Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów postuluje kilka zmian, jakie miałyby zostać wprowadzone w życie w kwestii przeglądu pojazdów. To między innymi identyfikacja samochodu w systemie CEPiK, zamiast dowodu rejestracyjnego, a także dokumentacja auta podczas wykonywania badania (zdjęcie licznika, boków pojazdu oraz przodu i tyłu). To jednak nie wszystko. Zmiany obejmą filtry DPF.
DPF, czyli diesel particulate filter, montowany jest w silnikach wysokoprężnych. To umieszczony za katalizatorem filtr, którego struktura ma zatrzymywać zanieczyszczenia i czyścić gazy spalinowe. Kiedy w nagromadzi się w nim zbyt dużo cząstek stałych, należy go wypalić. Można to zrobić na postoju, chociaż policja nie patrzy przychylnie na takie działanie. Dlatego najlepiej wypalić go podczas dłuższej jazdy, utrzymując przez kilkanaście minut wysokie obroty (od 2500 do 3500/minutę). Wielu właścicieli samochodów z DPF-em pokonuje krótsze trasy, a oczyszczanie filtra jest dla nich uciążliwe, więc decyduje się na jego usunięcie. Okazuje się, że to wcale nie jest dobry pomysł.
Rewolucja obejmuje wyposażenie Stacji Kontroli Pojazdów w liczniki cząstek stałych, które pozwolą skontrolować czy właściciel usunął DPF w samochodzie. Warto mieć na uwadze, że samo usunięcie nie jest karane, ale zakazane jest poruszanie się pojazdem pozbawionym filtra, a to wiąże się z nieprzejściem przeglądu okresowego. W takiej sytuacji właściciel będzie zmuszony zakupić nowy DPF, a to spory koszt sięgający nawet 10 tys. zł.