MOTO 2030 to copiątkowy cykl Gazeta.pl, w którym poruszamy najważniejsze tematy dotyczące przyszłości motoryzacji, transportu, technologii. Samochody, drogi i miasta bardzo dynamicznie zmieniają się na naszych oczach. Co piątek dziennikarze Moto.pl będą o tych zmianach pisać. Tutaj znajdują się wszystkie artykuły z cyklu MOTO 2030.
Co do tego, że Apple pracuje nad projektem autonomicznych samochodów, nie ma najmniejszych wątpliwości. Jest na to wiele dowodów, nie wiadomo tylko, co z nich wyniknie. To niewiarygodne, ale zainteresowanie Apple branżą motoryzacyjną zaczęło się wcześniej niż smartfonami.
Jeszcze zanim powstał projekt pierwszego iPhone'a, zarząd firmy rozważał wejście na rynek motoryzacyjny. Snuł marzenia na temat jego cech użytkowych i wyglądu, a Steve Jobs organizował spotkania z producentami aut. Nieco później twórca komputerów Macintosh zdecydował się skupić na rynku osobistych urządzeń do komunikacji. Dzięki temu powstał pierwszy iPhone, a wraz z nim cały rynek smartfonów.
Według najnowszych informacji zarząd firmy z Cupertino wciąż coś knuje. Podobno motoryzacyjny projekt w Apple wcale nie został pogrzebany, tylko odłożony na później. Być może w międzyczasie zmieniły się też jego założenia. Ostatnio plotkuje się, że taki samochód mógłby ujrzeć światło dzienne nawet już w 2025 roku.
Możliwe, że takie plany odwlecze pandemia koronawirusa, która zatrzymała rozwój wielu rynków. Ale akurat elektronika użytkowa ma się w czasach izolacji bardzo dobrze, bo to najbezpieczniejszy i często jedyny sposób komunikacji. Apple osiąga rekordowe zyski, ogólnoświatowy kryzys nie przeszkodził też w eksplozji wartości Tesli.
Technologiczni giganci wciąż badają temat samochodów autonomicznych. Oprócz Tesli chodzi o przede wszystkim o Amazon i Google. Podobnie tylko znacznie bardziej dyskretnie robi Apple. Ostatnio do dziennikarzy z portalu DigiTimes dotarły informacje, że osoby z Cupertino spotykają się z przedstawicielami producentów motoryzacyjnej elektroniki.
Oprócz tego rozmawiają ze swoim dostawcą układów scalonych Taiwan Semiconductor Manufacturing Company na temat chipów przeznaczonych specjalnie dla samochodów. Znowu coś zaczyna się dziać i być może iCar, na który wszyscy czekają, wreszcie powstanie.
Firma z Cupertino na pewno ma ambicję zaistnieć na motoryzacyjnym rynku. Żeby to zrobić wcale nie musi i być może nie chce wykonywać aut własnoręcznie. Ideałem dla Apple byłaby samochodowa marka, którą może kontrolować i włączyć do ekosystemu swoich produktów dzięki wyposażeniu w autorskie oprogramowanie. Niech nazywa się carOS.
Taki motoryzacyjny produkt musiałby mieć najlepszy system operacyjny na świecie. Nie byłoby to trudne, bo oprogramowanie jest piętą achillesową większości producentów aut. Wyobraźmy sobie interfejs użytkownika o stopniu dopracowania, estetyce i łatwości użytkowania, którą charakteryzuje się iPhone'owy iOS. W ładnym opakowaniu na kołach to byłby hit.
W Apple też o tym wiedzą. Tylko technologiczna korporacja nie jest firmą, która lubi produkować sprzęt samodzielnie. Samochód, nawet elektryczny jest wyjątkowo skomplikowanym urządzeniem, które w dodatku wymaga sieci serwisowej oraz innej infrastruktury. Firma z nadgryzionym jabłuszkiem najchętniej zajmuje się tworzeniem oprogramowania, projektowaniem architektury elektronicznej i wyglądu zewnętrznego oraz marketingiem.
Dlatego dla twórców iPhone'a, iPada, iMaca oraz innych produktów na "i" najbardziej naturalna byłaby kooperacja z istniejącym producentem albo kupienie któregoś z nich. Na pewno gigant i twórca rynku smartfonów chciałby zachować pełną kontrolę nad takim projektem. Między innymi dlatego, że wzornictwo produktów w strategii Apple jest kluczowe.
Samochód stworzony przez Apple musiałby mieć szereg dokładnie określonych cech, dzięki którym wpisze się w ostrożnie rozwijane portfolio produktów tej firmy. Być elegancki, nowoczesny, globalny i raczej przeznaczony dla mieszczuchów, bo w aglomeracjach mieszka najwięcej klientów Apple.
Do tego trzeba dodać innowacyjny system operacyjny, zdolność do autonomicznej jazdy i zwieńczyć elektrycznym napędem. To są warunki koniecznie, by trafić w gusta aktualnych użytkowników rozmaitych produktów tej firmy. Warto próbować, bo na całym świecie może być ich nawet miliard.
Trzeba pamiętać, że Apple jest firmą myślącą perspektywicznie i lubi zmieniać rynki, na które wchodzi. W przypadku motoryzacji to ambitne zadanie, bo właśnie realizuje je inna firma - Tesla. Mimo to Apple bardzo chciałby "wymyślić" samochód na nowo i stworzyć produkt w jakimś stopniu rewolucyjny.
Tesli udało się zmienić myślenie użytkowników o samochodach elektrycznych. Firma Elona Muska przekonała do nich masowego klienta. Apple mógłby zrewolucjonizować sposób korzystania z nich - w końcu robi najlepsze na świecie interfejsy obsługi. Wyobraźmy sobie auto w stylu Tesli, tylko ładniejsze, o bardziej miejskim charakterze, porządniej wykonane i ze znacznie lepszym systemem operacyjnym na pokładzie. Tylko kto je zrobi dla Apple?
Trudno zaprojektować samochód od podstaw. Przede wszystkim trzeba opracować dobrą konstrukcyjnie platformę i wydajny układ napędowy, a to czasochłonne zadania. Apple nie ma tego czasu za dużo, za to jest korporacją o olbrzymiej wartości i niebotycznych rezerwach budżetowych. Mówiąc prościej: żadna firma na świecie ma tyle gotówki do wydania.
W 2020 roku Apple został pierwszą korporacją o wartości dwóch bilionów dolarów (2000 miliardów). Poza tym producent iPhone'a zgromadził niewyobrażalne środki. W trzecim kwartale 2020 roku trzymał w bankach około 194 mld dolarów. Mając prawie 200 mld dolarów gotówki spokojnie można myśleć o zakupie koncernu motoryzacyjnego albo kilku.
Przykładowo: orientacyjna wycena Honda Motor Corporation to 50 miliardów dolarów. Tyle wynosi kapitalizacja rynkowa tej spółki, która z grubsza określa wartość firmy. Może lepiej nabyć Mazdę? Wartość jej aktywów to "zaledwie" cztery miliardy dolarów. Na Teslę raczej Apple nie stać, bo jej wycena giełdowa wynosi około 500 miliardów dolarów.
Poza tym, pod względem podejścia do procesów projektowania i produkcji Apple wbrew pozorom jest bliżej do japońskich, niż amerykańskich firm motoryzacyjnych. Gigant z Cupertino nawet wyżej niż technologie ceni ergonomiczne, minimalistyczne projekty i bardzo wysoką jakość wykonania. Z doświadczenia wie co jest najskuteczniejszym magnesem na klientów.
Apple może też myśleć o kupnie któregoś z obiecujących startupów i przyspieszeniu jego rozwoju, firmy w rodzaju amerykańskiego Riviana. Tylko musiałaby wybrać takiego producenta, którego atuty będą warte zachodu.
Przede wszystkim chodzi o technologie motoryzacyjne, których Apple nie ma oraz o opracowany, a najlepiej wdrożony proces wytwarzania aut. Bez tego żadna firma nie jest wiele warta dla korporacji stworzonej przez Jobsa. O projektowanie i oprogramowanie Apple zadba samodzielnie, natomiast potrzebuje fabryk i dobrych technicznych fundamentów.
Szczerze mówiąc nic nie wskazuje na to, że Apple ma takie plany. Wieloletnie badanie przez tę firmę rynku motoryzacyjnego raczej sugeruje, że chciałaby stworzyć projekt od podstaw i samodzielnie, chyba że to pozory. Apple od lat prowadzi rozmowy z kooperantami, uskutecznia drenaż mózgów i technologii wykupując inżynierów i naukowców z różnych firm: Tesla, Google, Ford, General Motors oraz wielu innych.
Ostatnio krążą plotki, że producent Macbooka szuka miejsca na samochodową fabrykę na terenie USA. Od wielu lat Apple prowadzi regularne drogowe testy. Dotyczą głównie systemów autonomicznej jazdy. Liczn sygnały płynące z różnych źródeł wskazują na to, że przymierza się do produkcji samochodów. Gdyby chodziło tylko o oprogramowanie, już dawno ujrzelibyśmy jakieś wymierne efekty tej pracy.
Pierwsze plany stworzenia samochodu narodziły się w zarządzie firmy w 2008 roku. Wówczas niepodzielnie władał nią Steve Jobs, który miał chęć wejść na motoryzacyjny rynek. Potem Apple zajęło się stworzeniem iPhone'a, a gdy sukces przerósł wszelkie oczekiwania, oddało bez reszty jego monetyzowaniu.
Jednak po kilku latach pomysł samochodu wrócił. W 2014 roku narodził się projekt Tytan. W szczytowym okresie pracowało przy nim ponad 5000 osób. Przez większość czasu sprawował nad nim pieczę Bob Mansfield, jeden z najbardziej doświadczonych inżynierów w Apple.
Mansfield był wiceprezesem ds. technologii w Apple powszechnie uważanym powszechnie za wszechwiedzącego. W 2020 roku odszedł z firmy na emeryturę (być może rozpocząć własny biznes), a na stanowisku szefa projektu Titan zastąpił go John Giannandrea, spec od sztucznej inteligencji i nauczania maszynowego.
W kolejnych latach począwszy od 2015 pojawiały się nowe plotki, ale poza nimi wychodziły na jaw też fakty związane z badaniem przez Apple możliwości wejścia na rynek motoryzacyjny. Firmę wciąż interesowały przede wszystkim samochody autonomiczne. Oto kilka kluczowych informacji, które powinny rozbudzić oczekiwania.
Ojciec iPoda Tony Fadell w 2015 roku opowiedział w telewizji Bloomberg o tym, jak już siedem lat temu prowadził ze Stevem Jobsem długie debaty na temat wyglądu nadwozia, napędu, wnętrza oraz interfejsu użytkownika potencjalnego samochodu Apple.
Dwa lata później Tim Cook w wywiadzie przeprowadzonym przez tę samą telewizję oznajmił, że firma jest zaangażowana w rozwój technologii samodzielnej jazdy, bo uważa ją za kluczową do opracowania samochodu przyszłości.
W 2018 roku według danych DMV (Department of Motor Vehicles) Apple miał zarejestrowane w celach testowych 62 samochody autonomiczne i 87 kierowców uprawnionych do jazdy. Większą eksperymentalną flotą pojazdów autonomicznych w USA dysponował wówczas tylko koncern General Motors.
Wśród aut Apple znalazły się modele Volkswagen samodzielnie wożące pracowników oraz Lexusy RX 450h ze specjalnym wyposażeniem umożliwiającym autonomiczną jazdę. Powszechnie wiadomo, że w przeciwieństwie do Tesli, firma stworzona przez Jobsa i Wozniaka stawia przede wszystkim na lidar (laserowy radar).
W tym samym roku Apple zatrudnił do projektu Titan starszą inżynier Jamie Waydo pracującą nad technologiami autonomicznymi w firmie Waymo należącej do spółki Alphabet (Google). To tylko jeden z wielu inżynierów pozyskanych od konkurencji. Inny przeszedł do Apple z Tesli w tym samym roku. Doug Field kiedyś już pracował w Cupertino. Potem zajmował się u Elona Muska wprowadzeniem do produkcji seryjnej Tesli Model 3.
Również w 2018 roku FBI zatrzymało byłego pracownika tej korporacji Xiaolanga Zhanga zajmującego się w projekcie Tytan zarówno hardwarem jak softwarem. Zaradny Chińczyk rzekomo próbował sprzedać informacje wyniesione z Apple jednej z firm motoryzacyjnych Państwa Środka.
To wtedy prowadzący dochodzenie agent specjalny FBI Eric Proudfoot opisał w publicznie dostępnym dokumencie agencji, że aż pięć tysięcy z 135 tys. zatrudnionych przez Apple osób pracowało przy rozwoju systemów autonomicznej jazdy.
Całkiem niedawno, grudniu 2019 r. z działu zajmującego się projektem Tytan zwolniono 200 osób, ale wiosną tego samego roku Apple kupił założony przez badaczy z Uniwersytetu Stanforda startup Drive.ai. Oprócz tego zatrudnił kolejnego doświadczonego inżyniera z Tesli: dr. Michael Schwekutsch jest praktycznym specjalistą od wdrażania elektrycznych napędów. Takie informacje można mnożyć, ale na koniec warto podać jeszcze tylko jedną, bo do wyobraźni najlepiej przemawiają liczby.
Analitycy jednego z największych banków inwestycyjnych i firm doradczych na świecie Morgan Stanley w 2019 roku oszacowali, że Apple wyda w kolejnym łącznie prawie 19 miliardów dolarów na rozwój i opracowanie nowych technologii. To mniej więcej jedna piąta budżetów R&D wszystkich koncernów motoryzacyjnych na świecie!
Do tych wszystkich informacji ostatnio dołączyła najnowsza, przekazana przez tajwański portal DigiTimes. Dotyczy samochodowych procesorów, których projekt rzekomo Tim Cook uzgadnia z kooperantem TSMC. Jaki można wyciągnąć z tego wniosek? O Apple w kontekście motoryzacji mówi się często już od wielu lat. Część tych informacji się wzajemnie wyklucza, ale łącznie jest ich bardzo dużo. Nie zostały zmyślone - muszą mieć mocne podstawy.
Wciąż jednak brak konkretów i tak naprawdę niewiele wiadomo na temat potencjalnego samochodu, który kryje się pod hasłem "iCar". Ale jedno jest pewne: Apple szykuje jakąś niespodziankę. Robi to od lat i w końcu pokaże ją całemu światu. A wtedy świat przekona się, jak bardzo jest wyjątkowa.