Postęp w dziedzinie elektroniki sprawił, że czasem trudno się odnaleźć we współczesnych maszynach. Wielkie wyświetlacze, dziesiątki powiadomień graficznych i dźwiękowych, a także wszechobecne systemy ingerujące w tor jazdy. Jeszcze niedawno tego nie było. Mogliśmy czuć lepszy kontakt z autem, lać olej, wymieniać filtry i względnie bezproblemowo pokonać 300-500 tysięcy kilometrów. Co ciekawe, takich samochodów nie brakuje na rynku wtórnym, ale musimy cofnąć się o 20-25 lat. Trafiając na zadbaną sztukę, pojeździmy nią przez kolejnych kilka lat, a może i więcej. Uważajmy jednak na rdzę. Ta czai się zawsze i pojawia się znienacka. Naprawy blacharskie potrafią kosztować krocie.
Kiedyś można było ją kupić za niespełna 40 tysięcy złotych. Obecnie ceny Octavii starują z poziomu dwukrotnie wyższego. Niemniej, czas pokazuje, że to udana konstrukcja i trwała. Na drogach wciąż jeździ wiele egzemplarzy. Czeski, wyrośnięty kompakt to technologiczny bliźniak Volkswagena Golfa IV, z którego czerpie całymi garściami rozwiązania konstrukcyjne. Model produkowano od 1996 do 2010 jako liftbacka i przepastne kombi. Nadwozie zazwyczaj skutecznie opiera się korozji, choć po dwóch dekadach pochylmy się nad progami i zajrzyjmy pod uszczelki.
Wnętrze zdradza wiek konstrukcji, jednak kokpit narysowano estetycznie z naciskiem na ergonomię użytkowania i trwałość. Na fotelach warunki podróżowania są bardzo dobre, ale na kanapie wysokim osobom będzie brakować miejsca na nogi. Octavia nadrabia wszelkie braki pojemnością bagażnika wynoszącą 528-548 litrów.
Najprostsze i najmniej wymagające są wolnossące silniki benzynowe 1.4 60-75 KM, 1.6 75-101 KM i 2.0 115 KM. Dobre noty zbiera również 1.8 Turbo o mocy 150-180 KM. W tym modelu znajdziemy też wysokoprężne 1.9 TDI, ale 20-letni diesel może być kosztowny w naprawach. Odwdzięcza się za to rozsądną dynamiką i skromnym zapotrzebowaniem na paliwo.
Mając w kieszeni 8-12 tysięcy złotych, z łatwością znajdziemy przyzwoicie utrzymany egzemplarz. Przeważają diesle i nie brakuje dobrze wyposażonych specyfikacji.
Mimo że za BMW z lat 90. ciągnie się niezbyt przychylna łatka, większość modeli z tamtego okresu możemy uznać za ponadprzeciętnie wytrzymałe. Zwłaszcza jeśli postawimy na benzynowe R6 lub trzylitrowego diesla.
Prawdziwym fenomenem na rynku jest seria 5 E39. Popularna i nadal przystępna cenowo piątka produkowana była od 1995 do 2003 jako sedan i kombi. Bezwypadkowe egzemplarze nie mają problemów z korozją nadwozia, ale warto zwrócić uwagę na podwozie. Problem jednak w tym, że znalezienie ładnej sztuki jest bardzo trudne. Nowoczesne rysy jak na lata 90., wciąż przyciągają rzesze chętnych. Ci skłaniają się zazwyczaj po bogate specyfikacje z mocnymi jednostkami napędowymi.
Kabina to klasyka bawarskiego designu, z konsolą centralną naszpikowaną fizycznymi przyciskami. W zależności od poziomu wyposażenia możemy liczyć na skórzaną tapicerkę, sportowe fotele, archaiczną nawigację z tunerem telewizyjnym, rozbudowane nagłośnienie i szyberdach. Jakość materiałów i wykończenie, to wysoki poziom, nawet jak na obecne standardy z metką premium.
Szczególnym wzięciem cieszą się sześciocylindrowe silniki 2.0, 2.5, 2.8 i 3.0 o mocy 150, 170-192, 193, 231 KM oraz V8 3.5 i 4.4 generujące 235 i 286 KM. 400-konne M5 to pułap przekraczający 150 tysięcy zł. Zaniedbane sztuki kupimy już za 6-8 tysięcy zł, ale to gra niewarta świeczki. Za 15-20 tys. zł znajdziemy dobrze utrzymaną limuzynę lub kombi sprzed liftingu. Istotne, że właściwości jezdne leciwej piątki nie odbiegają przesadnie od dzisiejszych standardów. W tym wozie wciąż zaznamy sporo przyjemności podczas codziennej eksploatacji.
Jedną z popularniejszych na rynku propozycji segmentu B jest Peugeot 206. Rynkowy przebój koncernu PSA produkowany był od 1998 do 2009 jako trzy i pięciodrzwiowy hatchback, kombi, kabriolet ze sztywnym składanym dachem i mało urodziwy sedan. Obłe nadwozie jest nieźle zabezpieczone przed korozją, choć całkowicie się przed nią nie ustrzeżemy.
Wnętrze w wielu egzemplarzach prezentuje się nad wyraz dobrze. Fotele są wystarczająco obszerne, a opcjonalne sportowe sprawdzą się podczas długich wycieczek. Na kanapie wygodnie odbędziemy krótką trasę miejską. Wiele egzemplarzy opuściło salon jedynie z radiem. Zdarzają się jednak sztuki wyposażone w klimatyzację, częściowo skórzaną tapicerkę, obrotomierz, ABS i okno dachowe.
W leciwym 206 najbezpieczniejszym wyborem są wolnossące silniki benzynowe. Wyposażone je w wielopunktowy wtrysk paliwa i pasek rozrządu. Wybierać możemy między 1.1 60 KM, 1.4 75-88 KM, 1.6 88-110 KM i 2.0 136 KM. Każdy z wariantów z powodzeniem zagazujemy, dodatkowo obniżając koszty eksploatacji.
Francuski mieszczuch pokazuje, że stereotypy nierzadko nie mają pokrycia z rzeczywistością. Jeśli 206 przypadł nam do gustu, musimy na niego przyszykować około 6-8 tysięcy złotych.
O tym samochodzie niewiele już osób pamięta. Nie został też doceniony za życia - od 2005 do 2011. To druga generacja Fiata Cromy. Włoski średniak dostępny był tylko jako praktyczne kombi. Flagowy model z Półwyspu Apenińskiego opracowano na podstawie Opla Vectry C, z którego pochodzi cała płyta podłogowa, układ jezdny i niektóre silniki. Obłe nadwozie ma niewielkie problemy z korozją. Przyzwoitą trwałość prezentuje także wnętrze. Oczywiście, plastiki są przeciętne i podatne na zarysowania. W kwestii przestronności, Croma deklasuje większość klasowych rywali - nawet z tyłu wygodnie usiądą wysokie osoby. To propozycja dla osób żądnych komfortu i dużego bagażnika – od 500 do 1610 litrów.
Spośród benzynowych silników godny polecenia jest prosty 1.8 o mocy 140 KM, który doskonale współpracuje z instalacjami gazowymi. W gamie jest też 2.2 generujący 147 KM. Oba sporą palą, ale nie sprawiają kosztownych kłopotów do 300-400 tysięcy kilometrów. Trzeba tylko pilnować bieżącego serwisu.
Amatorzy motorów diesla mają do wyboru dopracowane 1.9 i 2.4 MultiJet o mocy 120-150 i 200 KM. Z uwagi na koszty eksploatacji, lepiej wybrać propozycję o mniejszej pojemności, a najlepiej benzynową z uwagi na mniejsze przebiegi. Za 10-15 tysięcy zł kupimy niezłą sztukę z przebiegiem na poziomie 200-250 tysięcy kilometrów z pierwszych lat produkcji.
Tego auta nie trzeba nikomu przedstawiać. RAV4 pojawiła się w połowie lat 90. W momencie, gdy nikt o SUV-ach nie chciał jeszcze słyszeć. Dominowały hatchbacki, sedany i kombi. Japończycy mieli jednak nosa. Drugą generację wprowadzili do cenników w 2000 i okazała się sporym sukcesem (w produkcji do 2005). Dość przestronna, zwinna i całkiem oszczędna. Występująca w nadwoziu 3 i 5-drzwiowym. Ciekawym akcentem jest koło zapasowe mocowane na pokrywie bagażnika.
Kabina Toyoty nie rozpieszcza materiałami i przestrzenią, ale zmieści czterech dorosłych osobników. Kiedyś rywalizowała w klasie kompaktowej, ale mając 426,5 cm długości, dziś przypisalibyśmy ją do segmentu B. Kokpit wariantu przedliftowego był typowym dla połowy lat 90. Dopiero modernizacja z 2003 przyniosła powiew nowoczesności z nawigacją i panelem automatycznej klimatyzacji.
Pośród jednostek napędowych jest w czym wybierać. Pod warunkiem że postawimy na warianty benzynowe. Te były trzy. W Europie oferowano 1.8 125 KM i 2.0 150 KM. Z prywatnego importu dostępne są sztuki z silnikiem R4 o pojemności 2.4 litra i mocy 170 KM. Uchodzą za trwałe i godne polecenia, ale dużo palą. Gorzej z dieslem. To 2.0 D-4D generujący skromne 116 KM. Wyposażono w szynę wtryskową common-rail i zestaw chorób wieku dziecięcego. Osprzęt potrafi napsuć krwi.
RAV4 z benzyniakiem to pewniak. Zgodnie z zaleceniami klasyka, lać olej, wymieniać filtry i obserwować. Niewiele się tu może przydarzyć. Najczęściej awariom ulegają moduły sterujące. Istotne, że mechanika, także system AWD, wytrzymuje duże przebiegi. Do tego japońskie auto trzyma wartość. Za nieźle utrzymaną sztukę zapłacimy 15-20 tysięcy złotych.
Od 2003 do 2008 produkowano Nissana Murano pierwszej generacji. Japoński, pokaźnych rozmiarów SUV powstawał w Japonii i Stanach Zjednoczonych. Oczywiście, ogromną popularnością cieszył się właśnie na amerykańskim rynku, skąd pochodzi większość dostępnych egzemplarzy. W Europie jego gwiazda była ledwie widoczna. Ciekawie zaprojektowane nadwozie nie ma większych problemów z korozją.
Kilka dobrych słów możemy również powiedzieć o trwałości wnętrza. Mimo obecności twardych, tanich plastików, całość okazuje się trwała i odporna na zużycie. Niemniej, widać tu amerykański charakter modelu. Kabina jest wystarczająco przestronna dla czterech dorosłych osób, dla których przewidziano pełne wyposażenie z zakresu komfortu i bezpieczeństwa.
Pod maską pracuje wolnossący benzyniak 3.5 V6 znany także z modelu 350Z. W tym przypadku wytwarza 234-248 KM przekazywane najczęściej na cztery koła. Niestety, za pośrednictwem bezstopniowej przekładni CVT. Przy odpowiedniej trosce serwisowej, Murano spokojnie dociągnie do 400-450 tysięcy kilometrów. Na ładny egzemplarz należy szykować 12-15 tysięcy złotych.