Volkswagen Touareg 3.0 TDI vs. Range Rover Sport D300. Klasa premium dla wymagających

SUV-y klasy premium to segment dla bogatych, wymagających i ceniących luksus klientów. Królują w nich trzy niemieckie marki premium. Czy amatorzy takich samochodów są na nie skazani? Niekoniecznie. Sprawdziliśmy, czy Volkswagen i Range Rover mogą być dla nich godną alternatywą.

Volkswagen i Range Rover pokazują, że wcale nie trzeba decydować się na Audi, BMW czy Mercedesa, by zaznać nowoczesnych technologii i wygody rodem z rządowych limuzyn. Tutaj dostajemy jeszcze pneumatyczne zawieszenie i mocnego diesla. Jak taki zestaw spisuje się na co dzień?

Zobacz wideo Samochód "arystokrata". Sprawdzamy, jak się jeździ Range Roverem wersją "sport"

Volkswagen Touareg 3.0 TDI.  Liczba 1,3 miliona sprzedanych aut mówi sama za siebie

W tej klasie liftingi nie zdarzają się przesadnie często. Dość powiedzieć, że trzecie wcielenie Touarega zadebiutowało w 2018. Po pięciu latach Niemcy postanowili odświeżyć flagowy okręt. Zmiany nie są spektakularne, ale nie tego oczekują klienci. To dość konserwatywna grupa, do której należy już ponad 1,3 miliona użytkowników i stale się powiększa.

Touareg nawet nie udaje, że aspiruje do miana pełnowartościowego premium. To jest auto z wyższej półki, o czym zdołała nas już przekonać pierwsza generacja 22 lata temu. Czas szybko leci, a trendy w tej kategorii ewoluują powoli. Auto dzieli modułową platformę z Porsche, Audi i Lamborghini. Doborowe towarzystwo sprawia, że flagowy Volkswagen może pochwalić się rozwiązaniami dostępnymi w autach z cenami przekraczającymi nierzadko milion złotych.

Nadwozie Touarega mierzy 487,5 centymetra długości, 198,5 szerokości i 170 wysokości. Rozstaw osi wynosi 290,5 cm. Prześwit to minimum 19 cm, a po wybraniu trybu off-road, zwiększa się do 26 cm. W bazowej wersji ze stalowym zawieszeniem, odległość od podłoża jest stała i wynosi 21,5 cm.

W kategorii dodatków, Touarega w specyfikacji R-Line można postawić na 22-calowych obręczach ze stopów lekkich (12 160 zł) oraz wyposażyć w matrycowe, wydajne reflektory HD Matrix. Ich zasięg sięga 600 metrów, choć w odpowiednich warunkach nawet więcej. Na kiepsko oświetlonych drogach komfort jazdy rośnie geometrycznie. Snop światła dopasowuje się do warunków, optymalizując oświetlony obszar. Wykrywając pojazd nadjeżdżający z naprzeciwka wycina kolejne segmenty, by nie oślepiać innych kierowców. Dodatkowe wsparcie stanowi kamera noktowizyjna wychwytująca pieszych i duże zwierzęta. Obraz trafia na ekran umieszczony między wirtualnymi wskaźnikami. Reflektory podpowiadają też graficznie, w którą stronę układa się zakręt.

Volkswagen Touareg 3.0 TDI
Volkswagen Touareg 3.0 TDI fot. Piotr Mokwiński

Dopłaty wymaga również elektrycznie wysuwany hak pozwalający na holowanie przyczepy o masie 3,5 tony. Zdecydowanie warto dopłacić do pakietu Offroad (3750 zł). Tutaj otrzymujemy osłonę chłodnicy, podłogi i akumulatora. Zestaw uzupełnia 90-litrowy zbiornik paliwa i dwa zaczepy do instalacji ucha holowniczego. Pośród lakierów, wrażenie robi nowy w palecie szary mat. Wyceniono go na blisko 18 tysięcy zł. Tańsze są metaliczne - czerwony Chili i srebrny Oyster debiutujący w nowym Golfie. Oba wyceniono na 6190 zł.

W Volkswagenie Touaregu znajdziemy dwa telewizory i sporo przestrzeni

O sile i wielkości Touarega niech świadczą następujące liczby. W bagażniku zmieści 810 litrów, a po złożeniu asymetrycznej kanapy pojemność rośnie do imponujących 1800 l. Jeśli postawimy na hybrydę, kufer zmieści od 665 do 1675 l. Ładowność przedziału pasażerskiego wynosi 855 kilogramów. W sam raz, by zabrać na pokład cztery dorosłe osoby i kilka walizek.

Miejsca w dwóch rzędach jest mnóstwo. Nie brakuje go na wysokości barków, przed kolanami i nad głowami. Niemniej, to auto skrojone dla czterech osób, dla których przygotowano masywne podłokietniki. Jakość materiałów wykończeniowych to wysoka półka. Nie brakuje aluminium, drewna i fortepianowej czerni, choć akurat ten dekor wymaga ciągłego czyszczenia. Lifting nieco zmienił nastrojowe oświetlenie LED i wprowadził aktualizację do pokładowej elektroniki. Elektroniczne zegary zyskały nowe grafiki, a centralny ekran działa całkiem szybko i dość łatwo odnaleźć się w poszczególnych zakładkach. Musimy się za to przyzwyczaić do dotykowej klimatyzacji. Sterowanej suwakiem lub po dotknięciu konkretnej ikonki. Telewizor przed oczami kierowcy ma 12, natomiast centralny 15 cali. Przykryte szkłem tworzą spójną, interaktywną całość. Multimedialny kombajn łączy się z internetem i przenosi na ekran aplikacje ze smartfona.

Range Rover Sport D300 jest większy i bardziej wysmakowany od Volkswagena

Trzecia generacja Range Rovera Sporta została zaprezentowana w maju 2022. Stylizację Brytyjczyka możemy określić mianem ewolucji. Najwięcej zmian zaszło w tylnej części. Wygładzono ją i mocniej ścięto. Charakterystyczny jest także lekko opadający dach z wydatną płetwą. Do tego musimy doliczyć niezwykle szeroką paletę lakierów. Ten widoczny na zdjęciach to metalik wpadający w matowy odcień. Carpathian Grey wymaga dopłaty 12 550 zł i nie jest najdroższy w gamie. Za lodową biel z wykończeniem satynowym zapłacimy ponad 72 tysiące zł. Kolejny element stanowią felgi. Standardowo Range stoi na dwudziestkach, ale jeśli ktoś sobie zażyczy więcej, może wyłożyć na stół 20 tysięcy zł i umieścić w nadkolach koła w rozmiarze 22 lub 23 cali. Limity określa jedynie zasobność portfela.

Range Rover Sport D300
Range Rover Sport D300 fot. Piotr Mokwiński

Poza tym, Sport jest jednym z największych przedstawicieli gatunku. Gra w tej samej orkiestrze, co Porsche Cayenne i BMW X5. Ma 495 cm długości, zatem jest dłuższy od Touarega o kilka centymetrów. Wrażenie robi też szerokość (205 cm) i rozstaw osi – niespełna 300 cm. Ostatni parametr tylko nieznacznie odbiega od wartości z Mercedesa Klasy S. Mimo obfitych gabarytów, konstruktorom udało się nadać sylwetce odrobinę lekkości, przez co nie przytłacza. Nie zapominajmy też, że mamy do czynienia z zawodnikiem wagi ciężkiej. Klasyczna, wysokoprężna odmiana waży około 2,3 tony. Touareg jest lżejszy o około 200 kg.

Brytyjski sznyt, jakość premium, to podstawowe cechy Range Rovera

Przedział pasażerski brytyjskiego SUV-a urządzono w wysmakowanym stylu. Miejsca jest sporo w obu rzędach. Wygodnie podczas dłuższej trasy. Sytuację poprawia szeroka regulacja elektryczna z pamięcią ustawień oraz wielokonturowy masaż. Wysokie osoby nie będą też przesadnie narzekać w drugim rzędzie. Kanapa zyskała oparcie ze zmiennym kątem. Ten regulujemy elektrycznie, niezależnie dla dwóch stron.

Nieźle w Range Roverze wypada bagażnik, którego pojemność wynosi 647 l. Dostępu do niego chroni elektrycznie unoszona pokrywa. By ją uruchomić, wystarczy machnąć nogą pod zderzakiem. Po złożeniu trzysegmentowego oparcia, możliwości przewozowe rosną do 1491 litrów.

Kokpit zmontowano z materiałów odpowiedniej próby. To od klienta zależy, czy zdecyduje się na szczotkowane aluminium, skórę, alcantarę lub drewno. Możliwości personalizacyjne są ogromne, a całość nienagannie spasowana. Sporą też rolę w luksusowym klimacie odgrywają nowoczesne ekrany. Zarówno ten centralny, jak i zestaw elektronicznych wskaźników, cechują się wysoką rozdzielczością, nasyceniem kolorów i możliwością dopasowania grafiki do własnych preferencji. Szkoda, że część ikonek jest zbyt mała. Trudno w nie trafić jadąc po wyboistej drodze.

Volkswagen Touareg 3.0 TDI
Volkswagen Touareg 3.0 TDI fot. Piotr Mokwiński

W kwestii dodatków, Range Rover każe sobie sporo dopłacać. Panoramiczne okno dachowe wyceniono na 12 880 zł. Reflektory Digital LED to wydatek na poziomie 5,5 tysięcy zł. Miło, że w standardzie jest czterostrefowa klimatyzacja, za to za flagowy system audio Meridian trzeba wyłożyć blisko 30 tysięcy zł. Lista gadżetów jest długa i każdy powinien stworzyć sztukę dopasowaną względem potrzeb. Trzeba tylko przygotować się na uszczuplenie domowego budżetu o dodatkowe 50-150 tysięcy złotych.

TDI to optymalny silnik w Volkswagenie Touaregu

Pod maską znajdziemy trzy jednostki napędowe. W tym segmencie klienci częściej decydują się na diesle (ponad 55 procent klientów w VW), więc nie dziwi ich obecność. 3.0 V6 TDI występuje w dwóch odmianach – 231 i 286 KM. Ta najmocniejsza gwarantuje przyspieszenie do setki w 6,4 sekundy i średnie zużycie paliwa na poziomie 8,2 litra (według producenta). Ofertę uzupełnia 3-litrowe, benzynowe TFSI – 340 KM i 450 Nm. Sprint do setki zajmuje w tym przypadku 6,1 s, a prędkość maksymalna wynosi 250 km/h.

Flagowy okręt Volkswagena imponuje na drodze spokojem. Niezależnie od prędkości, w kabinie panuje przyjemna cisza. Dynamiczna podróż po autostradzie potrafi dać sporo przyjemności. 3-litrowy diesel jest niemal niesłyszalny i ochoczo współpracuje z prawą nogą kierowcy. Przy 150-160 km/h słychać jedynie cichy szmer powietrza opływającego karoserię. Obszerne fotele są tak wygodne, że nie chce się z nich wysiadać nawet po przejechaniu kilkuset kilometrów. Komfort poprawia też wysoka pozycja za kierownicą. Duża powierzchnia szyb umożliwia optymalny przegląd otoczenia. Na parkingach mamy wsparcie kamer o zasięgu 360 stopni.

Dodatkowo, mamy do dyspozycji kilka ustawień pneumatycznego zawieszenia. W module komfortowym majestatycznie filtruje wszelkie nierówności. Wrażenia nie robią też na nim poprzeczne progi zwalniające. Układ kierowniczy w odpowiedni sposób reaguje na polecenia użytkownika, choć nie ma aspiracji do bycia skalpelem w rękach wprawnego chirurga. Pedał akceleratora zmienia natomiast charakterystykę w zależności od wybranego profilu. W trybie dynamicznym całkiem żywiołowo reaguje na dociskanie. Wówczas, Touareg przeistacza się w naprawdę żwawy samochód.

Do tego kolosa najbardziej pasuje najmocniejszy ropniak dysponujący stadem 600 Nm. Do setki przyspiesza nieznacznie wolniej od Golfa GTI. Robi to w taki sposób, że właściwie wystarczy tylko trzymać wolant. Całością zawiaduje sprawna elektronika. Momentu obrotowego nie brakuje zarówno podczas miejskich wojaży, jak i zamiejscowych wycieczek. Wyprzedzenie kolumny ciężarówek to dla Volkswagena bułka z masłem. Agresywna jazda nie jest jednak jego żywiołem, o czym informuje 8-biegowy automat. Pracuje aksamitnie, ale kolejne przełożenia wpina niespiesznie.

W kategorii zużycia paliwa, nastawmy się na około 9-10 l na autostradzie, 11-13 w mieście i około 7 w spokojnej trasie. Korzystając z opcjonalnego 90-litrowego zbiornika, zasięgu między tankowaniami wyniesie ponad tysiąc kilometrów.

Range Rover Sport D300
Range Rover Sport D300 fot. Piotr Mokwiński

Range Rover D300 oferuje podobne osiągi

Range Sport to inny wymiar SUV-a. Niewiele ma wspólnego z niemiecką konkurencją. Nie prowadzi się jak szwajcarski scyzoryk i nie próbuje udowadniać w ciasnych zakrętach, że potrafi być niczym sport w jego nazwie. To auto na wskroś komfortowe. Wyposażono je w pneumatyczne, adaptacyjne zawieszenie w trybie ciągłym monitorujące drogę. Opiera się o dane nawigacji i stara się dopasować do wiraży, by optymalizować trakcję i komfort. Trzeba przyznać, że robi to naprawdę skutecznie. Na 22-calowych kołach dosłownie przelatuje nad większością ubytków. Te większe czuć, ale jakby były gdzieś za mgłą. Jeśli jednak zapragniemy poszaleć w ciasnych łukach, szybko sobie odpuścimy. Range Rover daje sporo pewności, ale nie czuje się w takich warunkach najlepiej. Nadwozie lekko się przechyla sugerując, byśmy trochę odpuścili i jednak delektowali się majestatycznie połykanymi kilometrami.

Na prostej i podczas gwałtownego hamowania, mamy jeszcze więcej spokoju. Proste odcinki to żywioł Range Rovera. Przy prędkościach autostradowych imponuje wyciszeniem kabiny. Jadąc 140-150 km/h mamy wrażenie, że obcujemy z Fordem Mondeo ze wskazówką licznika opartą o 80 km/h. Brytyjczyk przenosi do innego świata, a w razie potrzeby, potrafi pokazać pazur. 300-konny diesel R6 stanowi optymalne źródło napędu, choć mamy w alternatywie dwa PHEV-y (460 i 550 KM) oraz benzynowe V8 rozwijające 635 KM i 750 Nm – 3,8 s do setki i 290 km/h.

Zostajemy jednak przy wariancie D300. Na prostych trasach czuje się dobrze. Nie zważa zanadto na boczne podmuchy wiatru i zużywa akceptowalne porcje paliwa. 9-11 litrów na drogach szybkiego ruchu. W mieście potrzebuje od 10 do 16 l. Tutaj wiele zależy od natężenia i płynności ruchu. W spokojnej trasie, bez trudu da się zejść do 8 litrów i to kwalifikujemy do przyzwoitych rezultatów. Jest wystarczająco pewny, ale nie sportowy, mimo dobrych parametrów. Pierwszą setkę osiąga w 6,6 sekundy i rozpędza się do 218 km/h. Za sterami Brytyjczyka trzeba się natomiast dobrze rozglądać. Zwłaszcza w mieście, gdzie szerokie słupki A utrudniają przegląd pola.

Ma też swoje drugie oblicze, którego mogą mu pozazdrościć konkurencyjne SUV-y z metką premium. To możliwości off-roadowe. Niewiele osób ubrudzi Sporta w błocie, ale warto mieć świadomość, że Range Rover potrafi brodzić w wodzie o głębokości 90 centymetrów (Touareg skromniej – 57 cm). Ma też przyzwoite wartości kątów natarcia, zejścia i rampowego – 33, 30 i 26 stopni.

Volkswagen Touareg 3.0 TDI
Volkswagen Touareg 3.0 TDI fot. Piotr Mokwiński

Wysoka cena przyjemności w rozmiarze premium

Touareg ma aspiracje premium i je w pełni potwierdza. To zupełnie inna liga względem tańszych modeli. Nie ma się też czego wstydzić na tle rywali, choć względem Range Rovera ma trochę gorsze parametry off-roadowe, ale zapewnia więcej stabilności przy ostrzejszych manewrach na asfalcie. Potrafi też zużywać około litra mniej w każdych warunkach. Brytyjczyk pokazuje wysoki kunszt w kategorii materiałów wykończeniowych i możliwości personalizacji. To jeszcze wyższa półka w lidze wyszukanych faktur, tekstur i tapicerskich poszyć.

Odbija się to na cenie. Touareg startuje z pułapu 322 890 zł – 3.0 TDI 231 KM. 10 tysięcy zł dopłaty wymaga 286-konna specyfikacja i taką polecamy. Po uzbrojeniu jej w liczne dodatki z zakresu komfortu i bezpieczeństwa, kwota na fakturze może wzrosnąć do pół miliona złotych.

Range Rover jeszcze mocniej wydrenuje portfel. Tutaj zaczynamy zabawę od 461 600 zł – 249-konny diesel R6. Za 300 KM i bogatszą wersję SE zapłacimy minimum 515 700 zł. Szybki rzut oka na konfigurator i już wiemy, że ciężko będzie się zmieścić w 600 tysiącach zł na fakturze. Za luksus i indywidualność trzeba płacić. Co ciekawe, najmocniejsza propozycja benzynowa V8 (635 KM i 750 Nm) została wyceniona na 1 157 500 zł. Dobrze, że gwarancja obejmuje pięć lat. Którego z tych SUV-ów byście wybrali? Samochody udostępniły do testu: Volkswagen Group Polska Sp. z o.o. i JLR Polska Sp. z o.o. Firmy nie miały wpływu na powyższą treść, ani wglądu w tekst przed publikacją.

Range Rover Sport D300
Range Rover Sport D300 fot. Piotr Mokwiński
Więcej o: