Odpowiem dykteryjką. Badanie przeprowadzone przez bawarskiego producenta w okolicach 2009 roku wśród europejskich klientów wykazało, iż 80 proc. kierowców BMW serii 1 sądzi, że ich samochody mają napęd na przednią oś. To wtedy w BMW zaczęli rozumieć, że nie ma sensu trzymać się swojego potencjalnego atutu w tej klasie. Samochody z napędem na tylną oś są droższe, cięższe i mają ciaśniejsze wnętrza.
Po co się męczyć, skoro prawie nikt tego nie docenia? Dlatego nowe BMW serii 1 (F40) jest skonstruowane na platformie UKL2 (niem. Unter KLasse, czyli niższej klasy), na której powstały też mniejsze modele BMW z X w nazwie (X1, X2), BMW serii 2, a także Mini Clubman/Countryman. Dlatego BMW 118i ma napęd na przednie koła, rozmiary klasycznego kompaktowego hatchbacka i na pierwszy rzut oka niezbyt się od nich różni.
Na drugi już trochę bardziej. Mimo zmiany układu przeniesienia napędu BMW serii 1 ma podobne jak wcześnie proporcje z dość długą komorą silnika sugerującą jego wzdłużne umieszczenie oraz napęd na tył. To mylące, ale dzięki takiemu projektowi BMW 118i wygląda bardziej rasowo, zwłaszcza gry jest wyposażone stylizacyjny pakiet firmowany przez BMW M. Dzięki temu 118i wygląda jeszcze ładniej i prezentuje się jak znacznie szybszy i droższy samochód, niż jest w istocie. Ponieważ wiele osób kupuje auta emocjonalnie "oczami", już ten atut może wystarczyć do przekonania klientów.
Oprócz klasycznych dla tej marki proporcji nadwozia uchowały się też inne elementy charakterystyczne: pionowe klosze przednich reflektorów, słynne "nerki" o klasycznym kształcie, czyli atrapa chłodnicy normalnych rozmiarów, pokrywa bagażnika poprowadzona pod kątem zbliżonym do prostego i tylne lampy, dzięki którym nie pomylimy BMW z żadną inną marką. Jeśli dodać do tego rasowy trójkolorowy emblemat M na błotnikach, mamy komplet pierwszorzędnych cech gatunkowych BMW.
Rozmiary BMW 118i są zbliżone do popularnych kompaktowych hatchbacków, takich jak Ford Focus i Volkswagen Golf. BMW 118i ma około 432 cm długości, 180 cm szerokości i 143,5 cm wysokości. Rozstaw osi ma 267 cm. Takie wymiary w połączeniu z długą maską mogą budzić obawy o ilość miejsca we wnętrzu.
Rzeczywiście jest go trochę mniej niż wiodących kompaktach, zwłaszcza na tylnej kanapie. Kierowca i pasażer z przodu nie mogą narzekać na ciasnotę, ani na nic innego szczerze mówiąc. Projekt i wykonanie kabiny BMW 118i to jego największe atuty. Po pierwsze jest bardzo porządnie wykończone, po drugie niezwykle ergonomicznie zaprojektowane z myślą przede wszystkim o kierowcy. Proporcje przycisków i pokręteł, do ekranów są idealne. Po trzecie wnętrze jest bardzo estetyczne. Kierowcy większych modeli bawarskiej marki poczują się w BMW 118i jak we własnych autach.
Jednak żeby to było możliwe, wcześniej trzeba wydać sporo pieniędzy na wyposażenie dodatkowe. Elegancki wybierak zautomatyzowanej przekładni wymaga zamówienia jej za dopłatą, tak samo jak wiele innych elementów, dzięki którym w małym BMW poczujemy się jak w prawdziwej klasie premium.
Ale przy odpowiednio wysokiej dopłacie można to zrobić. Chyba warto, bo komfort przebywania we wnętrzu BMW i jazdy tym autem zdecydowanie podwyższają takie dodatki jak skórzana tapicerka siedzeń cyfrowy kokpit oraz system multimedialny.
Za to są bardzo przemyślanie i działają sprawnie. Lubię nawet elektroniczne zegary, które krytykuje wiele osób. Moim zdaniem wyglądają czytelnie i nowocześnie. Przeszkadzał mi za to brak integracji z Android Auto, ale BMW 118i trafiło do Moto.pl już jakiś czas temu. W obecnie dostępnych modelach podobno działa zarówno Android Auto jak i Apple Carplay i to bezprzewodowo, pod warunkiem że zamówimy pakiet Connected Professional.
Bagażnik BMW 118i ma przeciętną pojemność 380 litrów, najbardziej przestronne auta segmentu B mogą pochwalić się podobną. W BMW można ją powiększyć do 1200 litrów składając asymetrycznie dzieloną tylną kanapę. Niemal pionowo poprowadzona pokrywa bagażnika oraz regularne kształty wnętrza pozwalają ją dobrze wykorzystać.
BMW 118i w testowanym przez nas wariancie M Sport ma obniżone o 1 cm zawieszenie i prowadzi się naprawdę sportowo. Układ kierowniczy jest dobrze wyważony (a kierownica BMW znakomicie leży w rękach), hamulcowy skuteczny, a dwusprzęgłowa 7-stopniowa przekładnia sprawnie zmienia biegi. Czerwonym BMW jeździ się bardzo pewnie, zwinnie i przyjemnie.
Komfort jazdy mógłby być nieco wyższy i pewnie taki jest w pozostałych, mniej sztywno zawieszonych wariantach tej wersji silnikowej: podstawowej, Advantage, Sport Line i Luxury Line. M Sport z opcjonalnymi 19-calowymi kołami jest najdroższa z nich i pewnie najmniej komfortowa w czasie jazdy na warszawskich ulicach. Za to wygląda bardzo rasowo.
Pod długą maską BMW kryje się drugi największy problem po napędzie na przednie koła. Przynajmniej dla purystów, bo BMW 118i ma trzycylindrowy benzynowy silnik o pojemności 1,5 litra oraz mocy 136 KM. Mnie nie przeszkadzał zupełnie. Wysoko oceniam jego kulturę pracy i dynamikę.
Według danych technicznych BMW 118i przyspiesza do setki w 8,8 s, a prędkość maksymalna wynosi 213 km/h. To wystarczające osiągi, zwłaszcza że jednostka napędowa chętnie reaguje na dodanie gazu, jest dobrze wyciszona i łatwo zapomnieć, że pod maską są tylko trzy cylindry.
Zużycie paliwa w trakcie testu wynosiło 7-8 l/100 km w czasie miejskiej jazdy, czyli również przyzwoicie. Jeśli chodzi o "nieszczęsny" napęd na przednie koła, nie brakowało mi tak bardzo klasycznego układu napędowego BMW, jak się spodziewałem.
Przy dobrej przyczepności suchej nawierzchni, którą gwarantują nowoczesne opony, błyskawicznie działającym systemie ESP oraz stosunkowo niskiej mocy, naprawdę coraz trudniej zorientować się, które koła są napędzane. Dlatego chociaż kręci mi się w oku łezka za ostatnim wyjątkowym hatchbackiem na rynku, rozumiem decyzję BMW. Uporu firmy prawie nikt nie doceniał.
Jazda samochodem klasy premium, nawet tak skromnym jak BMW 118i wciąż sporo kosztuje. Bazowa cena tego modelu to około 113 tys. zł. W testowanym przez Moto.pl egzemplarzu dopłaty wymaga automatyczna skrzynia biegów (8300 zł) oraz wyposażenie M Sport (9900 zł). To już winduje cenę do 131 500 zł i co najmniej tyle trzeba zapłacić za BMW 118i M Sport.
Żeby upodobnić je do testowanego egzemplarza, trzeba jeszcze dopłacić za różne pakiety i dodatki, w które było wyposażone czerwone BMW: pakiet Connected Drive Plus (1200 zł), skórzaną tapicerkę (5800 zł), lakier (3100 zł) i 19-calowe obręcze kół (5100 zł).
To wszystko winduje cenę w okolice 150 tys. zł, ale z drugiej strony to właśnie atrakcyjne i dobrze wyposażone wnętrze w przeważającym stopniu buduje klimat klasy premium w BMW 118i i żal z nich zrezygnować. Bez wszystkich opcji stanie się znacznie bardziej zwyczajnym samochodem.
Jednym z najtańszych BMW jeździło mi się bardzo dobrze. BMW 118i mimo trzycylindrowego silnika i przedniego napędu ma geny bawarskiej marki. Tyle że najtańsze nie znaczy tanie. Pod względem technicznym kompaktowy hatchback ze śmigiełkiem masce nie różni się bardzo od skromniejszych i dużo tańszych aut w tej klasie. Jest normalnym kompaktowym przednionapędowym hatchbackiem.
Od większości modeli tej kategorii prowadzi się przyjemniej i ma chyba najlepiej zaprojektowaną oraz wykonaną kabinę pasażerską, szczególnie z punktu widzenia kierowcy. Za to trochę ciaśniejszą. Jeśli ktoś jest w stanie za te cechy oraz atrakcyjny wygląd zapłacić tak dużo, jak wymaga BMW, będzie zadowolony z modelu 118i M Sport, bo to dobry samochód.