Carlo Abarth, austriacki emigrant, kilka lat po II wojnie światowej wpadł na genialny - jego zdaniem -pomysł. Wymyślił, że do najpopularniejszych włoskich aut wyprodukuje zupełnie nowy, lepszy układ wydechowy. Nie dość, że lepiej brzmiący, to na dodatek poprawiający osiągi auta. Z gotowymi rurami wybrał się do siedziby Fiata i złożył konkretną propozycję: "Dodacie 5 tys. lirów i będziecie mogli sprzedawać Fiaty z moim wydechem. Co wy na to?".
Na przełomie lat 40. i 50. nikt jednak nie myślał o tuningowaniu fabrycznie nowego samochodu. Ludzie, jak się przynajmniej wydawało menedżerom Fiata, mieli inne zmartwienia. Propozycję odrzucili i wysłali Abartha do diabła. Ten rad nierad sam założył firmę i zaczął sprzedawać wydechy. Dwa tysiące sztuk sprzedał na pniu. Niebawem klienci zamarzyli o lepszych hamulcach, zawieszeniu i mocniejszym silniku. Powoli Abarth spełniał i takie zachcianki. Nic nie wymyślał, jedynie poprawiał i modyfikował fabryczne części. Po kilku latach, widząc, jak chętnie klienci korzystają z usług Abartha, Fiat sam złożył mu ofertę. Chciał kupić... całą firmę. Cena transakcji do dzisiaj owiana jest tajemnicą. Czas pokazał, że była to jedna z lepszych decyzji zarządu włoskiego koncernu. Tak zaczęła się historia największego markowego tunera Fiata, drastycznie przerwana w1971r. Dlaczego? Nie wiadomo. Na początku lat 70. Fiat rozstał się z Abarthem. Po sukcesach modeli Fiat Abarth 1000 Bialbero GT, Fiat Abarth 1000 TC Radiale zbudowanym na modelu 600 czy Fiat Abarth 3000 Sport i Fiat 124 Abarth Rally nagle samochody Fiata ze znakiem skorpiona na masce zniknęły z oferty.
Po 36 latach przerwy Abarth wraca do gry. Z jedną małą różnicą. Samochody z logo skorpiona nie będą sprzedawane jako Fiaty. Choć na pierwszy ogień poszedł Grande Punto i 500, Abarth w nowoczesnym wydaniu będzie osobną marką z oddzielnymi salonami sprzedaży i punktami serwisowymi. Gdzie i ile powstanie ich w Polsce, dowiemy się w przyszłym roku. W samych Włoszech salonów ma być 35, a serwisów aż 100.
Nigdzie w samochodzie Abartha nie znajdziemy logo Fiata, a poprawne nazewnictwo brzmieć będzie Grande Punto Abarth lub 500 Abarth. Czy to oznacza, że w przyszłości pojawi się Alfa albo Lancia Abarth? Raczej nie, ale nigdy nie wiadomo. W końcu historia zna przypadek modelu Abartha na bazie Alfy 124 Spider, który odnosił spore sukcesy w sporcie.
Co skłoniło prezesów Fiata do wskrzeszenia legendarnej marki? Sukces w sporcie, potencjał, jaki niesie za sobą marka, ale też chęć zwiększenia zysków. Klienci zaczęli szukać małych usportowionych samochodów. A rynek tuningu w Europie dopiero raczkuje. Dlatego zdaniem Luci De Meo decyzja Fiata to krok wyprzedzający. - Inne marki muszą tworzyć dopiero swoje sportowe brandy albo je kupować. My już to mamy. Musimy Abartha jedynie odkurzyć - mówił na prezentacji de Meo, szef marketingu Fiata i Abartha jednocześnie.
Jak zatem wygląda odkurzony Grande Punto Abarth? Na pierwszy rzut oka niewiele różni się od Fiata. Ma jednak ową "sportowość". Większy zderzak, plastikowe nakładki na błotniki i progi, lotkę na tylnej klapie, czarne reflektory i przyciemnione szyby, no i specjalnie zaprojektowane do tego modelu felgi oraz znak rozpoznawczy Abartha - podwójny wydech. Tyle z zewnątrz.
Wnętrze natomiast niewiele różni się od Grande Punto. Dominuje ciemna tapicerka, a część deski rozdzielczej pomalowana jest w kolorze nadwozia. Najważniejsze jest jednak to, z czym kierowca ma bezpośredni kontakt - kubełkowe fotele dobrze trzymające kierowcę na ostrych zakrętach i wygodna kierownica z pogrubionym wieńcem. Całość wygląda bardzo stylowo i całkiem sportowo. Ale jeszcze ciekawiej robi się pod maską. Fiat postawił na sprawdzony silnik 1.4 z turbiną. Oczami wyobraźni widzę miny malkontentów. Oczywiście, że chciałoby się więcej pojemności. Może tak jak w Renault Clio Sport 2.0 (197 KM) czy wycofanym niedawno ze sprzedaży w Polsce Peugeocie 207 RC z silnikiem 1.6 (174 KM). Przejażdżka po torze w Balocco utwierdziła mnie jednak w przekonaniu, że 155 KM w Grande Punto wystarczy. Przynajmniej na rok. Dlaczego akurat na tyle? O tym później.
Setka na liczniku Abartha pojawia się po 8 sekundach. Dzięki sprężarce o małych rozmiarach nie trzeba długo czekać, by zaczęła działać. Nie ma turbodołka, jak mawiają niektórzy. Przyspieszenie jest płynne w całym zakresie obrotów, tym bardziej że do dyspozycji kierowca ma 6-biegową, nieco zmodyfikowaną skrzynię. Komu mało, może użyć przycisku "Sport Boost". Wówczas z 206 robi się 230 Nm dostępnych w dodatku nie przy 5000, ale już przy 3000 obr./min. A skoro o przyciskach mowa... Na desce rozdzielczej obok klimatyzacji jest jeszcze jeden ważny guzik. To "ASR off". W Abarcie Grande Punto elektroniki nie da się wyłączyć całkowicie. Na szczęście skalibrowano ją tak, by nawet na mokrym torze nie mąciła przyjemności z jazdy.
Zgodnie z filozofią Abartha: "nie warto tworzyć, lepiej modyfikować" Abarth Grande Punto ma wzmocnione i o 10 proc. sztywniejsze zawieszenie. Całe nadwozie w porównaniu z Fiatem Grande Punto powędrowało centymetr niżej. To dobra wiadomość, tym bardziej że auto jest lekko podsterowne, a więc ma ciągoty do wyjeżdżania na zewnątrz zakrętu.
Czego najbardziej obawiałem się w Abarth Grande Punto? Elektrycznego układu wspomagania kierownicy. Na szczęście spisuje się lepiej niż w Fiacie. Jest bardziej bezpośredni, nie przenosi drgań na kierownicę, a co najważniejsze, nie pracuje w typowy dla elektrycznych układów sposób - zbyt lekki i nieco nieprzewidywalny.
Do tego wszystkiego inżynierowie dodali hamulce Brembo o sporych jak na hatchbacka rozmiarach tarcz 305 mm z przodu i 264 mm z tyłu. Efekt jest bardzo dobry. Nawet po kilku szybkich okrążeniach na torze połączonych z ostrym hamowaniem nie wykazywały śladów zmęczenia.
155 KM to nie pierwsze i nie ostatnie słowo Abartha. Dla klientów szukających mocniejszych wrażeń przygotowano wersję ze sportowym kitem o nazwie "esseesse" (od SS - Super Sport). To nic innego jak podrasowana wersja usportowionego Grande Punto, czyli większa turbosprężarka, większe o blisko trzy litry spalanie (bliskie 13 l/100 km), jeszcze bardziej obniżone zawieszenie (o dodatkowe 2 cm) i moc 180 KM oraz przyrost momentu do 272 Nm. Efekt? Setka w 7,7 s i znacznie większa frajda z jazdy, którą pieczętuje ostry strzał w tłumiki przy szybkiej zmianie biegów. Co ciekawe, sportowy pakiet będzie można kupić od razu lub przez rok od daty zakupu auta, nie tracąc gwarancji.
"Esseesse" można naprawdę nieźle pojeździć. Mocą deklasuje większość konkurentów. Mocniejszy jest jedynie dwulitrowy Renault Clio (197 KM, ale z dwóch litrów) i wycofany ze sprzedaży Peugeot 207 RC. Na placu boju pozostają VW Polo GTI 1.8, Opel Corsa GSI 1.6 i Seat Ibiza FR 1.8 wszystkie o mocach 150 KM. I z nimi zwykły Abarth Grande Punto stoczy najpoważniejszą walkę. Jeśli tylko nie okaże się zbyt drogi, a można sądzić, że będzie tańszy niż we Włoszech, gdzie kosztuje 17 800 euro (czyli około 67 tys. zł), może być to walka zwycięska.
Mocny silnik, rasowy dźwięk, wygodne, mocno wyprofilowane fotele, precyzyjny układ wspomagania kierownicy
Niewyłączalne ESP, nieco zbyt wysoka pozycja za kierownicą, tendencja do podsterowności
Samochód na "A"? Abarth Grande Punto. Na motoryzacyjnej mapie pojawił się nowy gracz i od razu zaczął z wysokiego A. Na tle konkurencji wygląda dobrze zarówno pod względem osiągów, jak i ceny. Już w 150-konnej wersji będzie tańszy od VW Polo GTI, Opla Corsy GSI i Seata Ibizy FR. A za blisko. 20 tys. zł można będzie dodatkowo wzmocnić Abartha.