Tymi autami łatwo się zauroczyć. Dają mnóstwo frajdy i kosztują 30-40 tys. zł

Takie samochody powoli znikają z oferty większości producentów. Rynek nowych aut o podwyższonych osiągach, usztywnionym zawieszeniu i niskim poziomie praktyczności, powoli przechodzi do lamusa. Powodów jest kilka, ale do najważniejszych dochodzi niska lub ujemna rentowność. Do tego coraz bardziej radykalne normy emisji CO2 i przestawianie wajchy na elektromobilność. Tym samym, niewiele zostało czasu, by postawić w garażu wóz, który dostarczy sporo pozytywnych emocji.

Dobra wiadomość jest taka, że niszowe samochody o uznanej renomie wolno tracą na wartości lub powoli wręcz zwyżkują. Zwłaszcza te, które zniknęły z katalogów przed dwoma dekadami. Musimy też pamiętać, że ich eksploatacja wiąże się z dość wysokim zużyciem paliwa, a znalezienie ewentualnych części poszycia karoserii, może stanowić wyzwanie. Z drugiej strony, wiele z takich aut ma mocne konotacje techniczne z popularnymi konstrukcjami, zatem dostęp do części mechanicznych wciąż pozostaje na satysfakcjonującym poziomie. Podobnie ma się rzecz z usługami serwisowymi. Jeśli jesteśmy gotowi na odrobinę szaleństwa, możemy przystąpić do wertowania oferty rynkowej. Wbrew pozorom, pojazdów z drugiej ręki wciąż jest sporo. Więcej porad dla kierowców znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl.

Zobacz wideo 500 zł mandatu i 8 punktów karnych za wymuszenie pierwszeństwa przejazdu

Nissan 350 Z

To ostatni moment, by na 350 Z przeznaczyć niewiele ponad 30 tysięcy zł. Jeszcze przed pandemią, wiele egzemplarze dostępnych było za 25 tysięcy. Teraz dostrzegamy wyraźny trend wzrostowy. Do tego wymiera liczba sprawnych egzemplarzy. Spora moc w połączeniu z napędem na tył przyczyniają się do niespodziewanych poślizgów i kolizji. Pośród ogłoszeń na największych portalach znajdziemy zaledwie kilkanaście sztuk japońskiego modelu. Nissan dostępny był od 2002 do 2009. Dwuosobowe nadwozie oferowano w wersji zamkniętej coupe i roadster. Mimo słusznego wieku, Japończyk wciąż przyciąga spojrzenia. W kabinie miejsca w zupełności wystarczy dla dwóch wysokich osób, a za plecami wygospodarowano pokaźną ilość miejsca na podręczne bagaże.

Kluczem do zabawy jest jednak serce napędowe. W tej kwestii nie mamy zbyt dużego pola do manewru, ale może i lepiej, bo wolnossący motor uchodzi za trwały, choć nieidealny. Z drugiej strony, zapewnia dobre parametry. 3.5 V6 cechuje się przyjemnym dla ucha brzmienie i w zależności od rocznika i wersji, rozwija od 280 do 310 koni mechanicznych. To wystarczy, by setkę osiągnąć w 5,7 sekundy i rozpędzić się do 250 km/h. Imponujących rozmiarów jest też zbiornik paliwa – 80 litrów!

Mercedes SLK R171

Pierwsza generacja Mercedesa SLK zaprezentowana pod koniec lat 90. okazała się strzałem w dziesiątkę. Od 2004 do 2011 w Bremie produkowana była druga odsłona modelu – R171. Także i tym razem producent postawił na atrakcyjny design, niewielkie rozmiary i sztywny, składany dach. Z uwagi na charakter modelu, użytkowanego raczej przy dobrej pogodzie, problem korozji nie występuje. Kabina mieści dwie osoby, serwując im tylko tyle miejsca, ile potrzeba. Jak przystało na Mercedesa, jakość materiałów jest dobra. Plastiki są solidnie spasowane i trwałe, podobnie jak tekstylia. Wyposażenie SLK może obejmować klimatyzację automatyczną, skórzaną tapicerkę, sportowe fotele, niezłej klasy nagłośnienie i szereg systemów bezpieczeństwa.

Napęd stanową znane z innych modeli jednostki 1.8 z kompresorem o mocy 163 KM, 3.0 V6 231 KM oraz 3.5 V6 272-305 KM. Wersje topowe z silnikami V8 są wyraźnie droższe i trudno je będzie kupić w naszym budżecie. Niemniej, 6-cylindrowe benzyniaki zapewnią garść emocji.

Abarth 500

To mocna propozycja ze stajni Abartha. Produkowana jest do dziś, a jej ceny mocno wystrzeliły. O ile mały Fiat 500 dostępny był jeszcze przed pandemią za 70-80 tysięcy zł, o tyle obecnie nowe egzemplarze startują od 106 tysięcy zł i nie mają właściwie konkurencji. Z pomocą przychodzi rynek wtórny, gdzie pięćsetka ma się świetnie, mimo 16-letniego stażu rynkowego. Cywilna odmiana zadebiutowała w 2007, a rok później ofertę uzupełnił Abarth. Produkcję ulokowano w Tychach. Dostępny był klasyczny hatchback i specyfikacja z otwieranym dachem. Później wprowadzano do katalogu liczne wersje limitowane, które osiągają dziś zawrotne ceny i są daleko od naszego budżetu.

Za napęd Abartha odpowiedzialny jest ten sam silnik, co w Punto. Tutaj w podstawowej wersji rozwija 135 KM, a w cabrio 140 KM. Na takie odmiany musimy się nastawić z kwotą rzędu 30 tysięcy zł (2008-2011). W ofertach rzadko pojawiają się także specyfikacje o mocy 160, 165, 180, a nawet 200 KM. 160-konny Fiat osiąga setkę w 7,4 s. Bazowy wariant potrzebuje na to 7,9 s. Jego prędkość maksymalna to 205 km/h. Włoski mieszczuch idealnie wpisuje się w miejski klimat, choć w trasie też może zapewnić sporo frajdy. Zwłaszcza na górskich drogach.

Mazda MX-5 III

Końcówka lat 80. to szczególny czas w historii motoryzacji nie tylko ze względu na przemiany ustrojowe w Europie. Wówczas, zaczęła się rynkowa kariera Mazdy MX-5, która trwa nieprzerwanie. W zamyśle Japończyków było stworzenie modelu będącego kwintesencją brytyjskiego roadstera, pozbawionego typowych wad. Istotnie, sztuka ta udała się wręcz idealnie, a każda z generacji urzeka lekkością prowadzenia i prostotą budowy.

Trzecie wcielanie słynnego modelu produkowano tylko w Hiroszimie od 2005 do 2014. Względem poprzednika, MX-5 nieznacznie urosło. Zbudowany od postaw samochód otrzymał wciąż obłe nadwozie, którego niestety największą bolączką jest przeciętne zabezpieczenie antykorozyjne. Trzon oferty stanowił klasyczny roadster z miękkim dachem. Dostępna była także nieco cięższa odmiana ze stalowym, składanym hardtopem. W przeciwieństwie do droższej konkurencji, tutaj proces składania możemy przeprowadzić jedynie na postoju. Na tle klasycznych segmentów, ciekawie przedstawiają się rozmiary. Auto ma 400 cm długości, 172 szerokości i 125 wysokości.

Zgodnie ze sprawdzoną receptą, z przodu nad osią umieszczono wzdłużnie czterocylindrowy benzynowy silnik – oczywiście pozbawiony doładowania. Napęd zawsze trafia na tylną oś. Początkowo w gamie dostępny był wolnossący 2.0 16V MZR o mocy 158-170 KM łączony z sześciobiegową przekładnią ręczną lub powolnym, hydrokinetycznym automatem. Później do oferty dołączyła uboższa, słabsza wersja z jednostką 1.8 16V o mocy 126 KM współpracująca z pięciobiegową przekładnią. Nawet najsłabszy wariant zapewnia niezapomniane wrażenia z jazdy. Wszystko dzięki ochoczej reakcji na gaz i niskiej masie własnej. Wrażenia potęguje sztywno zestrojony i precyzyjny układ jezdny. Za 40 tysięcy zł kupimy ładnie utrzymany egzemplarz z okolicy 2009-2010.

Mazda MX-5 III
Mazda MX-5 III fot. Mazda

Abarth Grande Punto

Abarth Zasłynął sukcesami w wyścigach, a bogate doświadczenia zbierane przez dekady przeniósł na drogi publiczne. Jednym z takich owoców jest Fiat Grande Punto. O ile zwykłe warianty uchodzą za trwałe, tanie w eksploatacji pojazdy i pozbawione emocji, o tyle specyfikacja Abarth potrafi podnieść ciśnienie. Sportowa wersja ze skorpionem na masce dostępna była od 2007 do 2018, wyłącznie jako trzydrzwiowy hatchback. Na pierwszy rzut oka, Punto wyróżnia się wydatnymi zderzakami, niższym prześwitem, znacząco utwardzonym zawieszeniem i kilkoma aspektami w kabinie. Do dyspozycji dostajemy skutecznie wyprofilowane i efektowne, sportowe fotele, a także pewnie leżącą w dłoniach, wielofunkcyjną kierownicę. W kwestii wyposażenia dodatkowego, Abarth oferuje zdecydowanie więcej. Znajdziemy w nim automatyczną klimatyzację, fabryczne radio, prosty tempomat czy panoramiczne okno dachowe.

Najważniejszy jest jednak czterocylindrowy silnik 1.4 T-JET generujący 155, 165 lub 180 KM i współpracujący z sześciostopniową przekładnią ręczną. To jedna z najlepszych konstrukcji w tej klasie pojemnościowej. Auto przyspiesza do setki w 7,5 sekundy i rozpędza się do 215 km/h. Za 30-40 tysięcy powinniśmy znaleźć godny zainteresowania egzemplarz z lat 2010-2013.

Honda CR-Z

Jeśli szukamy niewielkiego auta hybrydowego, które na przekór innym jest ciekawe i potrafi wywołać emocje, nie pozostaje nam nic innego jak skierować swoje poszukiwania w stronę Hondy CR-Z. Produkowany w Japonii model dostępny był od 2010 do 2016. Agresywnie zaprojektowane, trzydrzwiowe nadwozie zostało sumiennie zabezpieczone przed korozją. Wnętrze w praktyce mieści tylko dwie osoby, które siedzą niemal na asfalcie. Dla nich przewidziano doskonałe fotele i wystarczającą przestrzeń. Na tylnej ławce za karę możemy jedynie umieścić najmłodszych. Jakość wykonania nie budzi zastrzeżeń. Wszystkie plastiki zostały precyzyjnie spasowane. Wyposażenie obejmuje klimatyzację automatyczną, niezłe nagłośnienie, prosty tempomat i komputer pokładowy.

Do napędu oddelegowano relatywnie prosty, czterocylindrowy silnik 1.5 o mocy 114 KM, wspomagany przez elektryka generującego 13,6 KM. Co zaskakujące, CR-Z wyposażony jest w manualną przekładnię, dając sporo radości z każdego pokonanego kilometra. 30-40 tysięcy wystarczy na ładnie utrzymany egzemplarz sprzed dekady.

Honda CR-Z
Honda CR-Z fot. Honda

Mini Cooper II JCW

Nie możemy też nie wstąpić na królewski dwór, gdzie od lat wychwalamy ikonę brytyjskiej motoryzacji - Mini Coopera, powołanego ponownie do życia pod nadzorem inżynierów BMW. Mając w kieszeni 35-40 tysięcy, możemy sobie pozwolić na kupno egzemplarza drugiej generacji z lat 2011-2014. Do dyspozycji pozostaje klasyczny hatchback, coupe oraz kabriolet z miękkim dachem. Stylowe nadwozie z drzwiami pozbawionymi ramek mocno rzuca się w oczy. Co istotne, nie ma większych problemów z korozją. Wnętrze w udany sposób łączy klimat retro z nowoczesnością. W centralnym punkcie deski rozdzielczej umieszczono pokaźnych rozmiarów, okrągłe zegary. Kabina stworzono została dla dwóch osób. Awaryjną ławkę za plecami należy traktować raczej jako dodatkową przestrzeń bagażową. Bagażnik hatchbacka mieści skromne 160 litrów.

Precyzyjny i sztywny układ jezdny z łatwością pozwala wykorzystać możliwości doładowanego silnika 1.6 Turbo generującego 174, 184, 211 lub 218 KM. To znany również z koncernu PSA motor o symbolu THP. Trzeba w nim uważać na układ rozrządu i regularnie kontrolować poziom oleju. Najmocniejszy wariant przyspiesza do setki w 6,2 sekundy i rozpędza się do 242 km/h. Adrenalina gwarantowana.

Porsche Boxster I

Ciekawą propozycją dla odważnych jest Porsche Boxster pierwszej generacji. Złośliwie nazywany Porsche dla ubogich, produkowany był od 1996 do 2004. Najmniejszy w gamie kabriolet zdobył światowe rynki, także za sprawą atrakcyjnej ceny, nie odbiegającej przesadnie od produktów Mercedesa czy BMW. Wnętrze mieści dwie osoby tylko z podręcznym bagażem. Wyposażenie obejmuje sportowe fotele, klimatyzację, skórzaną tapicerkę, dopracowane nagłośnienie i podstawowe systemy bezpieczeństwa.

Wzorem innych modeli z tego segmentu, Boxster dysponuje wyłącznie napędem na tylne koła. Napęd stanowią oczywiście umieszczone z tyłu, wolnossące silniki sześciocylindrowe typu boxer. Do dyspozycji mamy 2.5 204 KM, 2.7 220-227 KM oraz 3.2 256-265 KM. Radość z jazdy gwarantowana. Z uwagi na żwawy wzrost cen Porsche, obecnie kwota rzędu 40-45 tysięcy stanowi minimum, by wejść do tego elitarnego świata. Zdecydowanie warto

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.