Nie ma to jak dzieci, które rozpiera energia. Niech no tylko ktoś odbierze im ich ulubioną zabawkę... Wtedy okazuje się, że nasze pociechy są jak bomby - nieostrożne działanie grozi wybuchem.
Co to ma wspólnego z Abarth Grande Punto i Oplem Corsą OPC? To są właśnie takie dzieciaki, tyle że w wydaniu samochodowym. Jak na motoryzacyjne realia, to maleństwa.
Włoch prezentuje się w miarę skromnie, ale biały lakier z czerwonymi akcentami, gustowne symbole Abartha i 17-calowe, aluminiowe obręcze z oponami o szerokości 205 mm zdradzają jego ognisty temperament.
Niemiec o charakterystycznej, niebieskiej barwie manifestuje swoje rozbuchane ego nie tylko równie pokaźnymi koła mi, co Grande Punto, ale i rozbudowanymi spoilerami. Są z przodu, z tyłu, na dachu, a liczne wloty powietrza jeszcze podkreślają sportowy sznyt. Wrażenie robi zwłaszcza wystający z nadwozia trójkątny wylot rury wydechowej. Przywodzi na myśl najszybsze i najdroższe bolidy.
Dalszy ciąg ciekawych wrażeń estetycznych zastajemy po otwarciu drzwi. Abarth zaskakuje przyjemnym wykończeniem. Szwy na skórzanych elementach to małe dzieła sztuki. Panel deski rozdzielczej w kolorze nadwozia wygląda świetnie, choć jest z plastiku. Świetnie prezentują się zamszowe wykładziny, nawet podsufitka może się podobać. Fotele przypominają te z rajdówek. Są mocno wyprofilowane, ale wystarczająco szerokie, by dobrze poczuli się na nich nawet rośli kierowcy.
Fotele Corsy OPC są lepsze, szerokie, jeszcze mocniej wyprofilowane i odpowiednio wysokie. Pełna profeska!
Fiat bliższy jest cywilnym autom a Corsą jeździ się jak wyczynówką. Na szczęście wnętrze nie jest ascetyczne. Zwłaszcza konsola środkowa pokryta czarnym lakierem fortepianowym i miękkie tworzywo na podszybiu robią dobre wrażenie. W zależności od koloru nadwozia tapicerka może mieć czerwone lub niebieskie akcenty.
W obu autach świetnie leżą w rękach dźwignie zmiany biegów. Pracują przy tym lekko, precyzyjnie i mają krótkie skoki. Dobrze rozmieszczono pedały, szeroki zakres regulacji umożliwia dokładne dopasowanie położenia kierownicy.
A jeśli ktoś oczekuje od małych sportowców odrobiny funkcjonalności, może być spokojny - miejsca za przednimi fotelami jest zaskakująco dużo. Pasażerowie tylnej kanapy z pewnością poczują się komfortowo. Przestrzeni nie brakuje, a tylne siedzenia są wygodne. Gorzej z wsiadaniem, ale w trzydrzwiowych autach jest to zazwyczaj problematyczne. Istotna różnica między Grande Punto a Corsą to liczba miejsc siedzących. Włoskie auto ma ich tylko cztery, niemieckie pięć.
Ale przecież nie to jest najważniejsze, gdy pod maską grasuje stadko rozjuszonych koników. Maluchy aż rwą się do działania i wręcz nie mogą znieść, gdy ktoś próbuje je przegonić. Zdają się mówić kierowcy, że czas mocniej wcisnąć pedał gazu. Bezczelnie prowokują, gdy właściciel dużej limuzyny powarkuje pod sygnalizatorem mocnym, jak mogłoby się wydawać, silnikiem. Wręcz krzyczą "Pokaż, kto tu rządzi!" .
No i zaczyna się spektakl. Abarth z basowym pomrukiem wyrywa do przodu. Kto chce mu dorównać, musi mieć naprawdę niezłą bryczkę. Niski współczynnik masa/moc (8,13 kg/KM) robi swoje. Zaledwie 8,2 s do setki to też nie byle jaki rezultat. Dlatego włoska biało-czerwona rakieta nie ma respektu dla rywali. Ale to tylko przedsmak.
Przesiadka do Opla i... zaczyna się cyrk. Współczynnik masa/moc wynosi tu - uwaga - 5,73kg/KM! Silnik nakręca się jak szlifierka, po jezdni niesie się coś w rodzaju jęku typowego dla sportowych motocykli, rzadziej dla samochodów. Trudno znaleźć śmiałka, który podejmie wyzwanie. Źle, wróć! Śmiałkowie są, ale kończą zawstydzeni. I tak niemal co skrzyżowanie. Nerwowe maleństwa aż trzęsą się, by komuś dołożyć. Lepiej, by nikt się nie wychylał, bo przeżyje gorycz porażki. Pewnie trafi się w końcu na kogoś, kto jakimś podrasowanym bolidem przetrzepie skórę biało-czerwonemu "punciakowi" i niebieskiemu "opelkowi". Ja na takiego nie trafiłem.
Wielkość tych małych rakiet polega na tym, że ich dynamika poparta jest znakomitym prowadzeniem. Mocno stoją na ziemi, posłusznie wypełniają polecenia, są zwinne i precyzyjne.
Ale tak jak we wnętrzu, tak i w podwoziu widać różnice charakterów.
Abarth zapewnia bardzo dobry komfort jazdy. Jego zawieszenie ma wystarczająco długie skoki, by dobrze radzić sobie z wybojami polskich dróg. Corsa to bardziej auto z toru wyścigowego przeniesione w codzienne realia. Krótkie skoki twardo zestrojonego zawieszenia nie ułatwiają jadącym życia na kiepskich nawierzchniach.
Abarth jest bardziej cywilizowany, ale to Corsa dostarcza mocniejszych wrażeń. Jest szybsza, zrywniejsza i twardsza, co na początku się podoba, ale później może nieco męczyć.
Fiat przypomina dziecko żywiołowe, Opel - cierpiące na ADHD. Różnica charakterów nie jest jednak większa niż różnica cen. 30 tys. zł na korzyść Abartha może mieć decydujące znaczenie przy wyborze. I choć oba auta będą rzadkością na naszych drogach, większym oryginałem z pewnością pozostanie mały diabełek spod znaku błyskawicy.
Kompendium
Summa Summarum
Abarth Grande Punto z silnikiem i fotelami Corsy OPC byłby bliski ideału małego auta sportowego. Ale i tak typuję go na zwycięzcę, bo Opel żąda zbyt dużej sumy za swój minibolid. Prawie 30 tys. zł za przyspieszenie do setki lepsze o 1 s i prędkość maksymalną większą o17 km/h, trudną zresztą do spożytkowania na drogach publicznych, to roszczenie zbyt wygórowane. Abarth wart jest swojej ceny. Dobrze wygląda, a jeździ jeszcze lepiej. Wprawdzie nie jest tak mocny jak Opel, ale na drodze nie sprzedaje tanio skóry, a przy tym lepiej pełni funkcję samochodu codziennego użytku.