nm. Do setki w 6,8 sekundy i rozpędza się do 242 km/h.

Wszystkie dostępne silniki diesla wyposażono w bezpośredni wtrysk typu common-rail, turbosprężarkę i pasek rozrządu. Do wyboru mamy jednostki 1.6 MultiJet 105 i 120 KM oraz flagowy 2.0 MultiJet 140 i 175 KM. To porządne, trwałe i całkiem oszczędne konstrukcje. 50 tysięcy wystarczy na 6-7-letnie auto w dobrym stanie.

Infiniti M IV

Słyszeliście kiedyś o tej marce? Podejrzewamy, że tylko dzięki FX-owi, a Japończycy wypuścili na rynek znacznie więcej ciekawych modeli. Należy do nich M wytwarzany od 1989 i będący bezpośrednim konkurentem Lexusa GS i BMW serii 5. To marka stworzona przez Nissana. Z Polski wycofała się kilka lat temu. Obok limuzyn, miała w ofercie SUV-y. W Stanach wciąż ma się bardzo dobrze.

Naszą uwagę skupiamy wokół czwartej generacji M. Zadebiutował w 2010 i trwał na posterunku do 2013. Wtedy zmieniono nazwę na Q70. Auto po lifcie pozostaje poza naszym zasięgiem finansowym. Czterodrzwiowy, muskularny sedan nie ma oczywiście problemów z korozją. Wnętrze w komfortowych warunkach mieści cztery dorosłe osoby, dla których zawsze przewidziane jest pełne wyposażenie ze skórzaną tapicerką, automatyczną 7-biegową przekładnią, nagłośnieniem Bose, systemami wsparcia kierowcy i szyberdachem.

Moc trafia na tylne lub opcjonalnie na wszystkie koła. Jeśli postawimy na okrzykniętą niegdyś najszybszą hybrydę na świecie, otrzymamy wolnossący motor 3.5 V6. Generuje 303 KM, a elektryk umieszczony w automatycznej przekładni dodatkowe 59 KM. Systemowa moc to 360 KM. W trasie z łatwością osiągniemy wynik na poziomie 7 litrów, natomiast w mieście 9-10 l. To niedoceniana i jedna z ciekawszych propozycji w klasie średniej. W alternatywie pozostaje wolnossące, benzynowe V6 3.7 330 KM. Są też diesle 2.2 R4 170 KM lub 3.0 V6 240 KM. Auto trzyma cenę, dlatego nasz budżet pozwoli na wóz z lat 2010-2012.

Lexus GS III

Budżet na poziomie 50 tysięcy złotych wystarczy także na trzecią generację Lexusa GS. Kolejna japońska alternatywa dla BMW serii 5 czy Mercedesa Klasy E, produkowana była tylko jako sedan od 2005 do 2012 – wyłącznie w Japonii. Jak na Lexusa przystało, obłe nadwozie jest nienagannie wykonane. O problemach z korozją nie ma więc mowy. Uporządkowane wnętrze nie zdradza oznak zużycia niezależnie od przebiegu. Materiały są wytrzymałe i wysokiej jakości, co trafnie koreluje z klasą premium. Pozycja za kierownicą jest relaksacyjna, a w drugim rzędzie miejsca nie brakuje. Jedyną wadą GS-a w hybrydowej odmianie jest skromny bagażnik. Jego pojemność ogranicza zespół baterii (od 280 do 330 litrów)

W klasycznej hybrydzie napęd przekazywany jest na tylne lub wszystkie koła poprzez bezstopniową przekładnię planetarną. Serce układu stanowi wolnossący silnik 3.5 V6 i jednostka elektryczna. Zestaw generuje imponujące 343 KM, a sprint do setki trwa niewiele ponad 5 sekund. Jak pokazuje doświadczenie użytkowników, to rozwiązanie trwałe i oszczędne. W alternatywie pozostają benzynowe motory – 3.0 V6 250 KM, 3.5 V6 307 KM oraz 4.3 V8 300 KM i 4.6 V8 347 KM. Każdy wybór jest dobry.

Fiat Freemont

To propozycja dla dużych rodzin i jedyny taki Fiat ostatnich lat. Ma siedem miejsc i bazuje technicznie na Dodge’u Journey (2008-2011). Pojawił się w 2011 i przetrwał na rynku zaledwie do 2015. Ciekawie zaprojektowany crossover wydaje się idealnym rozwiązaniem dla praktycznych i aktywnych użytkowników. Kabina pasażerska z łatwością mieści cztery dorosłe osoby i pokaźny bagaż. Awaryjnie dostępny jest trzeci rząd siedzeń z dwoma miejscami siedzącymi. Lista dodatków obejmuje elektrycznie sterowane szyby i lusterka, dwustrefową klimatyzację, systemy wsparcia kierowcy, przeciętne nagłośnienie, skórzaną tapicerkę i napęd na cztery koła.

W przeciwieństwie do Dodge’a, gdzie montowano nieudany silnik diesla Volkswagena 2.0 TDI o mocy 140 KM, we Freemoncie wykorzystano włoskie 2.0 JTD o mocy 140 lub 170 KM. W mocniejszym pojawiła się automatyczna skrzynia a także napęd na cztery koła. Zwolennicy benzynowego źródła mocy mogą postawić na trwałe jednostki 2.4, i 3.6 V6 o mocy 170 i 280 KM, ale to zaledwie 5 procent polskiej oferty. I dobrze, bo autorskie diesle Fiata wytrzymują 400-500 tysięcy km przebiegu. W naszym budżecie mieszczą się egzemplarze z końcówki produkcji.

Fiat Freemont
Fiat Freemont fot. Fiat

Honda Legend IV

Od 2004 do 2012 produkowana była czwarta generacja Hondy Legend. To konkurencja dla Jaguara XF, Audi A6 czy Volvo S80. Flagowy okręt japońskiego producenta bez sukcesów oferowano także w Europie, gdzie nie miał większych szans z rodzimą konkurencją. Ciekawie zaprojektowane nadwozie nie ma problemów z korozją. Dosyć ciasne wnętrze oferuje jednak przestrzeń wystarczającą dla czterech dorosłych osób. W kwestii wyposażenia klient nie miał praktycznie żadnego wyboru. Zawsze otrzymywał pełne wyposażenie, za które konkurencja wymagała dopłaty.

Do napędu przewidziano tylko jeden silnik – pancerny, wolnossący 3.5 V6 przenoszący moc stale na cztery koła. Jednostka dysponuje mocą 295 KM, zapewniając wystarczające osiągi. Sprint do setki trwa 7,3 sekundy Dobra trakcja wynika z zastosowania napędu na cztery koła. Dość późno, bowiem w 2008 przeprowadzono lifting. Wówczas pod maską zadomowił się większy motor – 3.7 V6 295 KM i 371 Nm. Hond z klasy wyżej jest zaledwie kilka pośród ogłoszeń, ale nasz budżet wystarczy na egzemplarz po modernizacji w nienagannej kondycji.

Więcej o: