W szalonym umyśle Elona Muska. Szef Tesli wymyśla motoryzację na nowo i ratuje świat

Łukasz Kifer
Jego firmy miały zbankrutować, a nierealne marzenia obrócić się w niwecz. Tymczasem w styczniu 2021 roku Elon Musk został najbogatszym człowiekiem na świecie. Zawdzięcza to głównie niesamowicie wysokiej wycenie akcji Tesli. Firmy która zdaniem wielu była spekulacyjną bańką i miała już dawno zbankrutować.

MOTO 2030 to copiątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu, technologii. Samochody, drogi i miasta bardzo dynamicznie zmieniają się na naszych oczach. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.

Skąd się biorą tak spolaryzowane opinie dotyczące Elona Muska i jego pomysłów? Kto jest bliższy prawdy: ci którzy uważają go za oderwanego od rzeczywistości, snującego fantasmagorie nieokrzesanego pomyleńca, czy rzesza fanów czcząca jego geniusz? I najważniejsze: co z tego wynika dla przyszłości Tesli i motoryzacji?

Południowoafrykański biznesmen jest bez wątpienia bardzo skomplikowanym człowiekiem. Czasem zachowuje się jak duże dziecko i mimo pięćdziesiątki na karku oraz zwalistej sylwetki pewnie w jakimś stopniu ciągle nim jest.

Z tego dysonansu poznawczego biorą się sprzeczne opinie na jego temat. Prowokuje je swoim zachowaniem, ale nie robi tego specjalnie. Taki po prostu jest Elon Musk. Ale ma dobre pomysły. To jednocześnie geniusz, dziwak i trochę szaleniec, ale na pewno nie cyniczny biznesmen.

Mały Elon konstruował rakiety na plaży, większy opowiadał o elektrycznych samochodach

Tak tworzyły się w jego życiu priorytety. Musk był specyficzny od dzieciństwa, a podobno tam tkwi klucz do osobowości każdego człowieka. Elon był spokojnym, inteligentnym, ale raczej samotnym chłopcem, który potrafił się schować we własnym świecie tak bardzo, że kiedyś rodzice zabrali go do lekarza chcąc sprawdzić, czy nie ma problemów ze słuchem.

Oni również z pewnością ukształtowali jego osobowość, chociaż ten proces raczej postępował w ich obecności, niż był przez nich sterowany. Młody Musk czytał mnóstwo książek, dużo myślał i miał bardzo plastyczną wyobraźnię. Kiedyś stwierdził, że jego mózg działa jak procesor graficzny, który zapamiętuje, powiela i tworzy w jego głowie precyzyjne obrazy.

Maye Musk - portfolio 68-letniej modelkiMaye Musk - portfolio 68-letniej modelki fot. David Needleman / mat. prasowe mayemuskmodel.com

Rodzice małego geniusza zafundowali mu nietypową mieszankę cech charakteru, niezależnie czy tego chciał czy nie. Oboje mają silną osobowość. Kanadyjska matka Maye Haldeman to swobodna dusza. Zamiłowanie do przygód odziedziczyła po rodzicach, którzy okrążyli ziemię lekkim jednosilnikowym samolotem Bellanca Cruisair, a potem przez dziesięć lat żyli z całą rodziną na pustyni Kalahari poszukując zaginionego miasta.

Ich córka została dietetykiem oraz była rozchwytywaną modelką przez ponad 50 lat! Ojciec Errol Musk to utalentowany inżynier o bardzo trudnym charakterze, który odcisnął piętno na wszystkich dzieciach i teraz niechętnie o nim rozmawiają. Jednak to mieszkanie z tatą wybrał młody Elon dwa lata po rozstaniu się rodziców.

Recepta na sukces Elona Muska to fantazja i brak zahamowań

Patrząc na jego dorastanie z perspektywy czasu, można zauważyć dwie cechy, które sprawiają, że osiąga tak wiele. To nieograniczona wyobraźnia i odwaga niezbędna do realizacji marzeń. Sprawia, że wciela je w życie nie zastanawiając się, czy są w ogóle możliwe. Zdarza się, że Elon Musk do tej pory zachowuje się infantylnie, nawet publicznie. To druga strona medalu. Przysparza mu wielu wrogów, ale też jest jednym z niezbędnych składników sukcesu.

Gdyby był bardziej rozważny i dojrzały, zwątpiłby wiele razy, ale na szczęście Musk nie zna takiego uczucia. Od dziecka marzył o kolonizowaniu innych planet i ratowaniu ludzkości. Być może rzeczywiście to zrobi. W jego ustach to nie jest pusty frazes czy nierealna mrzonka tylko szczera deklaracja, nawet jeżeli trudno w nią uwierzyć.

Na razie Elon testuje marsjańskie rakiety w pełnowymiarowej wersji, a w wolnych chwilach próbuje zmienić życie na Ziemi. Zrobił to już wcześniej wprowadzając nas w erę bankowości elektronicznej przy pomocy PayPala, trzynaście lat po przyjeździe do Ameryki.

Na podbój Nowego Świata ruszył z RPA samotnie w wieku siedemnastu lat, bo wiedział, że tam jest Dolina Krzemowa. W 2002 roku Ebay kupił jego elektroniczny startup za 1,5 miliarda dolarów, z czego akcje Muska były warte 165 milionów. Wtedy stał się bardzo bogaty.

To były drugie poważne pieniądze, które zarobił w życiu. Wcześniej wzbogacił się o 22 miliony na pierwszym startupie Zip2, ale pierwsze pieniądze w życiu otrzymał w wieku 12 lat. Były nagrodą w konkursie informatycznym na grę komputerową. Musk wygrał go mieszkając w Pretorii, mieście, w którym większość osób w ogóle nie wiedziała, czym jest informatyka.

 

Z większością zarobionych pieniędzy robił to samo: wydawał na kolejne marzenia. Przy okazji kupił sobie supersamochód McLaren F1 ciesząc się nim jak dziecko w za dużym garniturze. Ale resztę przeznaczył na inwestycje w kolejne awangardowe firmy. Elon chciał budować rakiety kosmiczne, przestawić nas na energię słoneczną, kopać pod ziemią naddźwiękowe tunele, wszczepić mikroczipy w mózgi i produkować elektryczne samochody.

Wszystkie te rzeczy już robi. Skąd się wziął akurat taki zestaw? Musk wierzy, że tylko długoterminowa przemyślana strategia uratuje ludzkość od zagłady. Dlatego powstały firmy: SpaceX, SolarCity, Boring Company, Neuralink i Tesla.

Elon Musk nie pozuje na Tony'ego Starka, on naprawdę chce ocalić świat. Tesla nie powstała z chęci zysku, tylko ponieważ przyszły miliarder uważał, że elektryfikacja przemysłu motoryzacyjnego to w dalszej perspektywie jedyne sensowne wyjście. Poza tym nie widział dziesiątek barier, które powstrzymały innych.

Tesla była dobrym pomysłem, ale niełatwym do zrealizowania

Fenomen Tesli rodził się w ogromnych bólach, które powstrzymałyby niemal każdego ziemianina, ale dla Muska były tylko drobnymi przeszkodami. Przez wiele lat miał tydzień posegregowany pomiędzy wszystkie swoje firmy, podróże lotnicze pomiędzy nimi, rodzinę i życie towarzyskie oraz sen. Każda godzina miała swoje przeznaczenie.

Po prostu nie lubił marnować czasu, wiedział, że jego się nie da kupić. Pewnie dalej tak jest, ale nie można w ten sposób funkcjonować w nieskończoność. Dlatego Musk ostatnio przebąkuje o oddaniu Tesli w inne ręce w ciągu kilku najbliższych lat. Wtedy mógłby oddać się swojemu największemu marzeniu: kolonizacji kosmosu. Na razie jednak jest na to za wcześnie. Tesla to wciąż dziecko wymagające specjalnej troski, mimo że coraz pewniej stoi na nogach.

Motoryzacyjny startup przeżył już piekło opracowania nowego modelu, tak żeby opłacało się go sprzedawać (pierwsza Tesla Roadster) i przestawiania się na produkcję masową (Tesla Model 3) oraz wiele innych kryzysów.

Musk nawet kilka razy próbował sprzedać firmę, gdy stawało przed nią widmo bankructwa. Najpierw w 2013 roku proponował zakup Tesli Larry'emu Page'owi z Google. Całkiem niedawno, w 2019 roku chciał rozmawiać z Timem Cookiem o sprzedaży swojego dziecka za 1/10 obecnej wartości, ale ten odmówił spotkania.

Oprócz tego w poszukiwaniu funduszy na produkcję Modelu S zdecydował się w 2010 roku wprowadzić firmę na nowojorską giełdę, chociaż nie lubi utraty kontroli na finansowaniem. Z perspektywy czasu trzeba uznać, że to się opłacało. Cena emisyjna akcji została ustalona na 17 dolarów, teraz każda jest warta ponad 850 dolarów.

Elon Musk w fabryce Tesli w Fermont w KaliforniiElon Musk w fabryce Tesli w Fermont w Kalifornii Fot. Maurizio Pesce / wikimedia.org / CC BY 2.0

Pod obłymi kształtami modeli Tesli wciąż sporo się dzieje

Chociaż nie zawsze to od razu widać, Tesla ciągle jest bardzo innowacyjną firmą i nie zwalnia kroku. Tylko po pierwsze większość osób tych innowacji nie rozumie albo nie docenia (na co często narzeka Musk na swoim ulubionym Twitterze).

Po wtóre, ma kolejne bariery do pokonania, więc Elon musi nad nią czuwać. Irytują go pracownicy, którzy nie nadążają za nim albo nie spełniają jego ekstremalnie wygórowanych wymagań. Wtedy bywa bardzo niemiły, bo niespecjalnie przejmuje się tym, co o nim pomyślą.

Koszmar współpracy z Muskiem w czasie rozkręcania produkcji Modelu 3 opisał w 2018 roku dziennikarz portalu Wired. W Gigafactory Fremont nic wówczas nie działało tak jak trzeba i to trochę denerwowało szefa Tesli.

Dodajmy, że Musk uwielbia przeklinać. Nie poprawia to jego wizerunku publicznego. Z drugiej strony samochodowy startup został właśnie po raz szósty z rzędu uznany przez Human Rights Campaign za najbardziej przyjazną firmę dla osób LGBTQ, co oznacza, że firma szanuje swoich pracowników.

Jest zorganizowana i zarządzana zupełnie inaczej niż wszystkie motoryzacyjne koncerny. Musk wymusił pionową integrację podzespołów i produkcję niemal wszystkich we własnym zakresie, bo uważał to za klucz do sukcesu. Być może w Teslach wciąż odpadają szklane dachy oraz zderzaki, ale pod spodem kryją się rewolucyjne rozwiązania.

 

Ekipa Tesli wymyśla rzeczy, które każą się zastanowić: dlaczego nikt tego nie zrobił wcześniej?

Firma właśnie buduje dwie nowe fabryki: w Teksasie i pod Berlinem, a kolejne gigazakłady rozkręcają produkcję na całym świecie. Będą w nich pracować między innymi olbrzymie prasy do ciśnieniowych odlewów aluminiowych, które wyciskają wielkie elementy samochodów.

Każda gigaprasa waży ponad 400 ton i potrafi wytłoczyć nawet 1/3 konstrukcji nadwozia. Tak powstaje najnowsza Tesla Model Y. Żeby to było wykonalne, inżynierowie musieli opracować nowy stop aluminium, który ma odpowiednią wytrzymałość bez hartowania. Miliarder wierzy, że w ten sposób uda mu się budować tańsze i lepsze samochody, a przede wszystkim robić to znacznie szybciej.

Ich strukturalną częścią będą ukryte w podwoziu pakiety akumulatorów zbudowanych z ogniw 4860 (nazwa się wzięła od ich wyjątkowo dużych rozmiarów: 48 x 60 mm) o innowacyjnej konstrukcji. Są tańsze, lżejsze, wydajniejsze i bezpieczniejsze od dotychczasowych.

Tesla po kolei optymalizuje wszystkie komponenty samochodów zyskując na każdym po kilka procent kosztów oraz efektywności. Wielu patrzy z powątpiewaniem na te starania wskazując wady i utrudnienia, które pojawią się na przykład w czasie późniejszych napraw blacharsko-lakierniczych.

Inżynierowie Tesli pod wodzą Muska się tym nie przejmują, bo plusów jest więcej. Nie chcą robić samochodów tak jak wszyscy, tylko wymyślać je na nowo. I nie tylko jeśli chodzi o źródło napędu. Koncerny motoryzacyjne najpierw nie wiedziały o istnieniu Tesli, potem ignorowały jej starania. Następnie próbowały je bagatelizować i wyśmiewać.

Tesla GigafactoryTesla Gigafactory fot. Tesla

Co konkurenci myślą o Tesli? Ważniejsze jest to, co robią

Motoryzacyjni producenci powoli zaczynają Teslę szanować i przyglądają się jej coraz uważniej. Pobrzmiewa to w wypowiedziach członków zarządu największych firm samochodowych na świecie, które są ostrożne, ale jednoznaczne.

Większość prezesów i dyrektorów twierdzi, że z przyjemnością wita nową konkurencję na rynku, zwłaszcza taką, która przyspiesza techniczny postęp. Pewnie niektórzy zaczynają się też bać, bo właśnie zdają sobie sprawę z tego w co Musk wierzył od początku: jego absurdalne pomysły da się zrealizować.

Wierzą też klienci i akcjonariusze. To, że Elon Musk stał się 7 stycznia 2021 roku został najbogatszym człowiekiem świata, zawdzięcza właśnie im oraz szokująco wysokiej wycenie akcji Tesli. Wielu wciąż ją kwestionuje twierdząc, że to spekulacyjna bańka.

Należy jednak wziąć pod uwagę, że kapitalizacja rynkowa (łączna wartość wszystkich akcji) w większym stopniu jest wyceną spodziewanej niż aktualnej wartości spółki. W przypadku Tesli w lutym 2021 roku wynosi ponad 810 mld dolarów.

Giełda wciąż wierzy w Teslę, a niektórzy inwestorzy sądzą, że będzie najbardziej zyskowną spółką w historii światowego obrotu giełdowego. Zobaczymy. Na pewno zmieniła motoryzacyjny rynek, chociaż jeszcze w nie takim stopniu jak Apple zmienił rynek komputerów osobistych. Mimo to  trudno uwierzyć, że bez sukcesu Tesli wszyscy producenci przystąpiliby do masowej elektryfikacji równie ochoczo.

Wielomilionowe kary nakładane przez rządy kolejnych państw i naturalna chęć rozwoju też oczywiście gra ważną rolę. Jednak nic nie działa lepiej, niż nowa konkurencja, która zamiast bankrutować, osiąga sukces rynkowy. W 2020 roku Tesla (wielkim wysiłkiem, ale jednak) wyprodukowała w swoich fabrykach po raz pierwszy pół miliona samochodów.

To oczywiście nic przy rocznej produkcji rynkowych motoryzacyjnych gigantów. Jednak Tesla wysłała wyraźny sygnał, że przekroczyła pewien próg i jest w stanie osiągnąć etap produkcji masowej. Przeciwnicy zwykle w tym momencie twierdzą, że firma wciąż nie osiąga zysków, a nawet jeśli to robi, to tylko dzięki tzw. kredytom węglowym udzielanym innym producentom. Tym razem na pewno też tak powiedzą.

Fani Muska napiszą z kolei, że dzieje się tak, ponieważ Tesla inwestuje wszystkie przychody w dalszy rozwój i korzysta z każdej dostępnej formy jego finansowania, bo taka okazja się nie powtórzy. Firma chce osiągnąć kolejne etapy rozwoju najszybciej jak to możliwe.

Nawet kosztem balansowania na krawędzi bankructwa. Musk robił to wiele razy nie dlatego, że tak lubi ryzyko, tylko nie przewiduje możliwości porażki. Ma niezłomną wiarę w siebie, która od zawsze pozwala mu pokonywać kolejne progi.

Przekrój nowego akumulatora Tesli 4860Przekrój nowego akumulatora Tesli 4860 fot. Tesla

Następne kroki Tesli. Eskalacja zagrożenia

Jakie są plany Tesli na najbliższe lata? To ważne, bo jeśli się powiodą, reszta producentów może zrobić to samo. Po pierwsze firma wciąż chce zwiększać skalę produkcji i to w niesłabnącym tempie. Zyski inwestować w nowe fabryki. Po drugie sprawić żeby samochody elektryczne były coraz tańsze, a ich napędy wydajniejsze.

Miliarder obiecuje, że w okolicach 2025 roku oferta Tesli powinna zrównać się cenowo z typowymi autami spalinowymi o podobnych parametrach. Nie można zapominać też o projekcie Tesla Semi. Ciągnik siodłowy chwilowo zszedł na drugi plan, ale wciąż jest ważną częścią planu firmy, która chce zelektryfikować nie tylko transport indywidualny, ale i towarowy.

Poza tym właśnie poznaliśmy najnowszą wersję sedana Model S Plaid+ z silnikami o mocy ponad 1000 KM i zasięgiem przekraczającym 800 km. Jej szczątkowe instrumenty pokładowe wskazują na to, że ma nie tylko przyspieszać w dwie sekundy do setki, ale też robić to samodzielnie. Kierowca będzie mieć w tym coraz mniejszy udział.

Podobno jeszcze w 2021 roku ujrzymy wersję prototypową nowego wcielenia Tesli Roadster, samochodu od którego wszystko się zaczęło. Musk lubi używać informatycznej, a nie samochodowej nomenklatury i nazywać ją RC (Release Candidate). Po niej powstanie wersja stabilna, nadająca się użytkowania i sprzedaży.

W czasie prezentacji wcześniejszej koncepcyjnej (przez analogię nazwijmy ją niestabilną) wersji drugiej generacji Roadstera w listopadzie 2017 roku Musk obiecał przyspieszenie ze startu zatrzymanego do prędkości 96 km/h (60 mil/h) w czasie poniżej 1,9 s, oraz przejechanie ćwiartki mili w czasie krótszym niż 9 sekund.

Oznacza to, że Tesla Roadster 2 będzie najlepiej przyspieszającym drogowym samochodem w historii motoryzacji. Możliwe, że Musk wówczas wziął liczby z głowy (w końcu jego mózg działa jak komputer), a potem zmusił inżynierów do spełnienia tej obietnicy. Wie, że to jest technicznie możliwe, więc w czym problem. Ostatnio plotkuje się o jeszcze lepszych osiągach. Czas przyspieszenia do setki może niewiele przekroczyć jedną sekundę.

Elon Musk i Tesla Roadster 2Elon Musk i Tesla Roadster 2 fot. Tesla

Tesla Roadster 2: Release Candidate w wersji odrzutowej, czyli sprzedawanie wrażeń

Tesla Roadster ma to osiągnąć dzięki wyposażeniu w napęd rakietowy. Chodzi o tzw. cold gas thrusters, pędniki zimnego gazu, które są stosowane w rakietach kosmicznych do stabilizacji i zmiany kierunku. Musk czerpie wiedzę i doświadczenie ze swojej drugiej firmy: SpaceX. To najprostszy rodzaj rakietowego napędu, a w przypadku samochodu poruszającego się w ziemskiej atmosferze pędnikiem będzie sprężone powietrze.

Można zapytać: czy taki pomysł ma jakikolwiek sens, nawet jeśli rzeczywiście zostanie zrealizowany? Zdaniem Muska tak. Prawdopodobnie oprócz nieziemskiego przyspieszenia można dla takiego rozwiązania znaleźć sporo zadań w motoryzacji. Na przykład podwyższenie prędkości przejazdu zakrętów i wspomaganie układów awaryjnie stabilizujących tor jazdy, tak jak ESP.

Oprócz tego Musk doskonale wie, że to emocje są najlepszym narzędziem marketingowym. Chodzi o to, aby uczynić z tej marki motoryzacyjny odpowiednik Apple. Elon Musk chce by Tesla była podziwiana, pożądana i kupowana.

Nieprzypadkowo litery będące nazwami kolejnych modeli układają się w słowo S3XY. Tesla Roadster ma być wizerunkowym koniem pociągowym tej marki, tzw. halo carem. Poza tym jej twórca wymyślił sobie, że zrealizuje ten przedziwny pomysł, a kto mu zabroni to zrobić?

W międzyczasie powstanie też tańszy model, głównie na rynek chiński oraz Europę. Będzie ewolucją Tesli Model 3, ale z nadwoziem typu hatchback i nieco skromniejszymi parametrami. To może być kolejny przełom jeśli chodzi o liczbę sprzedanych egzemplarzy. Nie można zapominać też o Cybertrucku - pikapie dla nowoczesnych Amerykanów.

Gama modeli TeslaGama modeli Tesla fot. Tesla

W dalszej perspektywie inżynierowie firmy muszą badać temat innowacyjnych chemicznie akumulatorów, które nie będą wymagały stosowania metali ziem rzadkich oraz pozwolą na szybsze ładowanie. Trudno uwierzyć, że najbardziej innowacyjny producent samochodów elektrycznych bagatelizuje tę kwestię. Raczej uważa, że jeszcze za wcześnie, by o niej mówić. Najpierw kolej na obniżenie progu wejścia, czyli kosztów zakupu.

W miarę łatwo przewidzieć kolejne kroki amerykańskiego producenta, bo Tesla to firma o bardzo transparentnych planach na przyszłość. Trudniej odpowiedzieć na podobne pytanie w przypadku klasycznych motoryzacyjnych koncernów. Co zrobią? Najprawdopodobniej będą ostrożnie patrzeć na działania Tesli, traktować je jak odważny eksperyment na żywym organizmie.

Jeśli się zakończy sukcesem, część z nich może chcieć podążyć podobną drogą. Większość jednak będzie realizować własny plan elektryfikacji gamy samochodów i liczyć na zdobywaną przez lata lojalność klientów. Upodobnienie się do Tesli będzie dla nich bardzo trudne, bo musiałyby zburzyć i wybudować od nowa (w sensie przenośnym i dosłownym) tworzone przez dziesiątki lat struktury.

Negatywne skutki wielu schematów odczuwają już teraz, a w przyszłości mogą stać się jeszcze bardziej bolesne. Jakiś przykład? Nowy prezydent USA Joe Biden ogłosił w styczniu 2021 roku, że w ciągu kilku lat chce zmienić całą flotę administracji rządowej na elektryczne samochody powstające w całości w USA. Chodzi o 650 tys. samochodów. To miał być bodziec dla rodzimego przemysłu motoryzacyjnego wskazujący odpowiedni kierunek.

Tesla może zostać narodowym samochodem Stanów Zjednoczonych

Wyrośnięty startup ma największą szansę na udział w tym gigantycznym przedsięwzięciu, bo w tej chwili jest jedynym amerykańskim producentem, którego elektryki powstają w całości w kraju. Nie dotyczy to wszystkich modeli, ale wyłącznie Tesla ma własną fabrykę nowoczesnych akumulatorów trakcyjnych na terenie USA.

Jej konkurenci właśnie wymyślają nowe rozwiązania, ale w tej chwili są uzależnieni od dalekowschodnich dostawców. Akumulatory to zdecydowanie najdroższy i najtrudniejszy do zaprojektowania element samochodów elektrycznych.

22 września 2020 roku podczas corocznego spotkania akcjonariuszy Tesla Battery Day Elon Musk powiedział, że chciałby, aby w ciągu dekady produkowała 20 milionów aut... rocznie. Przez ostatnie 12 lat stworzyła ich nieco ponad milion.

Jeśli spełnią się jego słowa, wreszcie będzie mógł się zająć czymś bardziej istotnym - kolonizacją Marsa oraz ratowaniem naszej cywilizacji. To tak nierealna deklaracja, że w jej spełnienie chyba nie wierzy nikt, poza samym Muskiem oczywiście. Reszta uważa to za marketingowe przechwałki, ale jestem przekonany, że szef Tesli nie widzi żadnych przeszkód na drodze do osiągnięcia tego celu.

Jak się skończy szalona jazda Tesli? Trudno powiedzieć, ale nie da się odmówić jej autorowi rozmachu. Można za to odnieść wrażenie, że coraz więcej osób wierzy w szczęśliwe zakończenie. Nie wiadomo czy Tesla zdominuje motoryzacyjny rynek, a Musk uratuje naszą cywilizację, ale dobrze żeby zrobił chociaż to drugie. Świat potrzebuje mniej księgowych i więcej szaleńców, nawet jeśli na nich nie zasługuje.

Tesla Model S PlaidTesla Model S Plaid fot. Tesla

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.